Sędziowie Izby Kontroli Nadzwyczajnej i Spraw Publicznych będą orzekać w sprawie ważności wyborów. Chyba że Sąd Najwyższy zostanie najechany i zostaniemy odsunięci siłą - powiedziała w poniedziałek w Radiu ZET pierwsza prezes Sądu Najwyższego Małgorzata Manowska. Co innego zakłada przyjęta przez Sejm ustawa incydentalna. Jej zapisy mają zmienić sposób orzekania o ważności wyborów.
W styczniu Sejm przyjął projekt ustawy incydentalnej. Zgodnie z jego zapisami o ostatecznym zatwierdzeniu wyborów będzie decydować 15 najstarszych stażem sędziów SN, a nie powołana w czasach rządów PiS Izba Kontroli Nadzwyczajnej i Spraw Publicznych. Izba ta nie jest uznawana przez europejskie trybunały, a także koalicję rządzącą. Projekt ustawy incydentalnej został skierowany do podpisu prezydenta i marszałek Senatu.
CZYTAJ TEŻ: Dlaczego Izba Dyscyplinarna Sądu Najwyższego nie może być uznawana za legalny sąd? Wyjaśniamy
Pierwsza prezes Sądu Najwyższego Małgorzata Manowska mówiła w Radiu ZET, że to Izba Kontroli zdecyduje o ważności wyborów prezydenckich, a "polityk, który nie uzna takiego werdyktu, wykaże się bardzo dużą nieodpowiedzialnością i będzie działał przeciwko polskiej racji stanu".
- Ja mam ustawę i sędziowie Izby Kontroli będą orzekać w sprawie ważności wyborów. Chyba że Sąd Najwyższy zostanie najechany. Jak w czasach szlachty, że zostaniemy odsunięci siłą - powiedziała.
Manowska podkreśliła, że izba "istnieje" i "ma się dobrze". - Będzie orzekać w sprawie ważności wyborów, zgodnie z obowiązującą ustawą. Każda próba manipulacji i szukania narzędzi obejścia tej ustawy prowadzi do chaosu i skutków negatywnych dla obywateli - stwierdziła.
Dopytywana o zapisy ustawy incydentalnej skomentowała, że jest to dla niej "niebywałe".
CZYTAJ TEŻ: Nieuznawana Izba SN jak urząd gminy. Sędzia Wróbel tłumaczy, dlaczego to "organ pozasądowy"
Manowska przesłuchana w sprawie "zamachu stanu"
Prezes kwestionowanego w obecnym kształcie Trybunału Konstytucyjnego Bogdan Święczkowski, były bliski współpracownik Zbigniewa Ziobry, złożył zawiadomienie o podejrzeniu popełnienia "zamachu stanu" przez polityków koalicji rządzącej.
Śledztwo w tej sprawie wszczął zastępca prokuratora generalnego prokurator Michał Ostrowski, również zaufany człowiek Zbigniewa Ziobry, który po przejęciu władzy sprzeciwiał się zmianom w Prokuraturze Krajowej.
Manowska przyznała, że była już przesłuchiwana w tej sprawie. - Tak (byłam przesłuchiwana – red.), przez pana prokuratora Michała Ostrowskiego. Nie miał prawa? Być może. Ja jestem takim samym obywatelem jak każdy inny w tym kraju. Jako obywatel mam obowiązek złożyć zeznania w charakterze świadka i to zrobiłam - powiedziała w Radiu ZET.
- Nie wiem, czy wolno mi ujawnić, co zeznałam, bo nie wiem, jaki będzie finał postepowania i afery dokumentowej, ale zeznawałam ogólnie na temat działań podejmowanych przez rząd, ministra sprawiedliwości w stosunku do Sądu Najwyższego i sądów powszechnych – tłumaczyła.
Źródło: Radio ZET, PAP
Źródło zdjęcia głównego: Jacek Szydlowski / Forum