|

Ostatni Mohikanie. O bohaterach, którzy wyszli z kina na ulicę

Maria i Bogdan Kalinowscy na fotografii Luizy Stosik Turek
Maria i Bogdan Kalinowscy na fotografii Luizy Stosik Turek
Źródło: Luiza Stosik-Turek
Na pomoście stoi dwoje staruszków w niemodnych swetrach. W jeziorze kąpią się ludzie, a na plaży trwa chaos pierwszych dni wakacji. Nagle nad taflą jeziora wznosi się podpity, acz serdeczny sznapsbaryton. - Jaa paaaństwa znaaam!!! Heej! – krzyczy ogolony na łyso jegomość w klapkach, który zawzięcie pedałuje na rowerze wodnym. Facet jest już przy pomoście i wstaje z plastikowego krzesełka, z trudem łapiąc równowagę. - Chodźcie na łódkę, to was przewiozę – proponuje amator zimnego piwa, po czym z głośnym pluskiem wpada do wody. Starsi państwo uśmiechają się nieznacznie, gdy fala unosi kuboty.Artykuł dostępny w subskrypcji

Kosmici. To słowo w kontekście małżeństwa Kalinowskich pada najczęściej. Mówią tak o nich ci, którzy byli z nimi blisko. Mówią tak również ludzie, którzy widzieli ich tylko raz w życiu. Nawet oni uważali Kalinowskich za swoich dobrych znajomych. Tak jak kapitan wodnego roweru, który raczej nie był gościem Lubuskiego Lata Filmowego w Łagowie.

Czytaj także: