Afera korupcyjna w polskim górnictwie. Cztery osoby usłyszały zarzuty w związku z przyjmowaniem łapówek przy dostawach górniczych kombajnów - poinformował rzecznik Agencji Bezpieczeństwa Wewnętrznego. Mowa o kwotach od 500 tys. zł do nawet 10 milionów.
Jak ujawniła dziś "Gazeta Wyborcza", sprawa dotyczy korupcji przy dostawach kombajnów dla kopalni Kompanii Węglowej, Katowickiego Holdingu Węglowego, Jastrzębskiej Spółki Węglowej, KGHM oraz Lubelskiego Węgla. "GW" donosi, że Andrzej J., jedna z najbardziej wpływowych osób w górnictwie, poszedł na współpracę z katowicką prokuraturą i ujawnił, że międzynarodowy koncern produkujący kombajny miał fundusz na łapówki dla dyrektorów kopalni.
Według informacji gazety, to były prezes Kopexu - producenta i dostawcy maszyn górniczych. Mężczyzna za ujawnienie informacji i wskazanie innych winnych korzysta z klauzuli bezkarności.
J. przyznał, że kierując wcześniej firmą Voest-Alpine, należącej do koncernu Sandvik, dawał lub kazał dawać łapówki - w przeciwnym wypadku jego firma nie otrzymałaby tak dużej ilości zleceń. Pär Altan, wiceprezydent grupy Sandvik, oświadczył, że spółka przeprowadziła wewnętrzną kontrolę, aby ustalić fakty, oraz w pełni współpracuje z prokuraturą. "Z uwagi na to, że śledztwo trwa, nie możemy się na ten temat wypowiadać szczegółowo" - podkreślił.
Cztery osoby z zarzutami
Informacje o aferze w rozmowie z tvn24.pl potwierdza rzecznik ABW Maciej Karczyński.
- Prowadzimy sprawę dotyczącą korupcji przy kupnie kombajnów dla polskiego rolnictwa - przyznaje. Zarzuty otrzymały cztery osoby. Jak mówi Karczyński, dotyczą one kwoty ponad 500 tys. zł. "Gazeta Wyborcza" pisze zaś, że łączna kwota wręczonych łapówek to 10 milionów złotych.
Proceder trwał przez osiem lat
Prokuratura w Katowicach ustaliła, że czterej wysoko postawieni pracownicy kopalń węgla kamiennego i rud miedzi kilkanaście razy mieli przyjąć łapówki za załatwienie kontraktu na dostawę sprzętu lub przyspieszenie płatności. - Według dotychczasowych ustaleń śledztwa, proceder miał miejsce w latach 1998-2006. W sumie w tej sprawie podejrzanych jest pięć osób - cztery przyjmujące korzyści majątkowe i jedna wręczająca. Śledztwo jest jest jednak w toku, niewykluczone jest postawienie zarzutów także innym osobom - powiedział w piątek rzecznik Prokuratury Apelacyjnej w Katowicach prok. Leszek Goławski. Prokurator potwierdził, że osoba, która usłyszała w śledztwie zarzut wręczania korzyści majątkowych, korzysta z przepisu pozwalającego uniknąć kary za ten proceder. Zgodnie z prawem dzieje się tak wówczas, gdy "sprawca zawiadomił o tym fakcie (wręczenia łapówki - red.) organ powołany do ścigania przestępstw i ujawnił wszystkie istotne okoliczności przestępstwa, zanim organ ten o nim się dowiedział".
Nie tylko Śląsk
Według prokuratury, menedżerowie kopalń (pełniący funkcje dyrektorskie, ale nie tylko) mieli między 1998 a 2006 rokiem przyjąć w sumie kilkanaście łapówek, w różnych kwotach - łącznie ok. 500 tys. zł. W zamian preferowali sprzęt firmy w przetargach, ale także przyspieszali płatności, by - wobec zatorów płatniczych w górnictwie - kontrahent nie musiał długo czekać na pieniądze. Sprawa dotyczy nie tylko pracowników śląskich kopalń węgla kamiennego, ale także giełdowych spółek: KGHM Polska Miedź i Lubelski Węgiel Bogdanka. "Gazeta Wyborcza" cytuje osobę znającą kulisy całej sprawy, według której afera jest największą sprawą korupcyjną w historii polskiego górnictwa, a łączna kwota łapówek może sięgnąć ok. 10 mln zł. Prokuratura nie komentuje tych informacji.
Autor: nsz//gak / Źródło: PAP, "Gazeta Wyborcza", tvn24.pl
Źródło zdjęcia głównego: Shutterstock