W szpitalu zmarł 26-letni strażak ochotnik z Makowisk w województwie łódzkim. Mężczyzna razem z rodziną chciał pomóc 60-letniej kobiecie, która wpadła autem do rowu. Zanim dotarli na miejsce, wjechał w nich kolejny samochód. - Doszło do potwornego zbiegu okoliczności - mówią znajomi zmarłego strażaka.
O wypadku, do którego doszło 19 grudnia zeszłego roku, informowaliśmy na tvn24.pl niedługo po zdarzeniu. Aspirant Marcin Pawełoszek z pajęczańskiej komendy policji opowiada, że około godziny 22 przez miejscowość Makowiska przejeżdżała 60-letnia kobieta. Droga była czarna, ale - na co kobieta nie zwróciła najpewniej uwagi - była też pokryta lodem.
- Jej auto zjechało z drogi i zatrzymało się w rowie. Kierująca opuściła pojazd i poszła do znajdujących się w pobliżu zabudowań, żeby poprosić o pomoc - mówi policjant.
Co działo się potem? Grzegorz Rogalewicz, naczelnik Ochotniczej Straży Pożarnej w Makowiskach, mówi, że 60-latka zapukała do drzwi domu, w którym mieszkał 26-letni Piotr.
- Nie dziwię się, że od razu ruszył na pomoc. To był taki właśnie chłopak, zawsze gotowy do akcji. Strażakom pomagał już jako 11-latek. Nic dziwnego, że jak tylko skończył 18 lat, został jednym z nas - podkreśla Rogalewicz.
Poślizg
- W kierunku rozbitego auta szły cztery osoby. Oprócz potrzebującej pomocy kobiety i Piotra na miejsce szły też jego 23-letnia siostra i matka - opowiada naczelnik OSP w Makowiskach.
Zanim grupa zdążyła dojść na miejsce, nadjechał kolejny samochód. Za kierownicą siedziała 19-letnia mieszkanka powiatu.
- Kobieta straciła panowanie nad pojazdem i uderzyła w grupę pieszych idących chodnikiem - przekazuje Pawełoszek.
Na miejscu zginęła 60-latka, która kilka chwil wcześniej prosiła miejscowych o pomoc.
- Byłem w grupie, która pojechała do tego wypadku. Na miejscu zastaliśmy Piotrka i jego siostrę. Mieli tak poważne obrażenia, że na początku ich nie poznaliśmy. Ich matka była w najlepszym stanie, ale miała złamaną rękę - mówi Rogalewicz.
Przegrana walka
Piotr i jego siostra trafili w bardzo ciężkim stanie do szpitala. Po pewnym czasie stan 23-latki poprawił się (kobieta wyszła już ze szpitala), ale młody strażak był cały czas w stanie zagrożenia życia.
- Całe środowisko dopytywało o jego stan zdrowia. Modliliśmy się o niego. Każdego byłoby żal, ale serce nam pękało tym bardziej, że takie nieszczęście dotknęło młodego ojca, świetnego strażaka i po prostu bardzo dobrego człowieka - opowiada naczelnik OSP w Makowiskach.
31 grudnia ze szpitala dotarła tragiczna wiadomość o śmierci 26-letniego strażaka.
- Piotrek pracował na stacji benzynowej, kilkanaście kilometrów od domu. Czasami wracał wieczorem po kilkunastu godzinach, a w nocy rozlegał się alarm. Nigdy nie szukał wymówek, był zawsze w gotowości, chętny, by pomóc. Trudno będzie z nim się pożegnać. To jeszcze nie był jego czas - kończy Grzegorz Rogalewicz.
"Od tragedii do tragedii"
Prokuratura Rejonowa w Pajęcznie prowadzi śledztwo w sprawie spowodowania wypadku ze skutkiem śmiertelnym. 19-latka, która wjechała w grupę pieszych, była w momencie wypadku trzeźwa. Kobieta, jak przekazuje wójt gminy, w której mieszka, od niedawna ma prawo jazdy.
- Doszło do strasznej tragedii. Apeluję jednak, żeby poczekać na ustalenia prokuratorów w tej sprawie. W momencie wypadku panowały bardzo złe warunki atmosferyczne. Wiem, bo sam tego dnia z przerażeniem obserwowałem, jak szybko drogi w regionie zmieniały się w lodowisko - opowiada Jacek Jarząbek, wójt gminy Nowa Brzeźnica.
Wskazuje, że miejsce, w którym doszło do tragedii, jest bardzo niebezpieczne.
- W ciągu sześciu ostatnich miesięcy doszło tam do pięciu wypadków. Żyjemy od tragedii do tragedii. Samorządowcy zwracali uwagę na to już wcześniej. Nie wiem, jak należałoby poradzić sobie z tym problemem, ale z pewnością jest on bardzo realny - zaznacza samorządowiec.
***
Pogrzeb zmarłego strażaka ochotnika odbędzie się w czwartek, 6 stycznia, o godzinie 13.30.
Źródło: tvn24.pl
Źródło zdjęcia głównego: policja Pajęczno