Beskidzkie Centrum Onkologii w Bielsku-Białej od 1 stycznia zamyka izbę przyjęć. Powodem jest brak lekarzy. Jedna trzecia z nich nie zgodziła się na na pracę powyżej 48 godzin tygodniowo. Materiał magazynu "Polska i Świat".
Jedna trzecia rezydentów i specjalistów, zatrudnionych w Beskidzkim Centrum Onkologii wypowiedziała klauzulę opt-out, która pozwalała im na pracę dłuższą niż 48 godzin tygodniowo.
Opinie mieszkańców są podzielone.
- Powinni zarabiać. To jest bardzo ciężka i odpowiedzialna praca - mówią jedni.
- Jest im trudno, ale muszą zrozumieć pacjentów - uważają inni.
Konkurs jest, chętnych brak
Izba przyjęć bielskiej placówki zawiesi działalność 1 stycznia, na razie na trzy miesiące. Dyrekcja ogłosiła konkurs na dyżury lekarskie. Stawka to 80 złotych za godzinę, ale chętnych jak dotąd nie znaleziono.
Według Ministerstwa Zdrowia, klauzulę w całym kraju wypowiedziało trzy i pół tysiąca tysiąca lekarzy. Według organizatorów protestu - cztery i pół. W praktyce oznacza to, że lekarze zaczęli pracować zgodnie z kodeksem pracy i zrezygnowali z dodatkowych dyżurów w szpitalach.
- Wolimy akcję jeden lekarz - jeden etat, niż jeden szpital - jeden lekarz - mówi reporterce TVN24 doktor Filip Dąbrowski.
Efekt jest taki, że wiele szpitali ma problem z dopięciem styczniowego grafiku. W szpitalu Uniwersyteckim w Bydgoszczy dyrekcji udało się rozpisać plan pracy tylko do połowy miesiąca.
- Ja najczęściej pracowałem dwa dyżury w tygodniu, czyli 77-78 godzin tygodniowo, czyli 320 godzin miesięcznie, a teraz będę pracował 200 godzin miesięcznie - opowiada Bartosz Fiałek, lekarz rezydent w Szpitalu Uniwersyteckim numer 2 imienia doktora Jana Biziela w Bydgoszczy.
Konsekwencje mogą być "bardzo duże"
Poważne kłopoty może mieć po nowym roku także Instytut Centrum Zdrowia Matki Polki w Łodzi, gdzie klauzulę wypowiedziało już 200 osób - co drugi zatrudniony tu lekarz. Dyrekcja do tej pory nie ujawniła noworocznego grafiku pracy, chociaż powinien być już dawno znany.
- Jeżeli instytut nie będzie w stanie zapewnić ciągłości pracy, konsekwencje mogą być bardzo duże - ocenia profesor Wojciech Krajewski z Kliniki Anestezjologii i Intensywnej Terapii Medycznej i Instytutu Centrum Zdrowia Matki Polki. Jak dodaje, może być to kara nałożona na Instytut przez Narodowy Fundusz Zdrowia ale również "rzecz najważniejsza" - czyli osłabienie opieki nad pacjentami.
Autor: JZ//rzw / Źródło: tvn24
Źródło zdjęcia głównego: TVN24