Warszawski Sąd Okręgowy przychylił się do wniosku obrony i obniżył dziennikarzowi motoryzacyjnemu Maciejowi Z. karę do dwóch lat pozbawienia wolności. Z. skazany był w I instancji na trzy lata więzienia za spowodowanie wypadku, w którym zginął inny dziennikarz. Wyrok jest prawomocny.
Sąd Okręgowy w Warszawie na wniosek obrony złagodził wyrok sądu I instancji, który w styczniu br. skazał Z. na trzy lata więzienia bez zawieszenia i osiem lat zakazu prowadzenia pojazdów. Zakaz prowadzenia pojazdów został utrzymany.
Nowi obrońcy Z. nie kwestionowali jego winy, ale wyrok uznali za zbyt surowy. Powołując się na poważny uszczerbek na zdrowiu Z. i jego niekaralność, wnieśli o nadzwyczajne złagodzenie kary oraz o zawieszenie jej wykonania lub o zwrot sprawy sądowi I instancji.
Pełnomocnik oskarżycieli posiłkowych (bliskich ofiary) nie sprzeciwił się wnioskowi o zawieszenie kary. Prokuratura była za utrzymaniem wyroku trzech lat więzienia.
"Nie ma podstaw do zawieszenia kary"
- Nie ma podstaw do zawieszenia kary Macieja Z. z powodu m.in. przewagi okoliczności obciążających nad łagodzącymi - tak sąd uzasadnił prawomocny wyrok 2 lat więzienia dla znanego dziennikarza. Jak uzasadniał sędzia Mariusz Jackowski, stopień zawinienia Z. był znaczny, bo doskonale znał on zasady ruchu i technikę prowadzenia aut, a rażąco naruszył podstawowe przepisy. Podkreślił, że jedynymi okolicznościami łagodzącymi dla Z. była niekaralność i stan zdrowia. Sędzia oświadczył, że nie ma mowy o zastraszającej funkcji kary, ale chodzi o kształtowanie świadomości prawnej społeczeństwa. - Cele spełnia kara, która w odbiorze społecznym jest sprawiedliwa - dodał. Obrońca Z. mec. Ewa Milewska-Celińska nie wykluczyła kasacji do Sadu Najwyższego, choć nie wstrzymuje to wykonania kary. Ojciec Z. nie chciał się wypowiadać.
W lutym 2008 r. ferrari prowadzone - według oskarżenia i sądu I instancji - przez Z., rozbiło się o filar wiaduktu na Mokotowie. Samochód jadący z prędkością 150 km/h - na odcinku, gdzie obowiązywało ograniczenie do 50 km/h - rozpadł się i stanął w płomieniach.
Nie pamięta
Zginął jadący autem dziennikarz "Super Expressu" Jarosław Zabiega.
Maciej Z. został ciężko ranny i długo był w śpiączce. We wrześniu 2010 r. przedstawiono mu zarzut nieumyślnego spowodowania wypadku przez niezmniejszenie prędkości - za co grozi do 8 lat więzienia. On sam oświadczył, że nie pamięta wypadku i odmówił wyjaśnień.
W sądzie prokuratura wniosła o wymierzenie Z. kary czterech lat więzienia i 10-letniego zakazu prowadzenia pojazdów. Wtedy prok. Urszula Jasik-Turowska mówiła, że oskarżony "zapomniał, że jedzie jedną z głównych ulic miasta, a nie bierze udziału w wyścigu czy rajdzie Paryż-Dakar". Obrońca mec. Grażyna Flis wniosła o uniewinnienie Z., powołując się na sprzeczności w zeznaniach świadków co do tego, kto kierował autem.
Jaskrawo naruszył przepisy
W styczniu br. Sąd Rejonowy skazał Macieja Z. na trzy lata więzienia i osiem lat zakazu prowadzenia pojazdów. Sąd podkreślił, że kierowcy drastycznie naruszający podstawowe zasady ruchu muszą się liczyć z karami więzienia bez zawieszenia.
Sąd uznał, że Maciej Z. z winy umyślnej jaskrawo naruszył podstawową zasadę ruchu - kierowania z prędkością pozwalającą na panowanie nad autem i to w miejscu, gdzie była oznaczona nierówność jezdni i nakaz ograniczenia szybkości.
Opinie biegłych i zeznania dwóch świadków nie pozwalają na podważenie, że to Z. kierował ferrari - uznał sąd.
Autor: kris/jk//gak/kdj/k / Źródło: PAP, tvn24.pl