- Nie trzeba być zwolennikiem PiS, żeby wiedzieć, że jest to partia lepsza niż PO. I można być przeciwnikiem Donalda Tuska i gołym okiem widzieć, że przez wiele miesięcy był lepszym przewodniczącym niż Herman Van Rompuy - mówił w "Piaskiem po oczach" Marek Jurek. Europoseł skrytykował jednak ostatnie działania byłego polskiego premiera i ocenił, że rząd w Warszawie powinien zachować neutralność ws. przedłużenia jego kandydatury na stanowisku szefa RE.
W maju 2017 r. kończy się obecna kadencja Donalda Tuska na stanowisku szefa Rady Europejskiej. W związku z tym przywódcy unijni muszą najpóźniej w marcu zdecydować, czy opowiedzą się za jej przedłużeniem, czy wskażą kogoś innego. Polski rząd nie przedstawił jeszcze swojego stanowiska w tej sprawie.
Politycy związani z PiS wielokrotnie wypowiadali się negatywnie o pełnieniu przez byłego premiera tej funkcji.
W czwartek brytyjski dziennik "Financial Times" napisał, że Jarosław Kaczyński w prywatnych rozmowach, w tym z kanclerz Angelą Merkel, miał mówić, że Warszawa nie poprze Tuska. Miał też sugerować, że zostanie za nim wysłany Europejski Nakaz Aresztowania.
W "Piaskiem po oczach" europoseł Marek Jurek zauważył, że informacje te zdementował już wicepremier Jarosław Gowin.
- Nie mam powodu tego dementi kwestionować - powiedział.
Jak opowiadał, doniesienia brytyjskiego dziennika nie wywołały w Brukseli żadnych emocji. - Nie słyszałem, żeby ktokolwiek na to reagował - dodał.
Lepszy niż poprzednik
Pytany o to, czy komentowane jest wciąż niejasne stanowisko polskiego rządu ws. przedłużenia kadencji Tuska, Jurek ocenił, że przed wyborami panuje "cisza przed burzą".
- Nie ma tu żadnych komentarzy. Polska jako jedno z 28 państw będzie musiała zająć stanowisko, trzeba będzie je zająć - wyjaśnił.
Jak dodał, w jego ocenie Tusk jest lepszym przewodniczącym niż jego poprzednik Herman Van Rompuy. - Nie trzeba być zwolennikiem PiS, żeby wiedzieć, że jest to partia lepsza niż PO. I można być przeciwnikiem Tuska i gołym okiem widzieć, że przez wiele miesięcy był lepszym przewodniczącym niż Van Rompuy - tłumaczył.
Jego zdaniem, Donald Tusk reagował "bardzo realistycznie i w sposób lojalnie środkowoeuropejski" w sprawie kryzysu imigracyjnego i bezpośrednio po Brexicie.
- Potem to wszystko pękło, potem Tusk się załamał, okazało się, że Tusk to Tusk - mówił, krytykując byłego polskiego premiera za "włączenie się do ataków na Polskę" i wymienienie stosunków z nową administracją USA jako jednego z zagrożeń, z którymi zmierzyć się musi UE.
- Okazało się, że rozsądne działanie polityczne ustąpiło na końcu przed konformizmem i przed tym, że w sytuacji krytycznej Tusk walczy o stanowisko, orientując się na silnych - ocenił.
"Nie mamy interesu, by się w tę sprawę angażować"
Jurek dodał, że gdyby miał rekomendować działania polskiemu rządowi, radziłby zachować neutralność ws. kandydatury byłego polskiego premiera.
- Van Rompuy zachowałby się bardziej konformistycznie i w sprawie kryzysu imigracyjnego, i Brexitu. Potem się okazało jednak, że (Donald Tusk - red.) na końcu zawsze wybierze dostosowanie się do silnych, więc nie mamy interesu, by w tę sprawę się angażować - stwierdził.
- Tym bardziej, że jesteśmy tylko jednym z 28 państw, w sytuacji dość delikatnej, bo to były premier - dodał.
W jego ocenie, Tusk "powinien milczeć w sprawie polskiego kryzysu, ataków na Polskę, a w te ataki się włączył".
- Jeżeli dobrze pamiętam, dwa razy przyjeżdżał do Polski, komentował, zabierał głos na Zachodzie - wyliczał.- Absolutnie nie powinien tego robić, co najmniej z dwóch powodów: jako Polak, bo generalnie Polacy powinni wobec siebie przynajmniej zajmować stanowisko nieagresywne, ale przede wszystkim jako przewodniczący Rady Europejskiej - ocenił.
Jego zdaniem, działalność wiceprzewodniczącego Komisji Europejskiej Fransa Timmermansa w związku z prowadzoną wobec Polski procedurą ochrony praworządności jest "kompletnym pogwałceniem i zaborem kompetencji Rady Europejskiej, czyli kolegium rządów, któremu Tusk ma przewodniczyć".
- I w tym sensie, on jako przewodniczący Rady, jako człowiek, który animuje mechanizm międzyrządowy, jako polityk, który powinien przypominać Komisji Europejskiej, że jest organem administracyjnym i koordynującym, a nie nadrzędnym wobec państw, nie powinien się w te ataki angażować - tłumaczył.
"Zrujnowany autorytet Trybunału Konstytucyjnego"
Marek Jurek ocenił także dotychczasową działalność rządu Beaty Szydło. - Zdecydowanie jest to lepszy rząd niż rząd Ewy Kopacz, który pod wieloma względami był katastrofalny - powiedział.
Jak jednak wyjaśniał, pomiędzy Prawicą Rzeczypospolitej, której przewodniczy a PiS, istnieją poważne różnice w kilku istotnych sprawach.
Jurek pochwalił gabinet Beaty Szydło za wprowadzenie programu 500 plus, skrytykował natomiast za kryzys wokół Trybunału Konstytucyjnego.
- Zamiast zgaszenia tego skandalu, który wywołała Platforma Obywatelska, gwałcąc prawo i wprowadzając nielegalnie dwóch sędziów; zamiast uruchomienia wyłącznie procedury naprawczej i zamknięcia sprawy wtedy, (nastąpiło - red.) ciągnięcie tego konfliktu i zrujnowanie autorytetu Trybunału Konstytucyjnego - ocenił. - W czym to pomaga ładowi konserwatywnemu w Polsce? W czym to zwiększa popularność tego rządu i np. takich decyzji jak 500 plus? Po co to? - pytał.
- Gdyby ten rząd pracował sam, patrzylibyśmy na niego przez pryzmat 500 plus, polityki środkowoeuropejskiej ministra (Witolda - red.) Waszczykowskiego, planu Morawieckiego, a nie przez pryzmat konfliktów - mówił. - W tym sensie, rząd by wypadał o wiele lepiej, gdyby nie te wszystkie awantury z opozycją, w które tak łatwo partia rządząca daje się wkręcać - dodał.
Autor: kg//plw / Źródło: tvn24
Źródło zdjęcia głównego: tvn24