Miłośnik polityki Putina w polskim Instytucie Dziedzictwa Myśli Narodowej? "Gazeta Wyborcza" opisuje kontrowersyjną nominację, a Ministerstwo Kultury zabiera głos. Przy okazji słyszmy głos samego nominowanego do rady instytutu - głos o żydowsko-masońskim spisku. Materiał magazynu "Polska i Świat".
Na łamach "Gazety Wyborczej" Krystyna Kurczab-Redlich, wieloletnia korespondentka polskich mediów w Rosji i autorka kilku książek o prezydencie Rosji Władimirze Putinie, zwraca uwagę na nominację w podległym Ministerstwu Kultury Instytucie Dziedzictwa Myśli Narodowej imienia Romana Dmowskiego i Ignacego Jana Paderewskiego. Jak czytamy w "GW", mecenas Marian Barański, powołany niecały miesiąc temu w skład Rady Programowej instytutu, w 2014 roku podpisał się pod listem do prezydenta Rosji, w momencie, gdy Rosja napadła na Krym i rozpoczęła wojnę hybrydową z Ukrainą.
"Narody Rosji, drodzy bracia, Rosjanie! Tysiące Polaków są oburzone działaniami obecnych władz w Polsce, które wypełniają zadania narzucone im przez zachodnich gospodarzy i które pomagają w przeprowadzeniu zbrojnego zamachu na demokratycznie wybraną władzę bratnich narodów Ukrainy. (…) Cały imperialistyczny Zachód z amerykańską administracją na czele, kijowską huntą i politycznymi marionetkami z Polski ma na rękach ukraińską krew. (…) To wpisuje się w plany tak zwanego Zachodu, którego celem jest przejęcie władzy nad światem poprzez zamachy, zabójstwa, rewolucje, wojny, czystki etniczne, w imię budowy 'demokracji'. Podbicie narodów świata drogą zrzucania rządów i kolorowych rewolucji prowadzi do globalnej destabilizacji i trzeciej wojny światowej" - napisano w liście, którego treść ujawnia "Wyborcza". - Pan Barański twierdzi, że władze polskie działają jako ramię imperialistycznej Ameryki, która chce zawładnąć pokojowymi terenami Ukrainy - komentuje Krystyna Kurczab-Redlich.
Na doniesienia dziennikarki zareagował w mediach społecznościowych wicepremier i minister kultury Piotr Gliński. "To typowy dla tej gazety zlepek kłamstw i insynuacji. Pan Barański, więzień polityczny PRL, rzeczonego listu nie podpisał, nigdzie też nie 'bryluje'" - napisał.
Marian Barański od kilkudziesięciu lat obraca się w środowiskach narodowych. - Pan Barański zawsze widział wrogów Polski w Niemcach i Żydach, a nawet widział sojusz ze Związkiem Radzieckim w czasach PRL-u - uważa politolog doktor Przemysław Witkowski z Collegium Civitas.
"Traktuję to jako jedno z marginaliów naszego życia społecznego"
Barański do dziś prowadzi dla tego środowiska wykłady w wąskich gronach. - Po roku 1944 nastąpiła okupacja naszego kraju przez siły żydowsko-masońskie, bo Rosja bolszewicka była od 1917 roku pod władzą żydowską, szowinistów żydowskich, którzy rządzili przy pomocy NKWD - mówił w czasie jednego z takich wykładów, w centrum edukacyjnym Powiśle.
Na wieść o artykule mecenas Barański przesłał swoje oświadczenie Ministerstwu Kultury. Wynika z niego, że obecny członek Rady Instytutu Dziedzictwa Myśli Narodowej został dopisany do sygnatariuszy kontrowersyjnego listu wbrew swojej woli. Resort podaje również, że poparł on w wyborach Andrzeja Dudę, opowiadając się za wizją polityki zagranicznej obecnego prezydenta.
Pan Marian Barański upoważnił nas do przekazania jego oświadczenia, iż nie podpisał listu do władz Rosji z 2014 roku cytowanego w artykule "Gazety Wyborczej" i został dopisany do jego sygnatariuszy wbrew swojej woli. Pan Marian Barański w pełni świadomie podpisał za to kilka tygodni temu apel środowisk narodowych, katolickich i konserwatywnych do polskich patriotów, w którym zachęcał do poparcia Andrzeja Dudy w wyborach prezydenckich. Uczynił to mając świadomość kursu polityki zagranicznej prowadzonej przez Pana Prezydenta. (...) W czasie, gdy sprzeciw wobec rosyjskiej dominacji nad Polską i Europą Środkową groził surowymi konsekwencjami, a perspektywa upadku PRL była jedynie w sferze marzeń - na początku lat 60-tych Pan Marian Barański był więziony za działalność opozycyjną. (...) W latach 70-tych był współzałożycielem Polskiego Komitetu Obrony Życia, Rodziny i Narodu, struktury opozycyjnej powołanej z błogosławieństwem Prymasa Tysiąclecia.
- Mnie zupełnie nie interesuje to dociekanie drogi, która spowodowała, że ten list proputinowski powstał w 2014 roku, ponieważ ja traktuję to jako jedno z marginaliów naszego życia społecznego - wyjaśnia prof. Jan Żaryn, szef Instytutu, historyk i były senator PiS, pytany o list, pod którym miał znaleźć się podpis Mariana Barańskiego.
Źródło: TVN24