Prezydent Karol Nawrocki w ubiegłym tygodniu odbył wizytę w USA. Była to jego pierwsza prezydencka podróż zagraniczna. Na płycie lotniska, na którym rozwinięto czerwony dywan, prezydent został powitany przez pierwszą zastępczynię szefa protokołu dyplomatycznego z Departamentu Stanu Abby Jones, a także attache wojskowego RP gen. dyw. Krzysztofa Nolberta. Wbrew zwyczajowi, podczas ceremonii nie był obecny szef ambasady RP Bogdan Klich. Jego obecności nie życzyła sobie kancelaria prezydenta.
Arłukowicz: co Przydacz robił dwie godziny u Klicha?
Nieobecność Klicha była jednym z tematów dyskutowanych w niedzielnym programie "Kawa na ławę" w TVN24. Poseł PiS Waldemar Buda stwierdził, że "takich ludzi trzeba ukrywać" i to "że się ich w ogóle zna". - Nie można pokazywać światu, że my popieramy pana Klicha, który obrażał prezydenta (Donalda Trumpa - red.). On mógł zepsuć wizytę. Trzeba dmuchać na takie sytuacje. To jest symbolika - przekonywał. Jak mówił polityk, "Donald Trump miał na biurku całą listę tego, co Tusk, Sikorski, (Anne) Applebaum i Klich o nim mówili".
Na te słowa zareagował Bartosz Arłukowicz z Koalicji Obywatelskiej. Powiedział, że w niedzielę rozmawiał z Klichem, który zrelacjonował mu swoje spotkanie z szefem Biura Polityki Międzynarodowej w KPRP Marcinem Przydaczem, do którego miało dojść dwa tygodnie temu, przed wizytą Karola Nawrockiego w USA.
- Skoro ten Klich jest taki nieakceptowalny i tak bardzo się go wstydzicie i Nawrocki jest takim dyplomatą, a Klich nie, to co (szef prezydenckiego Biura Polityki Międzynarodowej Marcin) Przydacz robił ponad dwie godziny u Klicha i pytał, co trzeba powiedzieć w rozmowie z Trumpem, jak się zachować, jaką politykę i strategię przyjąć? - zastanawiał się Arłukowicz.
Przydacz komentuje
Do tej dyskusji odniósł się w niedziele w mediach społecznościowych sam Marcin Przydacz. "Słyszę, że pan Klich nauczał nas polityki amerykańskiej. Pragnę poinformować, że tak było" - napisał na platformie X szef prezydenckiego Biura Polityki Międzynarodowej, dodając emotikonę uśmiechu.
Dodał, że pytał Klicha o "te jego wielogodzinne rozmowy w Oval Office, o jego pobyty w Mar-a-Lago". "W odpowiedzi usłyszałem, że dla Trumpa to on nie jest Bogdan, tylko Boogie. Tak było, nie zmyślam" - czytamy.
W jednym z komentarzy pod postem Przydacz wyjaśnił, że "w dyplomacji nie ma komfortu spotykania się tylko z ludźmi, których lubimy i się zgadzamy". "Ja mam swoją negatywną ocenę koncepcji wysyłania do Waszyngtonu Bogdana Klicha, ale to nie oznacza, że nie będę prowadził rozmów z polską placówką w najważniejszej dla Polski stolicy" - stwierdził.
Poinformował, że był w Waszyngtonie pod koniec sierpnia, przygotowując merytorycznie wizytę prezydenta Nawrockiego. "Po przylocie udałem się (na zaproszenie) na rozmowę do Ambasady. Jak zawsze w takich wypadkach" - napisał. Zaznaczył, że w spotkaniu oprócz Klicha uczestniczyło wielu innych dyplomatów, "w większości wysłanych tam jeszcze w poprzednich latach". "Był attaché obrony, była zastępczyni CDA, szefowa wydziału politycznego, ekspert odpowiedzialna za politykę bezpieczeństwa, mój dyrektor" - wymieniał prezydencki minister. Jak przekazał, "rozmowa dotyczyła spraw ważnych dla naszego Państwa".
Jak stwierdzaił we wpisie, "nie ma w tym nic nadzwyczajnego". "Przy okazji każdej wizyty za granicą (także jako poseł opozycji) wizytuje ambasady i rozmawiam z naszymi dyplomatami. Po to oni tam są, aby wiedzieć. A ja jestem po to, aby starać się czerpać z ich ewentualnie zdobytych informacji" - napisał.
Spór o ambasadorów
Po przejęciu władzy przez koalicję PO-PSL-Polska 2050-Lewica w grudniu 2023 roku między rządem a prezydentem, którym wówczas wciąż był Andrzej Duda, wybuchł ostry spór o ambasadorów. Minister Radosław Sikorski podjął decyzję o zakończeniu misji dyplomatycznych ponad 50 ambasadorów wysłanych na placówki w czasach Zjednoczonej Prawicy. Prezydent Duda się z tym nie zgadzał i nie podpisał nominacji dla nowych ambasadorów.
Ze względu na konflikt wskazani przez MSZ dyplomaci nie mają statusu ambasadorów, lecz chargé d'affaires - i w takiej, niższej randze pracują na zagranicznych placówkach. Tak jest m.in. w Waszyngtonie, gdzie były szef MON w rządzie PO-PSL Bogdan Klich zastąpił w polskiej ambasadzie dotychczasowego ambasadora Marka Magierowskiego. Prezydent Duda wielokrotnie dawał do zrozumienia, że nie uważa Klicha za odpowiednią osobę na stanowisku ambasadora w Stanach Zjednoczonych.
Od pewnego czasu obserwujemy proces łagodzenia tego sporu. Wiosną prezydent Duda zgodził się na nominacje ambasadorskie dla szeregu osób przedstawionych przez Radosława Sikorskiego. Karol Nawrocki jeszcze jako prezydent elekt stwierdził, że jest gotowy na rozmowę z szefem polskiej dyplomacji w tej sprawie. Choć podkreślił, że tak jak Andrzej Duda nie zgodzi się na nominacje ambasadorskie dla Bogdana Klicha i Ryszarda Schnepfa.
Autorka/Autor: momo/tok
Źródło: TVN24
Źródło zdjęcia głównego: Mikołaj Bujak/KPRP