To typowy przykład tworzenia prawa po to, żeby prześladować jedną lub kilka wskazanych osób - mówił o "lex Tusk" Paweł Wojtunik, w przeszłości szef CBA i CBŚ. Gość "Faktów po Faktach" zwrócił przy tym uwagę na sprawę ułaskawienia Mariusza Kamińskiego i Macieja Wąsika jeszcze przed prawomocnym wyrokiem. Jego zdaniem w Polsce obserwujemy "tworzenie bardzo szczegółowych rozwiązań prawnych" i "wykorzystywanie wszystkich instytucji państwa do tego, żeby jedne osoby chronić za wszelką cenę, a inne osoby prześladować za wszelką cenę".
Były szef Centralnego Biura Antykorupcyjnego i Centralnego Biura Śledczego Paweł Wojtunik mówił w "Faktach po Faktach" w TVN24 o komisji do spraw badania wpływów rosyjskich, która ma powstać na mocy obowiązującej już ustawy nazywanej "lex Tusk". Komisja będzie miała uprawnienia pozwalające między innymi na decydowanie o zakazie pełnienia pewnych funkcji do 10 lat oraz o cofnięciu i zakazie poświadczania bezpieczeństwa na 10 lat.
Zdaniem Wojtunika "to typowy przykład tworzenia prawa po to, żeby prześladować jedną lub kilka wskazanych osób". - Myślę, że wszyscy wiedzą, o kogo w tej komisji chodzi i stąd nazwa - dodał, nawiązując do określenia "lec Tusk".
- Co ciekawe, polskie państwo nie potrafi wyegzekwować 10-letniego zakazu pełnienia funkcji publicznych od innych skazanych, na razie nieprawomocnie, mam tu na myśli obecnych ministrów spraw wewnętrznych - powiedział gość "Faktów po Faktach", nawiązując do sprawy ułaskawienia ministra Mariusza Kamińskiego i wiceministra Macieja Wąsika przed prawomocnym wyrokiem.
"To jest publiczne przyznanie się do impotencji polskich służb specjalnych"
Według byłego szefa służb "obydwie te sprawy, toczące się w podobnym czasie, pokazują patologię jaka ma miejsce w Polsce". - To znaczy tworzenie bardzo szczegółowych rozwiązań prawnych pod kątem poszczególnych osób i wykorzystywanie wszystkich instytucji państwa do tego, żeby jedne osoby chronić za wszelką cenę, a inne osoby prześladować za wszelką cenę - mówił.
Wojtunik dodał, że przyjęcie ustawy o komisji "to jest publiczne przyznanie się do impotencji polskich służb specjalnych".
- Wątpię, czy służby specjalne po ośmiu latach bardzo bliskich relacji z polityką i politykami, nadzorowane przez dosyć radykalnych w swoich poglądach i podejściu do służb koordynatorów, będą w stanie doznać takiego olśnienia w ciągu okresu wakacyjnego, sezonu ogórkowego i odkryją to, czego nigdy nie odkryły - ocenił.
Źródło: TVN24