Po złożeniu wniosku o konstruktywne wotum nieufności dla rządu, PiS ruszyło w teren. Według Jarosława Kaczyńskiego potrzebna jest dyskusja, która pokaże społeczeństwu "sprawy tak, jak się naprawdę mają". - Kto będzie tego rządu bronił, powinien być później w wyborach parlamentarnych rozliczony i trzeba go móc pokazać palcem - uważa szef PiS.
Jarosław Kaczyński spotkał się w niedzielę z mieszkańcami Międzyrzecza (woj. lubuskie). Swoje wystąpienie zaczął od krótkiej charakterystyki "tego, co zobaczyliśmy na tych taśmach".
- Pierwsza sprawa, niesłychanie ważna, to jest pogarda. Pogarda dla polskiego społeczeństwa. To jest ta murzyńskość, o której mówi minister Sikorski. To jest te 7 złotych, o czym mówi sam Tusk. To jest ta Polska wschodnia, o której ktoś tam inny mówi - zaczął prezes PiS, podkreślając, że właśnie te sformułowania wyrażają pogardę polityków Donalda Tuska wobec Polaków.
- Ale jest też coś innego, co wyraża tę pogardę w sposób bardziej zakamuflowany, ale bardzo łatwy do rozszyfrowania. To jest ten styl. To rozpasanie premiera - dodał.
"Tu nikt nie chce współpracować"
Kaczyński mówił, iż początkowo, po opublikowaniu rozmów, wydawało się, że "szok jest tak duży, że jest możliwość zmiany rządu". Podkreślał, że PiS uważał to za bardzo mało prawdopodobne, ale uznał jednocześnie, że brak próby dialogu z innymi ugrupowaniami parlamentarnymi byłby nieuczciwy wobec społeczeństwa.
- Spróbowaliśmy rozmawiać z innymi partiami z opozycji, z PSL nawet pośrednio, bo z tamtej strony też padały różne sygnały. Ale okazało się, że to wszystko nieprawda, że tu nikt nie chce współpracować - mówił.
Dlatego, jak wyjaśnił, PiS złożył wniosek o konstruktywne wotum nieufności dla rządu z prof. Piotrem Glińskim jako kandydatem na premiera. Kaczyński przekonywał, że Gliński to znakomity kandydat, wyjątkowo uczciwy, "który by mógł na te wzburzone dziś polskie fale wylać dużo oliwy".
Kaczyński przyznał, że zdaje sobie sprawę, że "na 90 albo 90-parę procent ta kandydatura zostanie odrzucona".
"Co w dziesięć minut można powiedzieć?"
Przypomniał, że gdy Sejm zajmował się w ubiegłym tygodniu wnioskiem o wotum zaufania wobec rządu, kluby miały po 10 minut na wypowiedzi. - Co w dziesięć minut można powiedzieć? - pytał. Według szefa PiS dyskusja w związku z wnioskiem PiS o wyrażenie rządowi wotum nieufności "pozwoli choćby w sposób elementarny przedstawić społeczeństwu w parlamencie sprawy tak, jak się naprawdę mają i to jest ogromnie ważne".
Jego zdaniem, "ten fatalny rząd w normalnym demokratycznym kraju (...) upadłby już dziesięć razy". - Kto będzie tego rządu bronił, powinien być później, w trakcie wyborów parlamentarnych z tego rozliczony i trzeba go móc pokazać palcem - podkreślił.
"Nie chcę tego cytować"
Kaczyński odniósł się również do ujawnionego nagrania rozmowy szefa MSZ Radosława Sikorskiego z byłym ministrem finansów Jackiem Rostowskim i słów szefa polskiej dyplomacji na temat polsko-amerykańskiego sojuszu.
- Nie ma żadnej innej możliwości obrony Polski niż poprzez sojusz ze Stanami Zjednoczonymi. A co o tym sojuszu mówi minister Sikorski? Nie chcę tego cytować, bo to można powiedzieć jest najobrzydliwsze z tego wszystkiego, co tam zostało powiedziane - stwierdził szef PiS.
"Jak są grzeczni, to nie przy kobietach"
Kaczyński, odnosząc się do nagranych rozmów, przyznał, że "to nie jest tak, że mężczyźni, kiedy się spotykają, nawet ci kulturalni, dobrze wychowani, czasem nie użyją tzw. męskiego słowa - Każdy wie, że użyją, jak są grzeczni, to nie przy kobietach - stwierdził.
- Ale ten język, który tu był stosowany jest nie tylko wulgarny, on jest też niesłychanie wręcz obrzydliwy, to jest ten cały system skojarzeń takich obscenicznych, fatalnych, to pokazuje typ kultury tych ludzi - ocenił szef PiS. Według niego, tacy ludzie "nie powinni rządzić, to jest oczywiste". Jego zdaniem, obecnie próbuje się sprowadzić problem upublicznionych nagrań do tego, "kto podsłuchiwał". - Oczywiście ja nie mówię, że to nie jest ważna sprawa, ale to jest sprawa tu trzeciorzędna. Tu przede wszystkim pokazano, jak jest - skwitował.
Autor: jl//gak/zp / Źródło: PAP