Bydgoski sąd okręgowy oddalił powództwo przeciwko Jarosławowi Kaczyńskiego, które złożył senator Krzysztof Brejza - poinformowała w mediach społecznościowych Dorota Brejza, żona polityka i jego adwokatka. Zwróciła uwagę na jej zdaniem "błyskawiczne procedowanie sądu", bez przeprowadzenia "ani jednej rozprawy". - Zastosowano jakąś specjalną procedurę dla Kaczyńskiego - ocenił Krzysztof Brejza i zapowiedział apelację. Sprawa dotyczy wypowiedzi prezesa PiS na temat inwigilacji Pegasusem.
Grupa badaczy z Citizen Lab wykazała w grudniu ubiegłego roku, że senator Krzysztof Brejza był inwigilowany za pomocą systemu Pegasus przed wyborami parlamentarnymi w 2019 roku, kiedy był szefem sztabu wyborczego Koalicji Obywatelskiej.
W styczniu prezes Prawa i Sprawiedliwości Jarosław Kaczyński potwierdził w wywiadzie dla tygodnika "Sieci", że polski rząd kupił Pegasusa. Stwierdził jednak, że "wszystkie opowieści pana Brejzy są puste, nic takiego nie miało miejsca". "Przypominam, że on sam pojawia się w sprawie inowrocławskiej w poważnym kontekście, jest tam podejrzenie poważnych przestępstw. Z wyborami nie miało to nic wspólnego" - powiedział Kaczyński.
W reakcji na wywiad Brejza pozwał Kaczyńskiego za - jak wyjaśniał - "pomawiające stwierdzenia będące próbą ratowania dramatycznego wizerunku władzy, która posunęła się do nielegalnej inwigilacji opozycji w kampanii wyborczej".
"Błyskawiczne procedowanie sądu", ani jednej rozprawy, pozew oddalony
Dorota Brejza, żona senatora KO i jednocześnie jego pełnomocniczka, napisała w czwartek w mediach społecznościowych, że Sąd Okręgowy w Bydgoszczy oddalił powództwo "wyłącznie na podstawie pism procesowych, bez wysłuchania powoda, bez ani jednej rozprawy, w trybie zamkniętym nie tylko dla opinii publicznej, ale też dla strony i jej adwokata".
Wskazała, że było to możliwe na podstawie przepisów związanych z pandemią wywołaną przez koronawirusa. "Sąd uznał, że w czerwcu 2022 roku, kiedy to w sądzie nikt nie nosi masek, zagrożenie COVID-owe jest tak duże, że należy całą sprawę rozpoznać bez obecności stron" - wyjaśniała w serii wpisów na Twitterze.
Dorota Brejza zwróciła uwagę na jej zdaniem "błyskawiczne procedowanie sądu", który rozpatrzył sprawę w trzy miesiące. Zapowiedziała, że złoży apelację w tej sprawie. "Bardzo pragnę się przekonać, czy z Jarosławem Kaczyńskim można w ogóle w Polsce wygrać" - napisała.
W sobotę zwróciliśmy się z pytaniami o sprawę Brejza-Kaczyński do Sylwii Suskiej-Obidowskiej, sędzi, która wydała decyzję w tej sprawie, a jednocześnie pełni funkcję rzeczniczki Sądu Okręgowego w Bydgoszczy do spraw cywilnych.
W poniedziałek otrzymaliśmy odpowiedź od drugiego rzecznika tego sądu - Krzysztofa Dadełły. Sędzia Suska-Obidowska przekazała mu nasze pytania, bo - jak napisała - "sprawa ta znajduje się w jej decernacie i zgodnie z zasadami etyki nie może wypowiadać się odnośnie tej sprawy".
Sędzia Krzysztof Dadełło napisał, że postanowienie sądu o skierowaniu sprawy na posiedzenie niejawne nie posiada uzasadnienia i w związku z tym nie może nic powiedzieć o przyczynach tej decyzji.
Dodał, że przepisy Kodeksu postępowania cywilnego "przewidują możliwość procedowania bez przeprowadzenia rozprawy - na posiedzeniu niejawnym".
"W okresie od 1 czerwca do 20 czerwca 2022 roku spośród 139 spraw rozpoznanych w tym wydziale 86 spraw (co stanowi 62 procent) rozpoznano na posiedzeniach niejawnych zgodnie z przepisami tak zwanej ustawy covidowej. Spośród spraw kategorii 'C' (do jakiej została zarejestrowana przedmiotowa sprawa) z 79 spraw tej kategorii rozpoznanych w wyżej wymienionym okresie 39 spraw rozpoznano na posiedzeniach niejawnych" - przekazał rzecznik.
Brejza: zastosowano jakąś specjalną procedurę dla Kaczyńskiego
W rozmowie z "Gazetą Wyborczą" senator Brejza powiedział, że "polityka była w tej sprawie od początku". - Zastosowano jakąś specjalną procedurę dla Jarosława Kaczyńskiego - ocenił.
- Każdy ma konstytucyjne prawo do sądu, aby być wysłuchanym. Inaczej ten neosąd zamienia się w automat do druku. Ta sprawa została rozpoznana w oparciu o pozew i odpowiedź na pozew. To kuriozum, absurd - komentował.
Ironizował, że "gdyby obowiązywało jakieś prawo ze średniowiecza o dżumie, to pani sędzia pewnie skorzystałaby z niego, by pozbyć się tej sprawy jak najszybciej".
- Prawo do sądu zostało nam odebrane - mówiła z kolei Dorota Brejza. - Obywatel ma prawo przyjść i przedstawić swoje zdanie. To sprawa niewygodna, intencją było niedopuszczenie mediów do procesu. Nikt nie miał zobaczyć w telewizji okoliczności tego procesu - dodała.
Źródło: tvn24.pl, "Gazeta Wyborcza"