Limuzyna, którą przez Warszawę jechał minister Michał Dworczyk, podszywała się pod pojazd uprzywilejowany, by polityk mógł zdążyć na obchody 159. miesięcznicy smoleńskiej - podał "Fakt". Relacjonował, że kierowca "wyciągnął z kokpitu koguta policyjnego, zamocował go na dachu i włączył sygnały świetlne". Pytany o tę sprawę Dworczyk przeprosił i poinformował, że zrezygnował z wykorzystywania auta służbowego. Do opisanej sytuacji odniósł się także rzecznik rządu Piotr Mueller.
"Fakt" napisał we wtorek, że Michał Dworczyk, minister w Kancelarii Prezesa Rady Ministrów, o godzinie 7.40 w poniedziałek udzielił wywiadu w Polskim Radiu, a dziesięć minut później wybiegł z budynku i wsiadł do służbowego samochodu, który miał zawieźć go do kościoła w pobliżu Pałacu Prezydenckiego na mszę z okazji 159. miesięcznicy smoleńskiej. Jak zwrócił uwagę dziennik, minister miał do przejechania około 10 kilometrów w porannych korkach w Warszawie.
"Dworczyk musi jednak bardzo się spieszyć, bo msza w kościele seminaryjnym rozpoczyna się o godz. 8. Jego kierowca zmienia co chwilę pas jazdy, przyspiesza, gdzie tylko jest możliwość, ale korki są nieubłagane" - relacjonował "Fakt".
Limuzyna Dworczyka na sygnałach świetlnych, przez skrzyżowanie na czerwonym
Jak czytamy w artykule, w pewnym momencie w alei Niepodległości "kierowca postanowił podszywać się pod służby". "Wjechał na pas dla autobusów, wyciągnął z kokpitu koguta policyjnego, zamocował go na dachu i włączył sygnały świetlne" - napisał "Fakt". Dodał, że stojący w korku kierowcy ustępowali limuzynie, a na skrzyżowaniu z ulicą Armii Ludowej samochód wiozący Dworczyka przejechał na czerwonym świetle.
Służba Ochrony Państwa przekazała "Faktowi", że samochód, którym jechał minister, nie należał do niej. Pułkownik Bogusław Piórkowski z SOP poinformował, że gdy samochód wiozący VIP-a prowadzi funkcjonariusz SOP, to kierowca podejmuje decyzję o włączeniu sygnałów i "nikt na nas nie może naciskać".
"Fakt" pokazał nagranie "z rajdu limuzyny" byłemu funkcjonariuszowi, który ocenił, że "poniosło kierowcę z KPRM z tym kogutem". "Nie miał do tego uprawnień ani kompetencji" - dodał.
Dworczyk przeprosił. Poinformował, że rezygnuje z samochodu służbowego
Jak napisał "Fakt", Dworczyk odpowiedział na pytania dziennika w tej sprawie i przyznał, że "samochód bezprawnie używał sygnałów świetlnych i dźwiękowych".
"W związku z sytuacją na drodze w dniu 10 lipca i użyciem na krótkim odcinku trasy sygnałów dźwiękowych i świetlnych w samochodzie służbowym, którym podróżowałem jako pasażer, zrezygnowałem z wykorzystywania samochodu służbowego. Będę poruszał się samochodem prywatnym oraz środkami publicznego transportu. Przepraszam za zaistniałą sytuację" - przekazał minister cytowany przez dziennik.
Marek Konkolewski, były policjant, a obecnie ekspert zajmujący się tematyką bezpieczeństwa na drodze, ocenił w rozmowie z "Faktem", że "w przypadku dokonania naruszeń przepisów, przy bezprawnym korzystaniu z sygnałów uprzywilejowania, można skierować nawet wniosek do sądu o ukaranie". "Jeżeli bezprawnie używałby sygnałów uprzywilejowania i stworzyłby realne zagrożenie bezpieczeństwa ruchu, grozi za to kara grzywny do 30 tysięcy złotych. Samochód ze stajni KPRM to nie taxi na sygnale" - dodał Konkolewski.
Rzecznik rządu: do takiego wydarzenia nie powinno dojść
Rzecznik rządu Piotr Mueller, pytany o tę sytuację na wtorkowej konferencji prasowej przez reporterkę TVN24 Agatę Adamek, powiedział, że "do takiego wydarzenia nie powinno dojść". - Pan minister Michał Dworczyk słusznie przeprosił za tę sytuację, która miała miejsce oraz zadeklarował, że zrezygnuje z korzystania z samochodu służbowego w związku z tym faktem - dodał.
Dopytywany, czy będą oczekiwane wyjaśnienia od kierowcy Dworczyka, Mueller odparł: - Oczywiście, że tak, bo ta sytuacja nie powinna mieć miejsca.
Reporter TVN24 pyta Dworczyka, minister milczy
Reporter TVN24 Radomir Wit pytał na sejmowym korytarzu przechodzącego Dworczyka, dlaczego nadużywa władzy i jeździ na sygnale. Minister nie odpowiedział.
Źródło: "Fakt", TVN24