Żadnej afery Banasia nie było, była jedynie prowokacja służb - powiedział w wywiadzie dla portalu Business Insider prezes Najwyższej Izby Kontroli Marian Banaś. Dodał, że "prawdziwe afery są w zupełnie innym miejscu", wymieniając kasę CBA, budowę elektrowni w Ostrołęce, GetBack oraz SKOK Wołomin.
Prezes NIK w wywiadzie dla portalu Business Insider był pytany o swoje zapowiedzi, że gdy NIK będzie pod jego rządami, to będzie patrzył władzy na ręce i powstanie specustawa do kontroli doraźnych. Na uwagę że jest już półtora roku prezesem Izby i efekty są raczej mizerne, Banaś odparł, że "absolutnie się z tym nie zgadza".
- Obecnie prowadzimy już kilka, a za chwilę rozpoczniemy kolejne, bardzo wrażliwe kontrole. One odbiją się głośnym echem. Przez pierwsze pół roku warunki do działania były utrudnione, ale z tym sobie poradziłem. W sumie, to ktoś kiedyś powiedział 'pancerny Marian'. Specgrupa powstała i zaczęła działać, a pierwsze efekty kontroli za chwilę ujrzą światło dzienne. Efekty z pewnością nie będą mizerne, to poważny kaliber - podkreślił szef NIK.
"Prawdziwe afery są w zupełnie innym miejscu"
Banaś został też zapytany w wywiadzie o to, co dzieje się ze śledztwem prokuratorskim w sprawie jego majątku. - Media mówią, że jest jakaś afera Banasia. Ja chcę powiedzieć z całą stanowczością - żadnej afery nie było, a była jedynie prowokacja służb. Ci, którzy dali na to zlecenie, doskonale wiedzą, o czym mówię. Prawdziwe afery są w zupełnie innym miejscu, w kasie CBA, na budowie elektrowni w Ostrołęce, w GetBacku czy SKOK Wołomin i wielu innych kontrolach.
Zdaniem prezesa NIK "dzisiaj buduje się narrację przykrywania prawdziwych afer innymi sprawami, żeby winni uniknęli odpowiedzialności". - Na poziomie politycznym nikt za nic nie odpowiada. To między innymi jeden z głównych powodów fikcyjności państwa, takiego państwa na niby - odpowiedział prezes NIK.
"Nie może być tak, aby służby specjalne były poza jakąkolwiek kontrolą"
Prezes NIK zapowiedział między innymi kontrole funduszy operacyjnych w służbach specjalnych, między innymi w CBA. Dodał, że "dzisiaj fundusze operacyjne służb specjalnych nie podlegają żadnej kontroli". - To będzie też nasz wniosek i przygotujemy propozycje zmian legislacyjnych, jeśli chodzi o kontrolę funduszy operacyjnych, bo dzisiaj nikt jej nie ma. Tam są zaś duże pieniądze. Będziemy się starali, aby NIK miała możliwość kontrolowania funduszu operacyjnego we wszystkich służbach, w których on występuje. Nie może być tak, aby służby specjalne były poza jakąkolwiek kontrolą, a nadzór nad funduszem operacyjnym sprowadzał się do informacji, ile z niego wydano - zapowiedział.
Banaś o relacjach z PiS: nie ma żadnej wojny, nie ma żadnego zawieszenia broni
Banaś był też pytany o to, jak wyglądają jego relacje z obozem Zjednoczonej Prawicy. - Są to kontakty typowo urzędowe, wynikające z ustawy o NIK - odpowiedział. Dopytywany, czy jest na wojnie z PiS, Banaś powiedział, że "nie ma żadnej wojny, nie ma żadnego zawieszenia broni".
- Wykonuję swoje ustawowe, konstytucyjne obowiązki i dbam o niezależność oraz apolityczność NIK. Nigdy nie angażowałem się w partyjne gry, zawsze byłem ponadpartyjnym urzędnikiem, nawet pełniąc funkcję szefa Krajowej Administracji Skarbowej. Jako propaństwowiec wykonywałem jak najlepiej swoją pracę. Oczywiście, że ze względu na swoje poglądy polityczne działałem w rządzie Zjednoczonej Prawicy, a nie SLD czy PO - kontynuował.
- Swój prywatny stosunek do PiS zachowam dla siebie, bo jako szef NIK mam obowiązek myśleć i działać dla dobra państwa i społeczeństwa, a nie żadnej partii. Tym być może różnię się od członków partii, że dla mnie na pierwszym miejscu jest dobro obywateli i państwa - dodał szef NIK.
Na pytanie, czy nie chodzą mu po głowie myśli o rezygnacji, Banaś odparł, że "absolutnie nie". - Zostałem powołany legalnie, przede mną jeszcze cztery lata kadencji i praca jest dla mnie priorytetem. Jest dużo do zrobienia, aby NIK lepiej funkcjonowała, patrzyła władzy na ręce i pilnowała wydawania publicznych pieniędzy. Zresztą, może znalazłem się tu opatrznościowo. Myślę, że tu czeka mnie dużo większe zadanie zrobienia czegoś dobrego dla Polski niż zrobiłem już w KAS - podkreślił.
Sprawa Mariana Banasia
Po koniec listopada 2019 roku Centralne Biuro Antykorupcyjne skierowało do prokuratury zawiadomienie o możliwości popełnienia przestępstwa przez obecnego prezesa NIK. Podobne zawiadomienia złożyła też grupa posłów opozycji i Generalny Inspektor Informacji Finansowej.
Sprawa Mariana Banasia ujrzała światło dzienne dzięki reportażowi dziennikarza TVN Bertolda Kittela, który przyjrzał się - wpisanej przez prezesa NIK w oświadczeniu majątkowym - kamienicy w krakowskim Podgórzu. Z wyemitowanego 21 września 2019 roku materiału "Superwizjera" pod tytułem "Pancerny Marian i pokoje na godziny" wynikało, że kamienica Banasia służyła jako hostel wynajmowany na godziny.
Dziennikarz spotkał na miejscu przestępcę skazanego prawomocnym wyrokiem, który w jego obecności odbył rozmowę telefoniczną, twierdząc, że rozmawia z Banasiem. Po publikacji reportażu prezes NIK przyznał, że rzeczywiście odebrał ten telefon i tłumaczył, że wynajął kamienicę synowi tego mężczyzny. Zaprzeczał, jakoby był to jego bliski znajomy.
Źródło: Business Insider, PAP