Znikające zdjęcia, zamknięte drzwi, scena-symbol. Kulisy sądowej rewolucji

"Dobra zmiana" w Trybunale Konstytucyjnym
Trybunał polityczny
Źródło: tvn24
Kulisy sądowej rewolucji, której symbolem są nie tylko znikające z korytarzy Trybunału Konstytucyjnego zdjęcia poprzedników, czy gabloty z historią konstytucji. O wiele bardziej wymowne stały się drzwi tej instytucji - zamknięte dla mediów, a otwarte dla polityków rządzącej partii. Opowiadają o tym Tomaszowi Marcowi urzędnicy i prawnicy, do niedawana pracujący w Trybunale Konstytucyjnym. Materiał programu "Czarno na białym" TVN24.
TVN24
Dowiedz się więcej:

TVN24

Więcej o tej sprawie w weekendowym wydaniu MAGAZYNU TVN24.

Historia rewolucji w Trybunale Konstytucyjnym zaczyna się w grudniu 2016 roku. Po wątpliwym pod względem prawnym mianowaniu na prezesa Trybunału, Julia Przyłębska pojechała prosto do jego siedziby przy al. Szucha w Warszawie. Tam niczym gospodarz przywitał ją Mariusz Muszyński. Jeszcze tego samego dnia w TK rozpoczęła się rewolucja.

O tym jak tzw. dobra zmiana w Trybunale Konstytucyjnym wyglądała od środka reporterowi TVN24 opowiedzieli pracownicy, urzędnicy i doświadczeni prawnicy z tytułami naukowymi.

Pierwszy dzień tzw. dobrej zmiany

21 grudnia 2016 roku prezes Julia Przyłębska zakazała organizowania konferencji prasowych wewnątrz siedziby TK. Była to jedna z pierwszych decyzji nowej prezes. Drzwi Trybunału zostały zamknięte dla mediów.

- Pani prezes wydała polecenie, żebym przeniósł się do innego pokoju - oświadczył 21 grudnia 2016 roku prof. Stanisław Biernat, wówczas wiceprezes i sędzia z najdłuższym stażem w TK.

- Chcieli wyrzucić Biernata pod jego nieobecność - wyjaśniał Piotr Rachtan, były pracownik TK. - Zrobiła się z tego oczywiście awantura i gruba nieprzyzwoitość - dodał.

Jak powiedział jeden z byłych pracowników, który chciał zachować anonimowość, "po prostu wyniesiono meble" z gabinetu sędziego.

- Prawdopodobnie już wcześniej miał jakieś informacje, że może dojść do czegoś takiego. Tak że wszystkie dokumenty - wiadomo sędziowie mają akta, trzeba pilnować, są za to odpowiedzialni - zostały przez asystenta Biernata odpowiednio zabezpieczone - dodał.

- Nie mam słów komentarza do takiego zachowania i wielu innych, które tam miały miejsce - ocenił były pracownik TK.

Tego samego dnia nowe władze TK zlikwidowały "Obserwatora Konstytucyjnego" - portal edukacyjny prowadzony przez Piotra Rachtana. Publikował w nim eksperckie artykuły, tłumaczące sens wyroków i przepisów prawa. "Obserwator" kwestionował między innymi prawo Julii Przyłębskiej do kierowania Trybunałem.

- Muszyński nakazał w pierwszej kolejności wyłączyć "Obserwatora", a potem powyłączać lub dokonać innych zmian na stronach internetowych, oficjalnych, trybunalskich - opowiedział Rachtan.

Z witryny TK zniknęły tytuły naukowe sędziów, którzy w większości są profesorami. Nieoficjalnie mówiono, że usunięto je, gdyż Przyłębska ma stopień magistra. Następnie ze ścian w gmachu TK nowa władza pozdejmowała zdjęcia poprzednich sędziów Trybunału. Zostały spakowane i przeniesione do piwnicy.

- Usunięto również gabloty, w których były oryginał konstytucji Księstwa Warszawskiego oraz kserokopie i faksymile różnych dokumentów Sejmu Wielkiego - mówił anonimowo były pracownik.

Nie wie, co się stało z tymi materiałami. - Być może trafiły, jeśli nie na korytarz, to do magazynu - przypuszczał mężczyzna.

Nieoczekiwana odpowiedź na życzenia świąteczne

Pierwszy dzień urzędowania na stanowisku prezesa TK Przyłębska zakończyła mailem do wszystkich pracowników sądu. Złożyła w nim świąteczne życzenia.

Następnego dnia otrzymała pierwszą odpowiedź na wysłane życzenia. Autorem był konstytucjonalista z habilitacją z nauk prawnych, człowiek z imponującym dorobkiem naukowym. "Szanowna Pani, w załączeniu przesyłam wypowiedzenie mojej umowy o pracę. Ewidentne naruszenia Konstytucji, które miały miejsce w ciągu dwóch ostatnich dni, uczyniły Trybunał Konstytucyjny organem zależnym. Sumienie nie pozwala mi na pracę w instytucji, która stanęła na straży niekonstytucyjnych ustaw" - napisał były pracownik w wiadomości do Julii Przyłębskiej, którą otrzymali wszyscy pracownicy TK.

Do akcji wkroczył Mariusz Muszyński. Napisał oficjalne, urzędowe pismo z następującym żądaniem: "Proszę o przeproszenie pracodawcy za rażące naruszenie prawa do krytyki (…). Zachowanie w przedmiotowej sprawie oraz korespondencję odbieram jako naruszenie zasad współżycia społecznego i przekroczenie prawa do krytyki oraz przejaw braku lojalności". "Oczekuję dokonania (…) przeprosin w terminie 7 dni" - napisał Muszyński.

Politycy w Trybunale

W czasie, gdy coraz trudniejszy dostęp do TK zaczęli mieć dziennikarze, rozprawy coraz częściej się nie odbywały, a te, które były prowadzone, nie mogły być nagrywane. Udostępniany był obraz z jednej kamery. W tym samym czasie Trybunał otworzył swoje drzwi dla polityków Zjednoczonej Prawicy. Politycy zaczęli pojawiać się w miejscach, które do tej pory były dla nich niedostępne.

- Sam widziałem kilku polityków, którzy wchodzili do gabinetów prezesa, wiceprezesa - relacjonował jeden z byłych pracowników.

- Pojawiali się w tej części sądu, która zawsze była niedostępna dla nich - mówił inny mężczyzna.

Goście z Wiejskiej

Arkadiusz Mularczyk, poseł Solidarnej Polski jest jednym z najczęstszych gości na Szucha.

- Rozmowy dotyczyły sprawy U1/17, czyli kwestii uchwał, dotyczących trzech sędziów. W składzie był między innymi pan Muszyński. Wtedy to się zbiegało z wizytą pana Mularczyka w Trybunale - opowiedział jeden z byłych pracowników TK.

U1/17 to sprawa, w której Zbigniew Ziobro podważał wybór tzw. starych sędziów TK: Zubika, Tulei i Rymara. - Nie ustalam z panią sędzią wyroków - powiedział Mularczyk, pytany o rozmowę w Trybunale.

- Jestem posłem, który reprezentuje Sejm w sprawach przed Trybunałem Konstytucyjnym. Składam również wnioski do Trybunału - tłumaczył Mularczyk w rozmowie z reporterem. Dodał, że "wchodzi to w zakres obowiązków", jakie pełni.

- Spotkałem Arkadiusza Mularczyka (w TK - red.) w dniu, w którym nie było rozprawy, w godzinach popołudniowych, przed godziną 16. Nie jestem w stanie wytłumaczyć, co robił w Trybunale - powiedział jeden z rozmówców reportera TVN24.

Mularczyk nie był jedynym gościem na Szucha. Jeden z pracowników mówił, że w widział w gmachu posła PiS, koordynatora służb specjalnych Mariusza Kamińskiego.

- Minąłem się z nim przy toaletach prezesów. To jest taki przedsionek czy korytarz, który prowadzi bezpośrednio do sekretariatu prezesa Trybunału - powiedział mężczyzna.

Rzecznik Mariusza Kamińskiego na pytanie o wizyty w Trybunale, poinformował, że nie może komentować tej sprawy. Jak relacjonował jeden z byłych pracowników TK, Kamiński może mieć wiele powodów do odwiedzania Trybunału. - Od wizyty zapoznawczej po taką, jakiej nigdy nie chciałbym (jako prawnik) w tym kraju wiedzieć, że miała miejsce - ocenił.

Inny mężczyzna powiedział, że we foyer siedziby TK spotkał posła PiS Stanisława Piotrowicza. - W Trybunale Konstytucyjnym byłem wielokrotnie, bo chcę państwu przypomnieć, że wielokrotnie reprezentowałem Sejm przed Trybunałem - skomentował Piotrowicz.

W obecnym i w zeszłym roku poseł PiS, były peerelowski prokurator, nie reprezentował Sejmu w Trybunale ani razu.

Byli prezesi TK mówią zgodnie, że poza oficjalnymi uroczystościami i spotkaniami, takie wizyty polityków w Trybunale nie zdarzały się nigdy.

Jerzy Stępień powiedział, że obecność koordynatora służb specjalnych w TK poza określonymi okazjami jest oznaką pojawienia się elementu państwa policyjnego.

- Tego rodzaju podejrzenia, które zawsze będą związane z jakimiś dziwnymi relacjami z politykami, będą osłabiały bardzo poważnie autorytet sędziów - dodał prof. Marek Safjan, były prezes TK.

"Najbardziej mroczna postać" Trybunału

W nowym Trybunale Konstytucyjnym dużą władzę od prezes Przyłębskiej otrzymał Mariusz Muszyński. - Sąd konstytucyjny jak każda instytucja ma wewnątrz telewizję przemysłową z oczywistych względów bezpieczeństwa i wszelkich innych. No i pan sędzia dubler był uprzejmy oglądać tę telewizję. Nie wiem czy dlatego, że fascynowała go wewnętrzna struktura instytucji, czy obieg ludzi - relacjonował jeden z byłych pracowników.

To Muszyński jest odpowiedzialny za rewolucję kadrową w Trybunale. - To była taka formuła, że nie pasuje pan, pani do nowej wizji - mówił mężczyzna, który już nie pracuje w sądzie konstytucyjnym o powodach zwolnień.

- To jest w ogóle najbardziej mroczna postać, jaką TK ma od początku swojego istnienia w swych murach - powiedział jeden z byłych pracowników. - Nie wiem, czy ten sąd konstytucyjny jeszcze się dźwignie. Czy w ogóle odzyska zaufanie, którym przez lata był darzony - dodał.

Autor: tmw//plw / Źródło: tvn24

Czytaj także: