Proces będzie polityczny - tak powiedziała w TVN24 Wanda Łyżwińska, żona posła Stanisława Łyżwińskiego podejrzanego o gwałt i podżeganie do porwania. Łyżwińska jest pewna, że zarzuty wobec jej męża się nie potwierdzą.
Łódzka prokuratura chce postawić Łyżwińskiemu siedem zarzutów - zgwałcenia kobiety, wielokrotnego wykorzystania seksualnego Anety Krawczyk oraz trzech innych kobiet, nakłanianie Krawczyk do usunięcia ciąży oraz podżegania do porwania biznesmena. Łyżwińskiemu może grozić kara do 10 lat więzienia.
Posłanka Łyżwińska nie wierzy w zarzuty i zapewnia, że sąd rozstrzygnie sprawę na korzyść jej męża.
- Już w tej chwili widać, że jeżeli prokuratura w ten sposób postępuje, to działa na zlecenie - powiedziała posłanka. Zaprzeczała jednocześnie doniesieniom prasowym, jakoby jej mąż groził Andrzejowi Lepperowi słowami, że "sam na dno nie pójdzie". - To jest niemożliwe i takie coś na pewno nie miało miejsca - mówiła.
W czwartek komisja regulaminowa i spraw poselskich jednomyślnie opowiedziała się za uchyleniem immunitetu posłowi Stanisławowi Łyżwińskiemu i będzie to rekomendować Sejmowi. Komisja nie podjęła natomiast decyzji w sprawie wniosku o zgodę Sejmu na tymczasowe aresztowanie Łyżwińskiego. Oba wnioski prokuratury - o uchylenie immunitetu i o tymczasowy areszt - mają związek ze śledztwem w sprawie tzw. seksafery w Samoobronie.
Zarzuty śledczych związane z Anetą Krawczyk dotyczą wielokrotnego żądania i przyjmowania przez Łyżwińskiego w związku z pełnioną funkcją posła korzyści osobistych o charakterze seksualnym oraz wykorzystania seksualnego Krawczyk poprzez nadużycie stosunku zależności w związku z zatrudnieniem jej w biurze poselskim. Według prokuratury, w grudniu 2002 r. Łyżwiński miał także nakłaniać Krawczyk do przerwania ciąży, wbrew przepisom ustawy.
Źródło: tvn24
Źródło zdjęcia głównego: TVN24