Szczegóły umowy dożywocia, na mocy której prezes Najwyższej Izby Kontroli Marian Banaś otrzymał od byłego AK-owca Henryka Stachowskiego między innymi kamienicę w Krakowie, w której potem działał hotel na godziny, opisała "Rzeczpospolita". Nieruchomość wycenioną w 2001 roku na 130 tysięcy złotych Banaś sprzedał niedawno za 4,5 miliona złotych - czytamy w poniedziałkowym wydaniu gazety.
"Rzeczpospolita" napisała w poniedziałek o umowie podpisanej przez Mariana Banasia w 2001 roku w obecności notariusza z Henrykiem Stachowskim, byłym żołnierzem Armii Krajowej, z którym obecny prezes Najwyższej Izby Kontroli się przyjaźnił.
W umowie tej Banaś zobowiązał się "zapewnić starszemu panu prawo dożywocia - co polega na przyjęciu go jako domownika, dostarczeniu wyżywienia, ubrania, mieszkania, światła i opału, a także zapewnienia odpowiedniej pomocy i pielęgnowaniu w chorobie. Ma także zorganizować mu i sfinansować pogrzeb" - czytamy w "Rzeczpospolitej".
W zamian Banaś otrzymał od Stachowskiego dwie nieruchomości - wycenioną na 130 tysięcy złotych kamienicę, w której później działał pokazany w reportażu "Superwizjera" hotel na godziny - i działkę z drewnianym domem we wsi pod Brzeskiem, którą z kolei wyceniono na 20 tysięcy złotych.
"Skapitalizowaną wartość dożywocia" Stachowskiego, który w momencie podpisania umowy miał 78 lat, wyceniono na 30 tysięcy złotych, czyli pięć razy mniej niż wartość przekazanych nieruchomości. W przeliczeniu na pięć lat życia byłego AK-owca dawało to 500 złotych miesięcznie, które miał płacić mu obecny prezes NIK - pisze poniedziałkowa "Rzeczpospolita".
Kamienica wyceniona na 130 tysięcy złotych
Jak podaje gazeta, po około dziesięciu latach Banaś sprzedał dom na wsi, a w sierpniu 2019 roku, niedługo przed tym, jak został powołany na szefa Najwyższej Izby Kontroli, sprzedał krakowską kamienicę. Od spółki z Nowego Sącza za nieruchomość wycenioną w 2001 roku na 130 tysięcy złotych dostał 4,5 miliona złotych - ustaliła "Rzeczpospolita".
W poniedziałkowej publikacji wskazano też na wątpliwości co do tego, czy Banaś wywiązał się z warunków postawionych w umowie dożywocia i czy Stachowski "został przyjęty jako domownik". Prezes NIK nie odpowiedział autorkom publikacji na pytania w tej sprawie. Jak ustalił dziennik, były żołnierz AK mieszkał w tym czasie w zniszczonej kamienicy w Krakowie - innej niż ta, którą otrzymał od niego Banaś.
Gazeta zaznaczyła także, że Centralne Biuro Antykorupcyjne, które przeprowadziło kontrolę oświadczeń majątkowych Banasia, nie badało umowy dożywocia, bo może sięgać po oświadczenia majątkowe tylko do pięciu lat wstecz.
CBA skontrolowało oświadczenia Banasia
W środę Centralne Biuro Antykorupcyjne zakończyło w środę trwającą od 16 kwietnia kontrolę oświadczeń majątkowych prezesa NIK Mariana Banasia. Postępowanie objęło dokumenty złożone w latach 2015-2019, gdy był on kolejno wiceministrem i ministrem finansów, a potem prezesem Najwyższej Izby Kontroli.
Szef NIK ma od tego czasu siedem dni na złożenie zastrzeżeń do ustaleń zawartych w raporcie. Dzień po opublikowaniu informacji o zakończeniu kontroli przez CBA Banaś wrócił do swoich obowiązków. Na bezpłatny urlop udał się pod koniec września, po emisji reportażu "Superwizjera" TVN, który ujawnił niejasności wokół jego oświadczeń majątkowych.
Banaś o kamienicy
Sprawę krakowskiej kamienicy Banaś przedstawiał w telewizji państwowej niedługo po emisji reportażu "Superwizjera". - 30 lat temu poznałem pana z AK, zasłużonego, wielkiego patriotę. (..) W umowie dożywocia przekazał mi starą, rodzinną kamienicę, którą ja wyremontowałem. Stąd się wziął mój majątek w postaci tej kamienicy - tłumaczył.
Z reportażu wynika, że w 2016 roku Marian Banaś zadeklarował, że sprzeda kamienicę, ale do tego nie doszło. Umowa przedwstępna została jednak odnotowana w dokumentach sądowych. Niedoszłym nabywcą był 30-letni Dawid O.
- Od samego początku, kiedy właściwie już zdecydowałem się pracować w rządzie, zdecydowałem się tę kamienicę sprzedać. Znalazłem z ogłoszenia najemcę, młodego człowieka, który zdecydował się właśnie prowadzić działalność hotelarską i taką umowę z nim podpisałem. I zarazem umowę przedwstępną, że ją kupi - mówił szef NIK.
- Niestety, po dwóch czy trzech latach nie dostał kredytu, wycofał się z tego. Ja tymczasem byłem zajęty całkowicie w Warszawie. (...) Nie miałem czasu, nie jeździłem prawie w ogóle do Krakowa. Rzadko się spotykałem nawet z własną żoną, a w międzyczasie chciałem, aby ta kamienica była sprzedana. I wreszcie mi się udało w ostatnich tygodniach, miesiąc temu. Ta kamienica została sprzedana i sprawa jest zamknięta - przekonywał.
Autor: ads//now / Źródło: Rzeczpospolita