- PKW nie może na podstawie swojej publicystycznej oceny domniemywać, jakie działania osób pełniących funkcje publiczne sprzyjają im w kampaniach wyborczych, a jakie nie sprzyjają i przeliczać to na wydatki w kampaniach wyborczych - powiedział w "Rozmowie Piaseckiego" w TVN24 poseł PiS Marcin Horała. Pytany o kolejne kroki PiS w sprawie walki o dotację stwierdził, że trzeba będzie wyczerpać drogę prawną. Horała uważa ponadto, że "mamy kilka spraw do załatwienia z Ukrainą". - Jeżeli Ukraina oczekuje naszego dalszego jednoznacznego poparcia swoich różnych aspiracji, to musi coś dać w zamian - ocenił.
W środę minister finansów Andrzej Domański poinformował w "Faktach po Faktach" w TVN24, że zwrócił się do PKW o wykładnię uchwały dotyczącej zatwierdzenia sprawozdania finansowego PiS za rok 2023. Państwowa Komisja Wyborcza, wykonując postanowienie Izby Kontroli Nadzwyczajnej i Spraw Publicznych Sądu Najwyższego z 11 grudnia, przyjęła 30 grudnia 2024 r. sprawozdanie finansowe komitetu PiS z wyborów parlamentarnych 2023 r. PKW zaznaczyła, że nie przesądza, czy IKNiSP jest sądem, a dalsze działania w tej sprawie, w tym ewentualną wypłatę subwencji PiS, powinien podjąć minister finansów Andrzej Domański.
W sierpniu PKW odrzuciła sprawozdanie finansowe komitetu wyborczego PiS z wyborów parlamentarnych z roku 2023, wykazując poparte dowodami nieprawidłowości w wydatkowaniu funduszy na kampanię w kwocie 3,6 mln zł. Skutek tej decyzji to pomniejszenie jednorazowej dotacji dla tej partii, tzw. zwrotu za wybory (prawie 38 mln zł) o trzykrotność zakwestionowanej kwoty, czyli o ok. 10,8 mln zł, oraz pomniejszenie blisko 26-milionowej rocznej subwencji z budżetu państwa na działalność partii o 10,8 mln zł. Konsekwencją jest też zwrot do Skarbu Państwa zakwestionowanej sumy, czyli 3,6 mln zł. PiS zaskarżyło decyzję do Sądu Najwyższego, a Izba Kontroli rozpatrzyła ją 11 grudnia.
Horała: ta część uchwały PKW ma charakter opinii publicystycznej
Sprawę komentował w czwartek w "Rozmowie Piaseckiego" Marcin Horała z klubu PiS. Według niego PKW "nie może na podstawie swojej publicystycznej oceny domniemywać, jakie działania osób pełniących funkcje publiczne sprzyjają im w kampaniach wyborczych, a jakie nie sprzyjają i przeliczać to na wydatki w kampaniach wyborczych".
W ocenie Horały minister Domański powinien wypłacić pieniądze PiS-owi. - Jeżeli zajrzy do konstytucji i ustawy o Państwowej Komisji Wyborczej lub jakiejkolwiek innej ustawy, nigdzie nie znajdzie tam przepisu, że Państwowa Komisja Wyborcza jest organem powołanym do oceniania prawidłowości lub nieprawidłowości Sądu Najwyższego, jego Izb i tak dalej. Więc ta część uchwały PKW ma charakter opinii publicystycznej, bez mocy prawnej, bo PKW nie ma takiego prawa. Konstytucja stanowi, że organy państwa działają na podstawie i w granicach prawa. Więc jeżeli nawet uznamy, że te wszystkie opinie dotyczące Izby Kontroli Nadzwyczajnej są prawdziwe, to nadal PKW to nie jest organ, który to może w sposób wiążący stwierdzić - przekonywał Horała.
- W tym momencie raczej nie można w Polsce liczyć na prokuraturę, która przeprowadzi prawidłowo postępowanie - stwierdził Horała. Nie wykluczył odwołania do Naczelnego Sądu Administracyjnego, a nawet do trybunałów europejskich. - Drogę prawną tutaj trzeba będzie wyczerpać - ocenił.
Horała o "tym jednym nieszczęsnym pikniku"
Pytany, do której instytucji ma największy żal w tej sprawie, odparł, że "to nie żal, to jest kwestia niszczenia systemu prawnego w Polsce w ogóle".
- Najpierw Państwowa Komisja Wyborcza - nie wszyscy jej członkowie, ale pewna minimalna większość członków Państwowej Komisji Wyborczej - uczyniła dla jednego komitetu, naszego, wyjątek od prawnych zasad i utrwalonych przez dziesięciolecia zwyczajów co do tego, w jaki sposób i w jakim zakresie badane jest sprawozdanie komitetu i w tym złamała prawo, działała poza swoją kompetencją - ocenił poseł PiS. Zaznaczył, że "są bardzo jasne przepisy definiujące kognicję Państwowej Komisji Wyborczej i jest utrwalona od dziesięcioleci interpretacja".
Według niego PKW "nie może na podstawie swojej publicystycznej oceny domniemywać, jakie działania osób pełniących funkcje publiczne sprzyjają im w kampaniach wyborczych, a jakie nie sprzyjają i przeliczać to na wydatki w kampaniach wyborczych". - Ten jeden nieszczęsny piknik, który jest tutaj sztandarowym przykładem, przez fachowców, niepolitycznych urzędników PKW pracujących od lat, został zaliczony jako nieprawidłowość w kampanii wyborczej, została przeliczona jego wartość. Komitet PiS-u, między innymi za ten piknik, tak jak wszystkie inne komitety, miał stwierdzoną nieprawidłowość poniżej 1 procenta kampanii wyborczej. Każdy komitet miał taki i każdy komitet miał zatwierdzone sprawozdanie, mając tego rodzaju uchybienia, z wyjątkiem PiS-u - mówił Horała.
Przyznał, że "być może na tym pikniku padły dwa, trzy słowa za dużo", ale według niego "robienie z tego game changera w kampanii wyborczej jest absurdalne". - Czy ten piknik by się odbył, czy się nie odbył, wynik wyborów byłby taki sam - przekonywał.
- Prawo obecnie jest, jakie jest. Każda, również inna, władza stosowała się do tego prawa w takim samym stopniu jak my. Dla nas zrobiono wyjątek, żeby pozbawić nas dotacji. Więc tu jest pierwszy błąd PKW - ocenił Horała.
Horała o wsparciu Ukrainy w dążeniu do NATO: musi dać coś w zamian
Kandydat PiS na prezydenta Karol Nawrocki powiedział w środę w Polsat News, że dzisiaj nie widzi Ukrainy "w żadnej strukturze - ani w Unii Europejskiej, ani w NATO - do momentu rozstrzygnięcia tak ważnych dla Polaków spraw cywilizacyjnych". - Nie może być częścią międzynarodowych sojuszy państwo, które nie jest w stanie rozliczyć się z bardzo brutalnej zbrodni na 120 tysiecy swoich sąsiadów - stwierdził prezes IPN.
Jego słowa komentował w TVN24 Marcin Horała. - Mamy trzyletnią historię, w której Polska zrobiła naprawdę wszystko, żeby pomóc Ukrainie i nie widać po stronie elit ukraińskich żadnej refleksji, że wymagałoby to jakiejkolwiek wzajemności - stwierdził poseł PiS.
Według niego "nasz podstawowy interes, czyli żeby obroniła się niepodległa Ukraina, która będzie buforem między nami a Rosją, zasadniczo możemy uznać za zrealizowany". - Nawet różne scenariusze de facto jakiejś porażki Ukrainy w tej wojnie nie zakładają jej upadku - dodał.
- Musimy zacząć zabiegać o nasze interesy. Mamy kilka spraw do załatwienia z Ukrainą. Jeżeli Ukraina oczekuje naszego dalszego jednoznacznego poparcia swoich różnych aspiracji, to musi po prostu coś dać w zamian. Na tym polegają stosunki międzynarodowe - tłumaczył Horała.
Jak mówił, "Ukraina silna, niepodległa i niezależna od Rosji to jest bufor, natomiast Ukraina w NATO to jest również między innymi nasze zobowiązanie, żeby w razie na przykład następnej agresji rosyjskiej wysyłać tam naszych żołnierzy". - To jest rzecz niezwykle poważna i której tak sobie rzucać nie można - powiedział.
Odnosząc się do sprawy Wołynia, zgodził się, że jest ona "tożsamościowa, dotykająca głębokich emocji, ale nieprzeliczalna na bieżące interesy". - Tylko to też można powiedzieć również po stronie ukraińskiej. Ja bym to traktował jako papierek lakmusowy - stwierdził. Pytany, czy powtórzyłby słowa Nawrockiego o Ukrainie, Horała odparł: - Jeżeli jednym zdaniem, to tak. Jeżeli trzema zdaniami, tobym powiedział, że jeżeli Ukraina, nawet w takiej sprawie, która nic nie kosztuje, która jest czysto symboliczna, nie chce wykonać pewnego gestu, to znaczy, że jest całkowicie zamknięta na realizację polskich interesów.
Jego zdaniem Polska nie ma obowiązku "popierać za darmo interesu ukraińskiego w postaci wspierania ich aspiracji". Dopytywany, czy obecność Ukrainy w NATO nie jest także polskim interesem, odpowiedział: - My nie możemy w negocjacjach z Ukrainą postawić się na pozycji: nasz interes jest tożsamy z waszym, więc my wszystko wam tutaj realizujemy, a wy nic w zamian.
Powtórzył, że "Ukraina niepodległa, niezależna od Rosji, mająca swoją armię i niebędąca w NATO, nadal całkiem nieźle spełnia to kryterium bufora". - Mamy też Stany Zjednoczone, mamy dużo silniejsze, większe i bezpieczniejsze od Polski kraje, niech one będą tymi pierwszymi, które tych gwarancji udzielają. My też oczywiście, ale jednak kroczek z tyłu - stwierdził poseł PiS.
Horała o "groteskowej nadreakcji" Owsiaka
Horała powiedział, że potępia groźby pod adresem Jerzego Owsiaka, ale dodał, że reakcja szefa WOŚP jest "groteskową nadreakcją".
Wyjawił, że sam również dostawał groźby i zgłaszał to na policję. - Myślę, że każdy z trochę bardziej rozpoznawalnych polityków PiS-u ma próg wrażliwości ustawiony na poziomie groźby śmierci, do której na przykład załączone są zdjęcia domu, więc rodzi to podejrzenie, że to nie jest po prostu jakiś młody człowiek z gimnazjum, tylko jakaś poważna sprawa - mówił poseł.
Źródło: TVN24
Źródło zdjęcia głównego: TVN24