Zmarł siedmiolatek, który przed kilkoma dniami został przygnieciony drewnianą konstrukcją w Białce Tatrzańskiej – poinformowała rzeczniczka szpitala, w którym przebywał chłopiec, Natalia Adamska-Golińska. Trwa śledztwo w sprawie tragedii.
W miniony poniedziałek przy popularnej stacji narciarskiej w Białce Tatrzańskiej runął masywny drewniany szyld witający turystów, przygniatając kobietę i jej siedmioletniego wnuka.
Babcia zmarła na miejscu, chłopiec w bardzo ciężkim stanie został przetransportowany do Uniwersyteckiego Szpitala Dziecięcego w Krakowie-Prokocimiu.
Mimo wysiłków lekarzy, nie udało się go uratować, o czym poinformowała rzeczniczka szpitala Natalia Adamska-Golińska.
Nielegalna konstrukcja
Zakopiańska prokuratura prowadzi śledztwo w tej sprawie. Z ustaleń Powiatowego Inspektora Nadzoru Budowlanego w Zakopanem wynika, że drewniana konstrukcja była postawiona nielegalnie, bez wymaganych zezwoleń, a nikt nie chce się przyznać do tej inwestycji. Drewniane słupy podtrzymujące zwieńczenie "witacza" runęły w wyniku zbutwienia.
Autor: mm//plw / Źródło: PAP
Źródło zdjęcia głównego: tvn24