Jeszcze dwa, trzy dni pozostanie w szpitalu prokurator Mikołaj Przybył, który w poniedziałek postrzelił się w lewy policzek - poinformowali poznańscy lekarze. Pułkownik przeszedł wczoraj zabieg, który medycy określili jako udany.
- Gdyby pacjent został dwa, trzy dni, to byłoby tyle, ile wystarczy, by bezpiecznie mógł pójść do domu - powiedziała dr Krystyna Mackiewicz, dyrektor Szpitala Klinicznego im. H. Święcickiego w Poznaniu, gdzie od poniedziałku przebywa prokurator.
Zaznaczyła jednocześnie, że rana pułkownika nie jest groźna. - To rana postrzałowa policzka, nie są uszkodzone kości. Nie należy się więc obawiać, że będzie jakiś problem. Operacja przebiegła bez żadnych powikłań - dodała lekarka.
Nie wiadomo, czy Przybył zostanie poddany badaniom psychiatrycznym.
Jak powiedział TVN24 Maciej Błaszczyk ze Szpitala Klinicznego im. Heliodora Święcickiego w Poznaniu, w jego placówce nie obowiązuje taka procedura w stosunku do osób, które próbowały popełnić samobójstwo.
"Pacjent czuje się dobrze. Wszystko w porządku"
Przybył w poniedziałek wieczorem, po tym jak się postrzelił, pomyślnie przeszedł zabieg w Szpitalu Klinicznym im. Heliodora Święcickiego. Początkowo miał on rozpocząć się ok. godz. 18. Został jednak opóźniony o półtorej godziny. Jak wyjaśnił przeprowadzający zabieg Krzysztof Osmola powodem opóźnienia było to, że potrzebni przy zabiegu anestezjolodzy byli zajęci przy innej operacji. Zgodnie z zapowiedziami ordynatora zabieg trwał około godziny.
- Pacjent czuje się dobrze. Wszystko w porządku - podsumował wyniki zabiegu ordynator szpitala. Pytany wcześniej o stan postrzelonego powiedział, że nie budzi on "żadnych większych zastrzeżeń z punktu widzenia medycznego". Dodał, że pułkownik jest "całkowicie przytomny", jego rany są powierzchowne i niezagrażające życiu, a zabieg ma na celu opatrzenie rany.
Osmola dopytywany przez dziennikarzy, jak długo prokurator Przybył pozostanie w szpitalu stwierdził, że "do jutra", czyli do wtorku. Na oddziale pilnuje go żandarmeria wojskowa.
"Miał otwarte oczy i przytomny wzrok"
Już wcześniej dyrektor szpitala im. Hipolita Cegielskiego w Poznaniu (tam najpierw przewieziono prokuratura) mówił w TVN24, że życiu Przybyła nie zagraża niebezpieczeństwo, że został przywieziony w stanie dobrym. - Jest przytomny, ma obrażenia twarzoczaszki - mówił Lesław Lenartowicz.
Reporter TVN24 obserwował prokuratora podczas przewożenia na tomografię komputerową.
- Widziałem prokuratora, który leżał w mundurze na łóżku, którym był przewożony. Miał obandażowaną twarz i głowę. Miał otwarte oczy i przytomny wzrok - powiedział Zakrzewski. Jego zdaniem wszystkie czynności, łącznie z przewożeniem prokuratora na badania odbywały się spokojnie i nic nie wskazywało na to, że są to czynności ratowania życia.
Jak poinformował rzecznik prasowy Komendanta Głównego Żandarmerii Wojskowej po przewiezieniu rannego wojskowego do szpitala, ŻW "zabezpieczyła miejsce zdarzenia oraz bezpośrednio po zakończeniu akcji ratowniczej przystąpiono z prokuratorami wojskowymi do realizacji czynności dochodzeniowo-śledczych, których celem jest zabezpieczenie śladów i dowodów".
Prokurator próbował popełnić samobójstwo?
Prokurator podczas konferencji prasowej zarzucił Prokuraturze Generalnej złe decyzje dotyczące planów zmian w prokuraturze wojskowej. Powiedział, że proponowane przez nią rozwiązania, m.in. przejście prokuratorów wojskowych do cywilnych struktur jest "rozwiązaniem nieprawidłowym". - Sprawy karne dotyczące wojska rozmyją się w setkach innych i nie będzie już możliwości prowadzenia śledztw z taką dokładnością i skrupulatnością, jak do tej pory. (...) Jako prokuratorzy wojskowi prosimy o poszerzenie kompetencji umożliwiającej nam ściganie wszystkich przestępstw popełnianych na szkodę Wojska Polskiego - zaapelował.
Następnie oświadczył: - W dniu dzisiejszym staję w obronie honoru prokuratorów wojskowych i sędziów wojskowych, których określa się jako nieprzydatnych i anachronicznych. W mojej ocenie należy odejść od systemu statystyki liczenia spraw przypadających "na głowę" prokuratora czy sędziego, a zacząć liczyć pieniądze każdej z tych spraw, jakie traciło i traci państwo polskie na skutek przestępstw popełnianych przez zorganizowaną przestępczość o charakterze gospodarczym, żerującą na budżecie Wojska Polskiego i w tym zakresie rozliczać z działalności wojskowy wymiar sprawiedliwości.
WPO odpiera zarzuty mediów i Prokuratury Generalnej
Na konferencji zarzucił mediom manipulację.
Po umorzeniu przez warszawską Prokuraturę Okręgową śledztwa ws. "przecieku" ze śledztwa smoleńskiego, media ujawniły, że prowadząca początkowo to postępowanie prokuratura wojskowa w Poznaniu zbierała m.in. billingi dziennikarzy. Okazało się, że oskarżyciele wystąpili do operatorów także z żądaniem ujawnienia treści sms-ów z kilkunastu numerów telefonów. Po tych informacjach głos w sprawie zabrała Prokuratura Generalna, której Rzecznik prok. Mateusz Martyniuk stwierdził, że takie „żądanie bez zgody sądu jest prawnie niedopuszczalne”. Z opinią tą zgodziło się wielu ekspertów. Byli wśród nich między innymi prok. Jacek Skała ze Związku Zawodowego Prokuratorów i Pracowników Prokuratury RP oraz prok. Małgorzata Bednarek, szefowa prokuratorskiego stowarzyszenia "Ad Vocem".
Na poniedziałkowej konferencji prasowej płk Mikołaj Przybył skrytykował za te oceny wszystkie wymienione osoby. Wcześniej w rozmowie z tvn24.pl zaznaczał, że prokuratorzy działali zgodnie z prawem i w sprawie sms-ów nie musieli pytać o zgodę sądu. Podkreślił też, że ostatecznie żadne treści wiadomości tekstowych nie zostały im ujawnione. To samo pisał w publikowanych na stronach Naczelnej Prokuratury Wojskowej oświadczeniach. Płk Przybył konsekwentnie powtarzał, że w chwili zwracania się o billingi prokurator nie wiedział, do kogo należy dany numer telefonu.
Z akt śledztwa wynikało jednak co innego. W materiałach śledztwa załączone były bowiem e-maile redaktora Macieja Dudy z tvn24.pl, w których podaje swój numer, a także notatka jednego z prokuratorów Naczelnej Prokuratury Wojskowej, po rozmowie z dziennikarzem „Rzeczpospolitej” Cezarym Gmyzem. Prokurator opisał w niej, że 11 listopada zadzwonił do niego red. Gmyz i zostawił wiadomość: "Dzień dobry, Cezary Gmyz, redakcja „Rzeczpospolitej”, uprzejmie proszę o kontakt pod numerem stacjonarnym 22 629…. lub komórkowym 607……, dziękuję bardzo."
Źródło: tvn24.pl, PAP, TVN24
Źródło zdjęcia głównego: TVN24