Lech Kaczyński nie chciał naruszać obowiązującego kompromisu ws. aborcji - przypomniała w poniedziałek w Radiu Zet Ewa Junczyk-Ziomecka. Była minister w kancelarii ówczesnego prezydenta i konsul w Nowym Jorku mówiła też o okolicznościach podpisania przez Marię Kaczyńską apelu sprzeciwiającego się zmianom w konstytucji w tym zakresie.
Ewa Junczyk-Ziomecka była w poniedziałek gościem Moniki Olejnik w Radiu Zet. Mówiła m.in. o okolicznościach spotkania dziennikarek z prezydentową Marią Kaczyńską, które odbyło się 8 marca 2007 r. Rozmowy dotyczyły sytuacji kobiet w Polsce. Pod koniec spotkania Monika Olejnik zaproponowała podpisanie apelu do parlamentarzystów, w którym uczestniczki sprzeciwiały się propozycji wprowadzenia do konstytucji ochrony życia od chwili poczęcia.
- Wtedy była dyskusja i propozycja, aby zmienić zapis w konstytucji. W konstytucji są dwa artykuły, które na ten temat mówią, art. 30 i 38, który mówi, że o nienaruszalności, prawie do życia i nienaruszalności "przyrodzona i niezbywalna godność człowieka stanowi źródło wolności i praw człowieka i obywatela, jest ona nienaruszalna, a jej poszanowanie i ochrona jest obowiązkiem władz publicznych". Chodziło o to, żeby tak zmienić tą konstytucję w ówczesnej dyskusji, aby ten człowiek zaczynał się już w momencie zapłodnienia - przypomniała Junczyk-Ziomecka.
"Nie wykręcała się od swojego podpisu"
Pod apelem podpisała się Maria Kaczyńska, za co spadła na nią ostra krytyka ze strony ojca Tadeusza Rydzyka. Jak tłumaczyła Junczyk-Ziomecka, prezydentowa nigdy nie cofnęła swojego stanowiska i doskonale zdawała sobie sprawę, czego dotyczy podpisany przez nią apel.
- Nie wykręcała się od swojego podpisu, a nawet mówiła o swoim mężu. (...) Ona była samodzielna, ale nigdy nie wypowiadała się niezgodnie z tym, co myślał jej mąż, prezydent Rzeczpospolitej. I później, kiedy po tym apelu podpisanym przez nas 8 marca, później były jeszcze różne wywiady, w różnych pismach kobiecych, ale nie tylko, gdzie ona powoływała się także na swojego męża, prezydenta, mówiąc: to jest katolik, tak samo jak ja, chodzimy do kościoła, jesteśmy wychowani w duchu wartości chrześcijańskich, ale mój mąż nie jest radykalny, nie jest fundamentalistą - podkreślała Junczyk-Ziomecka.
Dodała, że Lech Kaczyński poczuł się urażony słowami Rydzyka, który nazwał prezydentową "czarownicą". - Prezydent Kaczyński był niezwykle wrażliwy i chronił nie tylko dobre imię kancelarii prezydenta, ale także poczuł się osobiście urażony tym określeniem Radia Maryja wobec prezydentowej, wobec jego małżonki. (...) to określenie i tamta awantura, która wynikła po tym apelu, tak jak pamiętam, bardzo go zabolała - wspominała Junczyk-Ziomecka.
Lech Kaczyński był przeciwny naruszaniu kompromisu w sprawie aborcji. W 2007 r. mówił: - Wysoce sobie cenię koalicję, która jest w stanie zmienić Polskę, natomiast jeżeli chodzi o sprawy związane z aborcją, to uważam, że osiągnięty piętnaście, czy czternaście lat temu kompromis, jest kompromisem, którego nie wolno naruszać.
- On to mówił dwukrotnie, powiedział, powtarzam: nie wolno naruszać (kompromisu w sprawie aborcji - red.) - podkreślała Junczyk-Ziomecka.
Chcą zaostrzenia przepisów
Do marszałka Sejmu wpłynęło już zawiadomienie o zawiązaniu Komitetu Inicjatywy Ustawodawczej "Stop Aborcji", wraz z informacją o zbieraniu podpisów pod obywatelskim projektem ustawy całkowicie zakazującej zabiegu przerywania ciąży.
Zgodnie z obowiązującym stanem prawnym w Polsce aborcja jest legalna w trzech przypadkach: - gdy ciąża stanowi zagrożenie dla życia lub zdrowia kobiety; - gdy badania prenatalne lub inne przesłanki wskazują na duże prawdopodobieństwo ciężkiego i nieodwracalnego upośledzenia płodu albo nieuleczalnej choroby zagrażającej jego życiu; - gdy ciąża powstała w wyniku czynu zabronionego.
Autor: kg//rzw / Źródło: Radio Zet
Źródło zdjęcia głównego: prezydent.pl / Wikipedia (CC BY-SA 3.0)