Dziesięć rosyjskich wniosków o uznanie lotu za "humanitarny" zostało odrzuconych przez polskie władze, jeden jest rozpatrywany. Od rozpoczęcia wojny Rosjanie cztery razy dostali zgodę na lot na polskim niebie - dowiedzieli się posłowie z podkomisji zajmującej się lotnictwem cywilnym. Parlamentarzyści usłyszeli również, że wzdłuż całej wschodniej granicy obowiązuje zakaz cywilnych lotów.
O szczegółach - bezprecedensowego - zamykania polskiego i europejskiego nieba dla rosyjskiego lotnictwa rozmawiali we wtorek posłowie z podkomisji do spraw transportu lotniczego. Na ich pytania odpowiadali przedstawiciel Ministerstwa Infrastruktury, szefowie Polskiej Agencji Żeglugi Powietrznej oraz Urzędu Lotnictwa Cywilnego.
- To jest operacja, która nigdy wcześniej w historii lotnictwa nie miała miejsca - komentuje w rozmowie z reporterem tvn24.pl poseł PiS Jerzy Polaczek.
Pierwsi Brytyjczycy
Zamykanie nieba dla Rosjan rozpoczęło się już kilka godzin po zaatakowaniu przez nich Ukrainy, czyli 24 lutego. Taką decyzję swojego rządu pierwsi ogłosili Brytyjczycy. Dzień później dołączyła do nich Polska, gdy opublikowano rozporządzenie Rady Ministrów o podjęciu podobnej decyzji. Trzy dni później - 28 lutego - był już gotowy i obowiązujący państwa Unii Europejskiej dokument Komisji Europejskiej.
- W następnych dniach dołączały kolejne państwa, wyłączając dla Rosjan przestrzeń, którą kontrolują. Kluczowa była m.in. Portugalia, która kontroluje ogromny obszar Atlantyku, a także Kanada i Islandia. Mniej więcej po tygodniu okazało się, że rosyjska flota nie jest w stanie polecieć już na Zachód. Unikalne w dziejach lotnictwa, ale adekwatne do zbrodniczego ataku na Ukrainę - mówi poseł Polaczek.
Dla Rosjan w Europie pozostała jeszcze dostępna przestrzeń lotnicza kontrolowana przez Turcję oraz Serbię, choć politycy Unii Europejskiej, do której aspiruje Serbia, naciskają władze w Belgradzie, by zamknęły całkowicie swoją przestrzeń dla rosyjskich maszyn.
Osiem lotów nad Polską
W sumie od czasu wydania zakazu rosyjskie samoloty przecięły polskie niebo tylko osiem razy. Na takie wyjątki pozwala obowiązujące prawo, gdy lot dostanie status "humanitarnego" lub "awaryjnego".
- Oburzające są dwa przypadki, które w żaden sposób nie wypełniały tej definicji. Mam przekonanie, że zostaliśmy tutaj oszukani - mówi poseł Michał Szczerba z Koalicji Obywatelskiej, który również pracuje w tej sejmowej komisji.
Posłowi chodzi o dwa rejsy Aerofłotu: 3 marca na trasie Moskwa-Sofia-Moskwa i następnego dnia między Moskwą, Budapesztem i znów Moskwą.
- Ewidentnie rejsy wykonano, by zabrać z tych stolic Rosjan, którzy byli tam turystycznie oraz na zakupach - uważa Szczerba.
Jednak według informacji przekazanych przez prezesa PAŻP Janusza Janiszewskiego oraz prezesa ULC Piotra Samsona tych dwóch lotów polskie władze nie mogły zakazać.
Dziesięć odrzuconych wniosków
Jak wyjaśniali urzędnicy, system kontroli lotów składa się z dwóch poziomów. Pierwszy to decyzja władz lotniczych kraju, do którego odbywa się lot. Następnie decyzję weryfikuje jeszcze "Eurocontrol", czyli Europejska Organizacja ds. Bezpieczeństwa Żeglugi Powietrznej. W tym przypadku rządy Bułgarii oraz Węgier uznały loty za "humanitarne", a europejski organ decyzji nie podważył.
Polskie władze lotnicze odrzuciły dziesięć rosyjskich wniosków o zgody na wykonanie lotu. Kolejny jest właśnie rozpatrywany.
Loty do elektrowni atomowych
Kolejne cztery loty, które wywołały poruszenie opinii publicznej, co można było obserwować w mediach społecznościowych - odbyły się na trasie Moskwa-Bratysława-Moskwa oraz Moskwa-Brno-Moskwa. Według wyjaśnień PAŻP i ULC były one związane z przewozami paliwa do tamtejszych elektrowni atomowych. Już wydano także zgody na kolejne tego typu frachty lotnicze.
- Każdy taki lot konsultowany jest również z Polską Agencją Atomistyki. Są one standardowe i bezpieczne - wyjaśniał prezes ULC Piotr Samson.
Na posiedzeniu komisji okazało się również, że część polskiego nieba została całkowicie zamknięta dla cywilnego lotnictwa, nie tylko dla rosyjskich samolotów. Według relacji prezesa Janiszewskiego to pas wzdłuż naszej wschodniej granicy o szerokości około 170 kilometrów. Taka decyzja dotyczy również wschodniej części Słowacji.
- Nie mogę mówić o szczegółach, ale chodzi o potrzeby Wojska Polskiego, sił NATO, w tym armii Stanów Zjednoczonych. Odbywa się tam bardzo intensywny ruch lotniczy, którego nie widać, bo nie może być widać na aplikacjach takich jak Flightradar. Kontrolerzy PAŻP bardzo wspierają tutaj wojskowych nawigatorów - przekazał posłom.
Zamknięcie tej strefy, a także uznanie, że loty wojskowe mają priorytet, ma konkretny wpływ na ruch cywilny. Według danych ULC szybko rosną statystyki opóźnień rejsowych samolotów.
Według prezesa ULC zamknięcie ruchu dla rosyjskich przewoźników doprowadziło do spadku ruchu lotniczego o 38 procent. A to oznacza bardzo wymierne straty finansowe, szacowane dziś na około 30 do 40 milionów złotych.
Źródło: tvn24.pl
Źródło zdjęcia głównego: Shutterstock