Piekło, pułapka - tak mówią ci, którzy dali się oszukać i zwabić na granicę Białorusi z Polską. Są osoby, które potencjalne, kolejne ofiary reżimu Alaksandra Łukaszenki próbują ostrzec i zapobiec podobnym dramatom. Mieszkający w Polsce od wielu lat doktor Arsalan Azzadin i tłumacz Sattar Saadoon odradzają rodakom podróż na Białoruś, bo tam zostaną zmuszeni do przedostawania się przez naszą granicę. Materiał magazynu "Polska i Świat".
Doktor Arsalan Azzadin jest Kurdem - mieszka w Polsce od 40 lat. Od 20 lat pracuje w szpitalu w Bielsku Podlaskim, a od trzech miesięcy ratuje życie dziesiątkom migrantów, w tym swoim rodakom. – Stan większości, dziewięćdziesiąt parę procent, to jest stan ciężki: wychłodzenia, odwodnienia – mówi.
Oprócz misji jako lekarz, wziął na siebie również ciężar informowania ludzi na Bliskim Wschodzie, jak naprawdę wygląda sytuacja na polsko-białoruskiej granicy. Na jego profilach w mediach społecznościowych są filmy tych, którzy utknęli na granicy i ostrzegają rodaków na Bliskim Wschodzie.
Doktor występuje w relacjach kurdyjskich mediów z Polski i Białorusi. Jego przekaz jest konkretny i brutalnie szczery. – Ostrzegłem: zginiecie w tych lasach – wyjaśnia dr Arsalan Azzadin.
Wśród migrantów obecnie przeważają właśnie iraccy Kurdowie, ale zdarzają się też Irakijczycy z innych prowincji. - Od początku roku na ponad dwa i pół tysiąca osób, które zatrzymaliśmy, było prawie półtora tysiąca obywateli Iraku. W tej chwili w ośrodkach jest 1200 obywateli Iraku, 716 osób złożyło wniosek o ochronę międzynarodową – informowała w poniedziałek rzeczniczka prasowa Straży Granicznej por. Anna Michalska.
Kurdystan pomaga Irakijczykom w powrocie do kraju
Przedstawicielstwo rządu Kurdystanu w Polsce zapewnia, że tych, którzy są w ośrodkach, próbuje zaopatrywać w najpotrzebniejsze rzeczy. Tych, którzy są na Białorusi przekonuje, że powrót jest możliwy. – Rząd Kurdystanu stara się zapewnić współpracę z ministerstwem spraw zagranicznych Iraku, żeby umożliwić tym, którzy chcą wrócić z Białorusi, transport i dokumenty – mówi Ziyad Raoof, pełnomocnik rządu regionalnego Kurdystanu w Polsce. – Jak wiemy, jeden samolot już wrócił – dodaje.
Ci, którym cudem udało się cofnąć do Mińska na lot ewakuacyjny z powrotem, mają ogromne szczęście. Za ryzykowną podróż zapłacili wiele , ale mimo to, na szczęście, wracają do domu cali i zdrowi.
Sattar Saadoon: podróż przez Białoruś to wielkie niebezpieczeństwo
Irakijczycy i Kurdowie, którzy przez białoruski reżim są wypychani przez granicę, w większości trafiają na Sattara Saadoona - Irakijczyka, który na przełomie lat 80. i 90. skończył w Białymstoku architekturę. Tu się osiedlił, ożenił, wychował dzieci. Dziś prowadzi własną firmę, ale ostatnio niemal wciąż jest tłumaczem.
- Oni nie uciekają z Iraku ze względu na wojnę czy terroryzm. Ja sądzę, że uciekają z powodu sytuacji materialnej – mówi Sattar Saadoon. Łączy go z doktorem Azzadinem to samo przekonanie, że ludzi na Bliskim Wschodzie trzeba przekonywać i informować o tym, że Polska "to nie jest raj". – Jak przyjedziecie, może spotkać was śmierć – dodaje.
Jak mówi, nie ma takiej możliwości, żeby ci ludzie, którzy znaleźli się na granicy obecnie, nie słyszeli w Iraku o sytuacji na granicy. Mimo to podjęli ryzyko. – Decydują się, że przyjadą, bo nie wierzą, że jest tak zła sytuacja na granicy – podkreśla.
Sattar Saadoon próbuje zrozumieć tych, którzy chcą dostać się do Europy drogą przez Białoruś, ale nie zawsze potrafi. Irak po 30 latach naznaczonych wojną czy inwazją tzw. Państwa Islamskiego, dziś jest krajem bezpiecznym. – Absolutnie nie zgadzam się z kimkolwiek, kto mówi, że teraz w Iraku jest niebezpiecznie, jest wojna, czy jakieś inne rzeczy. Teraz w Iraku jest naprawdę spokojnie i bezpiecznie – zapewnia.
Według relacji ludzi, którzy spotykają doktora Arsalana Azzadina i tłumacza Sattara Saadoona, głównym dramatem jest to, jak są traktowani przez służby białoruskie. – Chcieli odpocząć, więc zapalili ognisko. Służby białoruskie wepchnęły ich w to ognisko, mają poparzone nogi – relacjonuje tłumacz. – Mają iść tylko w stronę Polski, są tam bici – dodaje doktor.
Mówią, że najostrzejsza reakcja polskich służb to krzyk, a poza nim, ludzkie traktowanie - woda i żywność. I lekarz i tłumacz, choć ułożyli sobie życie w Polsce, odradzają rodakom przyjazd - nie tak, nie teraz, nie tędy, bo to śmiertelne zagrożenie.
Maciej Warsiński, asty/adso
Źródło: TVN24