Pięcioletni Kacper od urodzenia mieszka w Domu Małego Dziecka w Łodzi. Nikt nie chce go adoptować, ponieważ matka zaraziła go wirusem HIV. - Pokochanie chłopca wcale nie wymaga odwagi - mówią jego opiekunowie z placówki. Doskonałym tego przykładem jest małżeństwo z Torunia, które pełni funkcję rodziny zastępczej dla dwójki dzieci z wirusem HIV.
Grażyna Madlińska, opiekun prawny chłopca, tłumaczy, że "ludzie się po prostu boją". - Często są to rodziny, które długo oczekują dziecka i chcą, żeby było zdrowe. Obawiają się komplikacji, które mogą się tragicznie skończyć - ocenia. Pracownicy domu dziecka, nie są w stanie przekonać potencjalnych rodziców do adopcji zarażonego malucha.
- Ten stereotyp (obawa przed zakażeniem, drogą fizycznie niemożliwą do zakażenia), który tkwi w społeczeństwie jest dużą przeszkodą - przyznaje Seweryńska.
Życie z nosicielem nie jest niebezpieczne
Tymczasem specjaliści zapewniają, że życie pod jednym dachem z nosicielem wirusa HIV, dla innych wcale nie musi być zagrożeniem.
- HIV przenosi się tylko trzema drogami: przez krew, kontakty seksualne oraz z matki na dziecko. W przypadku adoptowania dziecka możliwa jest tylko ta pierwsza opcja. Trudno wyobrazić sobie sytuację, że dziecko, które się skaleczy i swoją krwią będzie polewało również skaleczone miejsce na skórze swojego opiekuna - uspokaja dr n. med. Dorota Rogowska-Szatkowska, członek Zarządu Polskiego Towarzystwa Naukowego AIDS.
Płucienniczakowie się nie boją
Takich obaw nie ma np. małżeństwo Płucienniczak z Torunia, które jest rodziną zastępczą dla siedmiorga dzieci. Dwoje z nich to Damian i Martyna, którzy są nosicielami HIV. - Ludzie często mylą, czym jest wirus HIV, a czym AIDS i mówią: pani ma dzieci chore na AIDS. A ja mówię: nie, moje dzieci są tylko nosicielami wirusa - mówi Elżbieta Płócienniczak.
Ludzie często mylą, czym jest wirus HIV, a czym AIDS i mówią: pani ma dzieci chore na AIDS. A ja mówię: nie, moje dzieci są tylko nosicielami wirusa HIV
Jej pociechy wiedzą, czym jest wirus HIV. Wiedzą także, że muszą brać leki i regularnie chodzić na badania. - Kiedyś zapomniałam dać Martynce jednego z leków, a ona mówi: mama jeszcze ten lek, ja nie chcę umrzeć - opowiada pani Elżbieta.
Według niej, od wychowywania dzieci z wirusem HIV, trudniejsze jest oswajanie z nim innych. - Nie ukrywamy cukrzycy, żółtaczki, dlaczego mamy ukrywać to? Zwłaszcza w przypadku dzieci, które nie z własnej woli się zakaziły, tylko los ich skazał na takie życie - podsumowuje zastępcza matka.
Źródło: tvn24
Źródło zdjęcia głównego: TVN24