Piotr Kuryło, który przy niemal 40-stopniowym upale porzucił psa przed schroniskiem, jednak biegnie do Aten. Jak tłumaczy, zrozumiał swój błąd i chce w ten sposób zwrócić uwagę na złe traktowanie zwierząt.
Kuryło zostawił przed schroniskiem przygarniętego kilka miesięcy temu psa. Zwierzę przywiązał do bramy, a wszystko nagrała kamera monitoringu. Następnego dnia wybiegał do Aten. Po fali krytyki, jaka na niego spadła, przerwał bieg.
W środę w rozmowie z TVN24 przyznał, że jednak zamierza go kontynuować. Jak powiedział, namówili go do tego ludzie, którzy wspierali go i mówili, by się nie poddawał.
Tłumaczył, że zrozumiał swój błąd i biegnąc, chce promować akcję przestrzegającą przed zostawianiem w upał psów w zamkniętym aucie.
Jak powiedział, ma nadzieję, że Urząd Marszałkowski sfinansuje mu bieg przez "dolinę śmierci".
Zawiadomienie do prokuratury
W poniedziałek właścicielka schroniska Marta Chmielewska złożyła do prokuratury zawiadomienie o możliwości popełnienia przestępstwa. Jak tłumaczyła w poniedziałek w rozmowie z TVN24 do takiego kroku skłoniło ją zachowanie Kuryły.
- Próbowaliśmy nawiązać z nim kontakt w sprawie tej suczki, upewnić się, czy to on jest właścicielem. Jego reakcja, sposób, w jaki się do tego psa odnosi, skłoniła nas do tego, by złożyć to doniesienie - tłumaczyła, dodając, że biegacz wyrażał się o suczce z ironią.
Chmielewska podkreśla też, że ma nadzieję, iż nagłośnienie sprawy skłoni do refleksji inne osoby, które chciałyby pozbyć się niechcianych zwierząt.
"Drugi raz bym tego nie zrobił"
Sam Kuryło, który znany jest z udziału w morderczych biegach, tłumaczył w poniedziałek, że nie miał innego wyboru, ponieważ kolejnego dnia wybiegał do Grecji. - Ta decyzja została podjęta w ostatniej chwili. Trzeba już było oddać tego psa, chociaż wcześniej obiecywałem, że będę go długo trzymał, aż do końca - mówił.
Pytany o to, dlaczego nie mógł pozostawić psa pod opieką kogoś z rodziny lub znajomych, Kuryło wyjaśniał, że "to jest bardzo stary pies, bez zębów". - Często wymaga jakiegoś leczenia, może dlatego - dodawał.
- Zrobiłem, jak mogłem. Drugi raz bym tego nie zrobił, bo nie wiedziałem, że to się tak potoczy - mówił.
Za porzucenie psa grozi kara ograniczenia wolności, grzywny lub pozbawienia wolności do lat dwóch.
Autor: js/ja / Źródło: tvn24
Źródło zdjęcia głównego: tvn24