Stewardessa powiedziała: "ludzie pomóżcie, bo zaraz wszyscy zginiemy". Rzuciłem się do tego mężczyzny, po chwili pomogło mi trzech innych pasażerów. Razem go obezwładniliśmy - opowiada Faktom TVN jeden z pasażerów samolotu z Chicago do Warszawy, na pokładzie którego awanturowało się dwóch pijanych górali.
Z powodu agresywnego zachowania dwóch górali samolot linii LOT lecący z Chicago do Warszawy musiał lądować w Islandii. Mężczyźni zaczęli się w pewnej chwili gonić po pokładzie samolotu, a gdy stewardessa próbowała ich uspokoić, jeden z nich uderzył ją w twarz.
- Była piąta godzina lotu, kiedy zauważyłem jakieś dziwne zamieszanie na pokładzie. Jak się potem okazało, był to awanturujący się mężczyzna, który najpierw uderzył stewardessę, a potem chciał dostać się do drzwi. Stewardessa powiedziała: "ludzie pomóżcie, bo zaraz wszyscy zginiemy" - relacjonuje jeden z pasażerów.
- Rzuciłem się do tego mężczyzny, po chwili pomogło mi trzech innych pasażerów. Razem go obezwładniliśmy, związaliśmy mu ręce i nogi.
"Powinni podziękować"
Rozmówca Faktów TVN nie ukrywa, że w tej sytuacji dziwi go zachowanie LOT-u, który nie podziękował mu, ani innym pasażerom, którzy obezwładnili awanturującego się górala.
Po wylądowaniu obaj górale zostali wysadzeni i przekazani policji. Lot był opóźniony o dwie godziny.
Źródło: tvn24.pl, TVN
Źródło zdjęcia głównego: TVN24/ fot. Kontakt 24