Na początku lutego grupa byłych premierów i szefów MSZ podpisała deklarację, w której zaapelowała o stworzenie szerokiej listy w wyborach do Parlamentu Europejskiego. Jednym z sygnatariuszy był Leszek Miller. - Włodzimierz Czarzasty uprzedził mnie, że taki telefon od Grzegorza Schetyny może być. Zadzwonił Schetyna, przyjąłem zaproszenie i tyle - mówił Miller w "Rozmowie Piaseckiego" w TVN24. Były premier przyznał też, że własny start w wyborach do europarlamentu uzależnia od decyzji żony.
1 lutego grupa byłych premierów i szefów MSZ podpisała deklarację zawierającą apel o stworzenie szerokiej listy w wyborach do Parlamentu Europejskiego. Pod deklaracją "Koalicja Europejska dla Polski" podpis złożyli szef PO Grzegorz Schetyna, byli premierzy: Ewa Kopacz, Jerzy Buzek, Kazimierz Marcinkiewicz, Włodzimierz Cimoszewicz, Leszek Miller i Marek Belka, a także były szef MSZ Radosław Sikorski.
Miller: sformułowaliśmy apel, ale nie mamy wpływu na partie
- Byli premierzy i byli ministrowie spraw zagranicznych spotkali się nie po to, żeby utworzyć komitet wyborczy, a tym bardziej żeby dyskutować o miejscach w tym komitecie, tylko po to, żeby opracować apel i wysłać go do różnych partii politycznych i organizacji społecznych o utworzenie koalicji z nadzieją, że te partie to podejmą - mówił w "Rozmowie Piaseckiego" Leszek Miller.
- Ale czy te partie to zrobią, to ja nie wiem - zaznaczył. Jako przykład podał Sojusz Lewicy Demokratycznej. - W sobotę jest konwencja i konwencja zdecyduje, w jakiej formule pójdzie SLD. To samo, jeśli chodzi o PSL i inne potencjalne ugrupowania, które mogłyby być w tej koalicji - wskazywał Miller.
Zaznaczył, że sygnatariusze deklaracji "sformułowali apel, ale nie mają wpływu na to, co partie polityczne z nim zrobią".
"Od decyzji żony uzależniam swoją decyzję"
Miller powiedział też, że swój ewentualny start w wyborach do europarlamentu "uzależnia od decyzji żony".
- Moje europosłowanie oznacza, że mnie nie ma w domu, a to jest problem dla mnie i dla żony - wskazywał.
Podkreślił, że "najpierw musi poznać warunki polityczne, które by zaistniały". - Czy ta koalicja powstanie, czy nie (muszę - red.) zobaczyć, jaką mam sytuację domową i wtedy podejmę decyzję - powiedział były premier.
"Zadzwonił Schetyna, przyjąłem zaproszenie"
Miller podkreślał, że podpisanie deklaracji przez byłych premierów związanych z SLD nie było działaniem podjętym wbrew obecnemu przewodniczącemu partii Włodzimierzowi Czarzastemu.
Jak mówił, Czarzasty uprzedził go, że "taki telefon od Grzegorza Schetyny może być". - Byłem uprzedzony. Zadzwonił Schetyna, przyjąłem zaproszenie i tyle - zdradził Miller.
- Takie dywagacje, że stwarzamy presję, że trzymamy Czarzastego za gardło? Tak nie jest - podkreślił.
Miller o powrocie Tuska: raczej w kontekście wyborów prezydenckich
Miller w "Rozmowie Piaseckiego" mówił też o ewentualnym powrocie Donalda Tuska do polskiej polityki.
- Myślę, że jeżeli Donald Tusk wykazałby zainteresowanie polską polityką, to raczej w kontekście wyborów prezydenckich - stwierdził były premier.
Zdradził, że niedawno miał okazję rozmawiać z Tuskiem. - Wtedy odniosłem takie wrażenie, że po pierwsze, nie podjął w tej sprawie decyzji, a po drugie, że jeżeli, to raczej wybory prezydenckie - powiedział.
Zdaniem Millera, "jeżeli jest polski polityk, który ma szansę wygrać z Andrzejem Dudą, to ten polityk nazywa się Donald Tusk".
Autor: ads/adso / Źródło: tvn24