Nie ma żadnych nowych dowodów czy nagrań, tym bardziej rozmów pana prezesa Rady Ministrów czy prezesa Prawa i Sprawiedliwości - przekonywał w czwartek w Sejmie pierwszy zastępca Prokuratora Generalnego i prokurator krajowy Bogdan Święczkowski. Składał wyjaśnienia w sprawie działań służb w związku z ostatnimi doniesieniami w prasie na temat skazanego w aferze podsłuchowej biznesmena Marka Falenty. - Dlaczego ta sprawa jest dla was tak niewygodna, że udajecie, że jej nie ma? - pytał prokuratora Marcin Kierwiński z PO.
"Gazeta Wyborcza" opublikowała w środę fragmenty listu, który skazany na 2,5 roku w aferze podsłuchowej Marek Falenta miał napisać w lutym do prezesa Prawa i Sprawiedliwości Jarosława Kaczyńskiego. "Liczyłem, że wielka sprawa, do jakiej się przyczyniłem, zostanie mi zapamiętana i po wygranych wyborach załatwiona niejako z urzędu. Zresztą taka była obietnica Panów z CBA" - czytamy w publikacji powołującej się na treść listu biznesmena.
Opozycja pyta o Falentę
W czwartek w Sejmie posłowie PO-KO Marcin Kierwiński oraz Tomasz Siemoniak zadawali pytania dotyczące działań, jakie podjęli premier i podległe mu służby w związku z publicznymi informacjami "o możliwych związkach skazanego w aferze podsłuchowej Marka F. z politykami PiS oraz groźbami, że będą ujawnione kolejne nagrania z udziałem obecnego szefa rządu".
Pytania zostały skierowane do premiera, a w Sejmie odpowiadał na nie w jego imieniu pierwszy zastępca Prokuratora Generalnego prokurator krajowy Bogdan Święczkowski.
Siemoniak podkreślił, że jest "mile zdziwiony", iż Morawiecki wysłał do Sejmu samego prokuratora krajowego. - Nie spodziewaliśmy się i tego nie oczekiwaliśmy, ale biorąc pod uwagę, że pan prokurator jest osobą bardzo dobrze zorientowaną w realiach PiS, bywającą w centrali partii na Nowogrodzkiej, to być może jest rzeczywiście właściwą osobą do udzielenia odpowiedzi - zaznaczył poseł.
Jak wskazał, PO-KO interesuje to, czy "premier - wiedząc, że jest jedną z podsłuchiwanych osób - po wejściu do rządu podejmował jakiekolwiek działania wobec służb i organów państwowych w celu uzyskania informacji nt. liczby i treści podsłuchanych rozmów ze swoim udziałem". - Czy premier wykorzystując swoją pozycję premiera, rozmawiał z prokuratorem, z prokuratorem generalnym, z ministrem koordynatorem służb specjalnych, na temat tego, czym dysponuje prokuratura, jak wygląda zaawansowanie działań służb specjalnych, jak wyglądają relacje Marka Falenty z politykami PiS, o których ostatnio pisał w swoim piśmie? - pytał Siemoniak.
"Nie ma żadnych nowych dowodów"
Święczkowski powiedział, że przykro mu, iż kierowane są w jego stronę "jakieś osobiste przytyki". - Jako prokurator krajowy muszę spotykać się i rozmawiać z różnymi osobami, z różnymi politykami, z różnych opcji politycznych - także z Platformy Obywatelskiej i partii rządzącej - oświadczył prokurator.
- Prokuratura od dłuższego czasu dysponowała informacjami związanymi z pismami, które kierował pan Marek Falenta do różnego rodzaju organów państwa przez wiele, wiele miesięcy, czy nawet lat - mówił.
Jak zauważył, "rewelacje" przedstawiane przez Falentę, "pojawiały się już w jego wyjaśnieniach w toku śledztwa, w którym został oskarżony, a następnie skazany", a sąd w uzasadnieniu wyroku stwierdził, że wyjaśnienia te ocenia jako niewiarygodne. Falenta został skazany w 2016 r. przez Sąd Okręgowy w Warszawie na 2,5 roku więzienia w związku z tzw. aferą podsłuchową.
Dodał, że prowadzone są jeszcze cztery postępowania przygotowawcze, w których Falenta ma status podejrzanego. Jedno z nich dotyczy kolejnych nielegalnych nagrań, które pojawiły się w następnych miesiącach i latach - poinformował. - W tej chwili (Falenta - red.) ma przedstawione zarzuty dotyczące ośmiu takich polityków, osób publicznych, których rozmowy zostały zarejestrowane w restauracji "Sowa i Przyjaciele" - mówił Święczkowski. Dodał, że prokurator ma zamiar uzupełnić te zarzuty o kolejne dwie rozmowy.
- Nie ma żadnych nowych dowodów czy nagrań, tym bardziej rozmów pana prezesa rady ministrów, czy prezesa Prawa i Sprawiedliwości - powiedział prokurator krajowy.
- Bierzemy pod uwagę to, co nowego mówi pan Marek Falenta w tego rodzaju pismach kierowanych do różnych instytucji państwa i zapewniam państwa posłów, iż prokuratorzy przesłuchają na te okoliczności podejrzanego w śledztwie Prokuratury Okręgowej na Pradze i będzie mógł złożyć w tym zakresie wyjaśnienia. Po złożeniu tych wyjaśnień będziemy oceniać wiarygodność ich pod kątem różnego rodzaju okoliczności, zdarzeń, biorąc pod uwagę fakt, iż co do części z nich już sąd dokonał oceny ich wiarygodności, biorąc pod uwagę fakt iż, jak wiecie państwo z mediów, pan Marek Falenta przebywał w szpitalu psychiatrycznym i prokuratura dysponuje szeroką dokumentacją zakresu jego pobytu w różnego rodzaju placówkach zdrowia psychicznego. Oraz biorąc pod uwagę także jego inne publiczne wypowiedzi i dywagacje pojawiające się w mediach - stwierdził prokurator krajowy.
Zacytował wpis z rzekomego konta Marka Falenty dotyczący nagrań polityków PO i dodał, że przewodniczący PO Grzegorz Schetyna uznał wpisy Falenty za "absurdalne".
"Krzykiem mnie pan nie zastraszy"
Po tej wypowiedzi dodatkowe pytanie zadał poseł Marcin Kierwiński. - Sejm nie zaprosił pana, żeby pan uprawiał publicystykę. My zaprosiliśmy pana, żeby pan powiedział konkretnie, jakie działania podjął premier, czy służby podległe premierowi zajmowały się kwestiami afery podsłuchowej, czy premier miał wiedzę, że może być nagrany, a pan opowiada o wpisach pana Falenty na Twitterze - mówił.
- Bardzo konkretne pytanie: szantażowany jest prezydent Rzeczypospolitej, że mogą być ujawnione dziwne informacje, szantażowany jest premier? Co od miesiąca zrobiliście w tej sprawie? Dlaczego ta sprawa jest dla was tak niewygodna, że udajecie, że jej nie ma? Kogo kryjecie? Kogo w ten sposób chcecie ochronić? Dlaczego prokuratura, dlaczego służby specjalne zachowują się jak ślepe w tej sprawie? Tu chodzi o elementarne kwestie bezpieczeństwa państwa. Panie prokuratorze - proszę sobie wyobrazić, że taka taśma istnieje, ktoś nią dysponuje. Waszym obowiązkiem jest te sprawy badać i sprawdzać, chodzi o bezpieczeństwo państwa, a nie pana kpinkowanie z mównicy sejmowej - dodał Kierwiński.
- Krzykiem mnie pan nie zastraszy. Prokuratura działa skutecznie i sprawnie od 2016 roku. Cały czas podejmuje działania, a pan nie musi o wszystkim wiedzieć, bo jest tajemnica śledztwa. I nie będzie pan wiedział. Prokuratura działa w sposób transparentny i przejrzysty, ale musi zachowywać normy wynikające z kodeksu postępowania karnego - odpowiedział Święczkowski. Zapewnił ponownie, że prokuratura podjęła odpowiednie działania w sprawie.
Listy Falenty
W poniedziałek "Rzeczpospolita" opisała treść listu, jaki Marek Falenta, skazany w związku z aferą podsłuchową, skierował do prezydenta Andrzeja Dudy. Według "Rzeczpospolitej" biznesmen napisał, że ujawni zleceniodawców i szczegóły afery podsłuchowej, jeżeli prezydent go nie ułaskawi i przekonywał, że został "okrutnie oszukany" przez ludzi "wywodzących się z formacji" prezydenta.
W czwartek "Rzeczpospolita" dodała, że kancelaria prezydenta Dudy popełniła błąd i zakwalifikowała prywatny list jako kolejny, trzeci już wniosek o ułaskawienie.
Z kolei w środę "Gazeta Wyborcza" opublikowała fragmenty listu, który Falenta miał napisać w lutym do prezesa PiS Jarosława Kaczyńskiego. "Liczyłem, że wielka sprawa, do jakiej się przyczyniłem, zostanie mi zapamiętana i po wygranych wyborach załatwiona niejako z urzędu. Zresztą taka była obietnica Panów z CBA" - czytamy w "Wyborczej".
"Rzeczpospolita": trzeci list Falenty był skierowany do premiera Morawieckiego
W czwartek "Rzeczpospolita" ujawniła, że istnieje też trzeci prywatny list Falenty, który tak jak dwa poprzednie "pozostał bez odpowiedzi". Miał on być skierowany do premiera Mateusza Morawieckiego.
Dziennik zaznacza, że nie wiadomo, o czym biznesmen pisał do premiera. Z nieoficjalnych informacji, do których dotarli dziennikarze "Rzeczpospolitej" wynika, że Falenta "podał w nim więcej szczegółów niż w liście do prezydenta".
Autor: mart / Źródło: TVN24, Rzeczpospolita, PAP
Źródło zdjęcia głównego: tvn24