Wybór Włodzimierza Czarzastego na wicemarszałka Sejmu to symboliczny koniec afery Rywina - ocenił w "Rozmowie Piaseckiego" w TVN24 były premier, a obecnie europoseł Leszek Miller. Dodał, że "dzisiaj Czarzasty jest w prawdziwej grupie trzymającej władzę".
Afera Rywina, która wywołała trzęsienie ziemi na polskiej scenie politycznej, wybuchła pod koniec grudnia 2002 roku. Producent filmowy Lew Rywin - powołując się na "grupę trzymającą władzę" - zaproponował redaktorowi naczelnemu "Gazety Wyborczej" Adamowi Michnikowi załatwienie korzystnych zmian w rządowym projekcie nowelizacji ustawy o radiofonii i telewizji za 17,5 miliona dolarów łapówki.
W "grupie trzymającej władzę" mieli być między innymi Leszek Miller, Włodzimierz Czarzasty i Robert Kwiatkowski.
"Dzisiaj Czarzasty jest w prawdziwej grupie trzymającej władzę"
Włodzimierz Czarzasty został wybrany na wicemarszałka Sejmu obecnej kadencji z ramienia Lewicy. Zdaniem Leszka Millera, byłego premiera, obecnie europosła, który był gościem "Rozmowy Piaseckiego" w TVN24, "to jest symboliczny koniec" afery Rywina.
- W moim przypadku stało się to wcześniej, bo ja zostałem posłem w 2001 roku. Ale moich dwóch kolegów (Kwiatkowski i Czarzasty - red.) czekało na ten moment - zaznaczył.
- Najbardziej wzruszyło mnie to, gdy zobaczyłem Zbigniewa Ziobrę - który ścigał tę wyimaginowaną grupę trzymającą władzę - jak głosował za powołaniem Włodzimierza Czarzastego na wicemarszałka - dodał Miller.
Podkreślił, że "dzisiaj Czarzasty jest w prawdziwej grupie trzymającej władzę". - Jest w gronie wysokich urzędników państwowych, którzy rzeczywiście sprawują władzę w Polsce - mówił gość "Rozmowy Piaseckiego".
"Trzeba mieć odwagę i godność, żeby bronić swojej historii, a nie ukrywać się pod skrzydłami PiS-u"
Miller komentował też wybór Stanisława Piotrowicza na sędziego Trybunału Konstytucyjnego.
Zdaniem gościa "Rozmowy Piaseckiego", to "potwierdzenie, że Polska Zjednoczona Partia Robotnicza była kuźnią kadr dla wielu ugrupowań". Zaznaczył, że nie uważa, żeby członkostwo w PZPR było dyskwalifikujące dla sędziego TK. Jednak, w ocenie Millera, Piotrowicz "zachowuje się mało godnie". - Gdyby nie robił tego w sposób infantylny i nie czynił w panice takiego intensywnego procesu zacierania śladów, to byłbym mu w stanie wiele wybaczyć, ale tak to nie - mówił. Były premier wyraził opinię, że słowa Piotrowicza o tym, że bez członkostwa w partii nie zrobiłby kariery jako prokurator, "to jest prymitywne usprawiedliwienie". - Nie było przymusu zapisywania się do PZPR. Nieprawdziwa jest teza, że nikt, kto nie wstąpił do tej partii, nie mógł robić kariery naukowej, politycznej czy gospodarczej. Ludzie, którzy tak mówią, próbują w sposób dosyć prymitywny wybielić swoją przeszłość - stwierdził Miller, który sam był działaczem PZPR, dochodząc do funkcji członka Biura Politycznego Komitetu Centralnego tej partii. Miller podkreślił, że "trzeba mieć odwagę i godność, żeby bronić swojej historii, a nie stosować tego rodzaju wybiegi i ukrywać się pod skrzydłami PiS-u z nadzieją, że zrobi się karierę na krytyce swojego własnego życiorysu".
Miller: po rezygnacji Tuska moje zainteresowanie wyborami prezydenckimi osłabło
Gość "Rozmowy Piaseckiego" poruszył też temat nadchodzących wyborów prezydenckich.
Przyznał, że jego zainteresowanie "wyraźnie osłabło" po tym, jak Donald Tusk poinformował, że nie wystartuje.
Pytany o kandydata Lewicy, odparł: - Wydaje mi się, że dzisiaj z dwóch panów Adrian Zandberg ma większe szanse (niż Robert Biedroń). Większe szanse, że zostanie wysunięty przez Lewicę.
- Z tych polityków średniego i młodego pokolenia, których ja znam, obserwuję, to niewątpliwie jest błyskotliwa gwiazda - mówił o Zandbergu.
Zdaniem Millera, "gdyby dzisiaj były wybory, to Andrzej Duda jest prezydentem na następną kadencję". - Ale znamy takie sytuacje, kiedy kandydat z ogromnymi szansami przegrywał. (...) Żeby powiedzieć, że w całej Polsce nie ma nikogo, kto by wygrał z Andrzejem Dudą, to jest nieprawdziwa hipoteza - zaznaczył.
Autor: ads//plw / Źródło: tvn24
Źródło zdjęcia głównego: tvn24