Niemal trzy godziny trwała przepychanka o to, kto przyjmie kobietę w kwarantannie, zabraną z podejrzeniem udaru z zakładu opiekuńczo-leczniczego pod Radomiem. Reporter tvn24.pl dotarł do nagrania z rozmowami pomiędzy ratownikami.
Nagranie pochodzi z 18 kwietnia. Składa się z kilkunastu części. To kolejne wymiany zdań ratowników medycznych i dyspozytora pogotowia. Każdy kolejny plik zawiera dokładną datę i godzinę utworzenia. To pomogło nam odtworzyć dokładny przebieg wydarzeń. Nagranie publikujemy ze względu na ważny interes społeczny.
Do zdarzenia doszło w sobotę 18 kwietnia w jednym z zakładów opiekuńczo-leczniczych pod Radomiem, dotyczyło jednej z przebywających tam pensjonariuszek. Na nagraniu słyszymy, że "do przedpołudnia był z nią kontakt", ale obecnie "nie można się z nią dogadać, po prostu buja w obłokach". Z podejrzeniem udaru wezwano pogotowie. Z danych przekazanych przez Pogotowie Ratunkowe w Radomiu wynika, że zgłoszenie zostało przyjęte o godz. 11.01, a karetka była na miejscu po piętnastu minutach.
Najbliższy szpital nie przyjmuje
Z miejscowości, w której znajduje się zakład opiekuńczo-leczniczy, najbliżej jest do Mazowieckiego Szpitala Specjalistycznego na radomskim Józefowie - 19 km karetka na sygnale mogłaby pokonać w 15 minut. Ale w tym szpitalu szaleje koronawirus. W czwartek 16 kwietnia informowaliśmy, że zakażonych tam było ponad 200 osób, w tym 112 pracowników. Tego dnia nad ranem zmarł fizjoterapeuta ze szpitala na Józefowie. Według jego kolegów 46-latek mógł się zarazić od pacjenta przeniesionego na oddział rehabilitacji z oddziału neurologii. To tam powinna trafić pacjentka z podejrzeniem udaru. Ale jak przekazała nam rzecznik MSS w Radomiu Karolina Gajewska, "18 kwietnia br. oddział neurologii funkcjonował, natomiast ze względów epidemiologicznych nie przyjmował nowych pacjentów".
Dlatego o godzinie 11.53 załoga karetki raportuje do dyspozytora, że jedzie z pacjentką z podejrzeniem udaru do szpitala na Tochtermana, czyli do Radomskiego Szpitala Specjalistycznego. Ta placówka z początkiem kwietnia została przekształcona w szpital jednoimienny, tylko dla pacjentów z COVID-19. Kobieta wieziona z zakładu była w kwarantannie, z rozmów ratowników z dyspozytorem pogotowia wynika, że jej pierwszy wynik testu był ujemny. Wyniki drugiego, zrobionego kilka dni wcześniej, jeszcze nie dotarły do ośrodka.
Jaki powód odmowy?
O godzinie 12.15 załoga karetki znowu wywołuje dyspozytora. Radomski Szpital Specjalistyczny nie chce przyjąć kobiety z podejrzeniem udaru. - Triażysta wyszedł, powiedział, że nie przyjmą i poszedł z powrotem na izbę - raportuje załoga karetki.
Triażysta to ratownik medyczny, pielęgniarka lub lekarz, który na oddziale ratunkowym dokonuje wstępnej oceny stanu pacjenta.
- No, ale podał powód odmowy? Z jakiego powodu? - dopytuje dyspozytor.
- Jeszcze nie podał. Na razie się pisze - odpowiada ktoś z karetki.
- To niech wam poda powód.
- Powiedzieli, że wszystkie udary, także w kwarantannie i z COVID-em, wszystkie na Józefowie - przekazuje ratownik z karetki.
Ale Józefów tego dnia nie przyjmuje pacjentów na neurologii. O godzinie 12.22 załoga karetki ma już na piśmie odmowę przyjęcia pacjentki do szpitala na Tochtermana. - Doktor (tu pada nazwisko lekarza - red.) napisał, że wszystkie udary zakaźne i niezakaźne ma przyjmować na Józefowie oddział neurologii. Czy to prawda? - pyta ratownik dyspozytora.
- Oddział neurologii na Józefowie nie działa. Niech sobie jaj nie robi. Ma przyjąć tego pacjenta i koniec - mówi wyraźnie zdenerwowany dyspozytor.
- Przepychamy się dalej - mówi z kolei ratownik.
"Mamy sobie szukać szpitala"
Godzina 12.35. Kolejna rozmowa karetki z dyspozytorem po tym, jak szpital na Tochtermana odmówił przyjęcia pacjentki. - Twierdzą, że mamy sobie szukać szpitala. (...) Co mamy teraz robić? Każą nam jechać na Józefów, na Józefowie przecież nie ma tej neurologii. Wymyślili Kozienice - irytują się ratownicy.
Szpital w Kozienicach jest oddalony o 40 km. Ale dyspozytor szybko ustala, że tam nie przyjmą chorej z podejrzeniem udaru. - W związku z tym dzwonię do koordynatora - mówi dyspozytor.
Na myśli ma wojewódzkiego koordynatora ratownictwa medycznego, którego jednym z zadań jest - jak mówią przepisy - "rozstrzyganie sporów dotyczących przyjęcia osoby w stanie nagłego zagrożenia zdrowotnego przez szpital od zespołu ratownictwa medycznego".
O godzinie 12.43 dyspozytor pogotowia z Radomia informuje załogę karetki, która już od około godziny jeździ z pacjentką z podejrzeniem udaru, że właśnie rozmawiał z koordynatorem. Ma się odezwać, jak będzie jakaś decyzja.
Decyzji wyraźnie brakuje, bo o godzinie 13.02 karetka dopytuje, czy coś wiadomo w ich sprawie. O 13.27 ratowniczka błagalnym głosem prosi o pomoc, informuje, że pacjentce za chwilę skończy się "okienko".
Czas na wagę życia
Czym jest "okienko udarowe" wyjaśnia prof. Jerzy Kotowicz, rektor Mazowieckiej Uczelni Medycznej w Warszawie: - W przypadku udaru liczy się czas. Bo jego powodem jest zakrzep albo zator tętnicy, dzięki której dochodzi krew do jakiejś okolicy mózgu. I ten zator albo zakrzep można rozpuścić drogą dożylnego wstrzyknięcia odpowiedniego leku. Ale to musi być zrobione w ciągu 4,5 godziny od pierwszych objawów tego udaru. Czyli ważne jest zauważenie początku tych objawów i szybkie przetransportowanie do szpitala. Bo nie można diagnozy postawić na samym wywiadzie. Już w szpitalu trzeba zrobić tomografię albo rezonans i badanie krwi przed zastosowaniem leczenia - tłumaczy prof. Kotowicz.
W odpowiedzi na prośby ratowników dyspozytor tłumaczy załodze karetki, że koordynator dzwonił do lekarza ze szpitala przy ul. Tochtermana. Prosił też, żeby kolejny raz sprawdzić zamknięty tego dnia dla nowych pacjentów szpital na Józefowie.
- Może dobrze byłoby do niego zadzwonić i powiedzieć mu, że Józefów odpada? - bez większej nadziei pyta ktoś z karetki.
- Wie o tym. Wie i miał, tak jak mówiłam już, dzwonić do doktora … i rozmawiać. Mam czekać jego telefon - odpowiada dyspozytor.
Skuteczna jedna rozmowa?
Na tym nagrania się kończą. Według informacji przekazanej przez radomskie pogotowie pacjentka z podejrzeniem udaru została przyjęta na oddział Radomskiego Szpitala Specjalistycznego przy ul. Tochtermana o godzinie 13.57, czyli dwie godziny i pięćdziesiąt sześć minut od przyjęcia zgłoszenia i dwie godziny po pierwszej wizycie załogi karetki w tym szpitalu.
O przebieg interwencji pogotowia z 18 kwietnia zapytaliśmy wojewodę mazowieckiego (podlega mu wojewódzki koordynator ratownictwa medycznego) oraz radomskie pogotowie i Radomski Szpital Specjalistyczny. Zespół prasowy wojewody potwierdził, że w dniu 18 kwietnia miała miejsce interwencja w sprawie pacjenta z podejrzeniem udaru z podradomskiego zakładu opiekuńczo-leczniczego. Według informacji przekazanych redakcji tvn24.pl, około godziny 13 dyspozytor medyczny z Radomia poinformował o zaistniałej sytuacji koordynatora, który podjął interwencję w Radomskim Szpitalu Specjalistycznym. W mailu rzecznik wojewody zapewnia, że "skuteczne działania WKRM (wojewódzkiego koordynatora ratownictwa medycznego - red.) wystarczyły do przeprowadzenia przez niego jednej rozmowy telefonicznej".
Po szczegóły zdarzenia rzecznik wojewody odesłał nas do szpitala. Elżbieta Cieślak, która równocześnie jest rzecznikiem Radomskiego Szpitala Specjalistycznego oraz Pogotowia Ratunkowego w Radomiu, nie odniosła się w przesłanej odpowiedzi do pytania, dlaczego w RSS odmówiono przyjęcia pacjentki i kto podjął taką decyzję.
Oto pełna odpowiedź przesłana przez Elżbietę Cieślak do redakcji:
"Zgłoszenie zostało przyjęte w dniu 18.04.2020 r godz. 11:01. Czas przybycia ZRM na miejsce zgłoszenia godz. 11:15. Pacjentka została przewieziona na SOR Radomskiego Szpitala Specjalistycznego ok. godz. 11.50.
Ponieważ pacjentka nie miała potwierdzonego zakażenia, szpital musiał zachować szczególne środki ostrożności, aby nie dopuścić do narażenia na zakażenie.
Do szpitali jednoimiennych powinni być przywożeni pacjenci z dodatnim wynikiem testu lub podejrzeniem Covid -19, będący w stanie nagłego zagrożenia zdrowotnego lub życia z dodatnim wywiadem epidemiologicznym.
Decyzją lekarza koordynatora ratownictwa medycznego pacjentka o godzinie 13:57 została przyjęta do Radomskiego Szpitala Specjalistycznego".
To są rzeczy, które nie powinny się zdarzyć. W przypadku udaru każda sekunda, każda minuta składa się na to, jak mózg będzie uszkodzony. Jeżeli komórki nie będą miały dopływu tlenu, glukozy, to one obumierają. Z każdą minutą jakaś liczba komórek nerwowych ginie bezpowrotnie.
88-letnia pacjentka, przywieziona 18 kwietnia do radomskiego szpitala, zmarła dwa dni później.
Źródło: tvn24.pl
Źródło zdjęcia głównego: Darek Delmanowicz/PAP