13 tysięcy złotych brutto miała kosztować ochrona imprezy WOŚP w Gdańsku - dowiedziała się reporterka TVN24. To oznacza, że pracownicy agencji ochroniarskiej mogli pracować za minimalną stawkę. Czy tyle wystarczy, żeby zabezpieczyć imprezę dla kilku tysięcy osób? Eksperci mówią o powszechnej praktyce nie ochrony, a iluzji ochrony. Materiał magazynu "Polska i Świat".
Stefana W., który w niedzielę zaatakował i śmiertelnie pchnął nożem prezydenta Gdańska Pawła Adamowicza, wyprowadzili ze sceny pracownicy agencji ochrony.
W siedzibie firmy ochroniarskiej nikt nie chce rozmawiać o tym wydarzeniu. Właściciele firmy tragiczne zakończenie imprezy komentują tylko przez swojego pełnomocnika.
Pełnomocnik Agencji Ochrony Tajfun, Łukasz Isenko, pytany o jakość zapewnionej ochrony podczas finału Wielkiej Orkiestry Świątecznej Pomocy w Gdańsku, stwierdził, że "w tego typu imprezie i zabezpieczeniu nie ma obowiązku ustawowego, żeby osoby posiadały odpowiednie licencje ochroniarskie".
"Te kwoty nie są imponujące"
Jak udało się ustalić TVN24, ochrona finału WOŚP w Gdańsku kosztowała 13 tysięcy złotych brutto. - Te kwoty nie są duże - komentował Krzysztof Kubiciel, ekspert do spraw bezpieczeństwa, pytany, czy tyle wystarczy do ochrony imprezy.
- Jeśli pomniejszymy to jeszcze o daniny w postaci podatków, ZUS-u, do tego koszty własne firmy, bo przecież firma pracuje, żeby osiągnąć określony zysk, to te kwoty nie są imponujące - podkreślił.
Impreza w Gdańsku trwała 6 godzin. W kulminacyjnym momencie przed sceną mogło być nawet kilka tysięcy osób. Ochroniarzy było około pięćdziesięciu. To oznacza, że mogli pracować nawet za minimalną stawkę.
- Trudno oczekiwać, że taki człowiek będzie wykwalifikowany i z pełnym zaangażowaniem będzie to traktował w sposób bardzo profesjonalny - stwierdził Beniamin Krasicki, szef agencji ochroniarskiej City Security oraz wiceprzewodniczący Polskiej Izby Ochrony.
"Kupują iluzję na własne życzenie"
W Polsce nie ma przepisów, które regulowałyby zarobki pracowników ochrony. Obowiązuje ogólna minimalna stawka godzinowa. Od tego roku to 14 złotych 70 groszy brutto. Takie stawki za ochronę imprez masowych są powszechną praktyką.
- Mam wrażenie, że znaczna część odbiorców tych usług kupuje iluzję i to na własne życzenie - ocenił Wojciech Stawski, wiceprezes Polskiej Izby Ochrony.
Na stronie agencji ochrony, która zabezpieczała imprezę w Gdańsku jest informacja, że kandydaci do pracy podczas imprez masowych nie muszą przejść przeszkolenia w zakresie ochrony takich wydarzeń. Jest ono tylko "mile widziane".
Beniamin Krasicki zauważa, że firmy ochrony ze względu na ograniczenia budżetowe zatrudniają studentów, za których nie trzeba odprowadzać składek do Zakładu Ubezpieczeń Społecznych czy osoby z orzeczeniem o niepełnosprawności.
- To wszystko powoduje, że ta jakość dołuje - ocenił wiceprzewodniczący Polskiej Izby Ochrony.
"Nie można stosować broni"
Ustawa o imprezach masowych zakłada, że na tysiąc osób uczestniczących w takiej imprezie powinno przypadać co najmniej 17 ochroniarzy. Przy czym służba porządkowa, która powinna być przygotowana na reakcję, nie może stanowić mniej niż jedną piątą całego zespołu przeznaczonego do ochrony imprezy.
Pozostali pracownicy to ochroniarze tak zwanej służby informacyjnej, którzy odpowiadają na przykład za wskazanie uczestnikom imprezy drogi ewakuacji albo wzywają grupę uderzeniową.
- W czasie imprezy masowej nie można stosować broni. Każde użycie broni w takim miejscu może skończyć się nieszczęśliwie dla innych uczestników imprezy - zastrzegł Kubiciel. Pracownicy ochrony mogą mieć przy sobie tylko gaz czy paralizator. Jednocześnie mogą też odmówić interwencji w sytuacji zagrożenia własnego życia, bo - co ważne - nie są funkcjonariuszami publicznymi.
Autor: asty / Źródło: tvn24
Źródło zdjęcia głównego: tvn24