Jeżeli będzie potwierdzenie ze strony najważniejszych agencji lekowych, że można szczepić przeciwko COVID-19 dzieci poniżej 12. roku życia, to dopuścimy taką możliwość - powiedział premier Mateusz Morawiecki. Rzecznik rządu Piotr Mueller mówił, że w Polsce "musi się odbyć trudna dyskusja" o tym, jak zachęcić więcej osób do szczepienia przeciwko COVID-19.
W środę w Kaliszu premier Mateusz Morawiecki mówił, że "szczepienie dzieci to coś normalnego". - Dzięki temu pozbyliśmy się takich chorób jak ospa prawdziwa, czy okropna, straszna choroba Heinego-Medina, ale także odra, różyczka. To osiągnięcie medycyny zmieniło nasze życie na lepsze - podkreślił.
Dlatego - przekazał - "jeżeli będzie potwierdzenie przez wszystkie najważniejsze agencje lekowe, a w szczególności europejską, że można szczepić przeciwko COVID-19 dzieci poniżej 12. roku życia, to dopuścimy taką możliwość". - To dobrowolne szczepienie, by przerwać łańcuch zakażeń i żeby nie było czwartej fali - dodał.
Mueller: nie rozważamy takiego systemu jak we Francji
Rzecznik rządu Piotr Mueller pytany był z kolei w środę przez dziennikarzy, czy polski rząd pójdzie w ślady Francji, gdzie zapowiedziano, że osoby niezaszczepione nie będą mogły wejść do restauracji czy centrów handlowych. To poskutkowało znacznym wzrostem chętnych do szczepienia. - Takiej decyzji w tej chwili nie rozważamy, nie ma tego na stole, jeśli chodzi o dyskusję na Rządowym Zespole Zarządzania Kryzysowego - zapewnił.
Zaznaczył, że w Polsce mamy już teraz rozwiązania hybrydowe. Jak wyjaśnił obecne przepisy powodują, że osoby zaszczepione nie wliczają się do limitów na przykład na koncertach czy weselach. - Ale pamiętajmy o tym, że ostatni ponad rok nauczył nas, że różne rozwiązania muszą być brane pod uwagę - zaznaczył.
Mueller: musi się w Polsce odbyć trudna dyskusja dotycząca zachęcania do szczepień
Mueller powiedział jednak, że jest to "trudna dyskusja", która musi się w Polsce odbyć. - Pewnie w parlamencie też będzie dyskusja na ten temat, jakie rozwiązanie wprowadzić, aby faktycznie zachęcić do większej liczby szczepień, bo bez większej liczby szczepień - powiedzmy sobie wprost - grozi nam czwarta fala i grozi nam wprowadzenie pewnych obostrzeń na jesień - mówił.
Jak dodał, w tej chwili rząd rozważa "mocniejsze weryfikowanie niektórych obszarów, które podlegają obostrzeniom i na przykład nie przestrzegają tych obostrzeń", jeśli chodzi o wprowadzone limity osób.
Pytany o kwestię obowiązkowych szczepień dla lekarzy i personelu medycznego, rzecznik odpowiedział, że większość lekarzy jest już zaszczepiona, ale "niestety w gronie lekarskim są pojedyncze przypadki osób, które kwestionują w ogóle system szczepień". - Trzeba brać pod uwagę, że te osoby mogą wywołać niepokój społeczny po wprowadzeniu takiego obowiązku, ale dla mnie to nie jest argument, który by miał docelowo być decydujący - zaznaczył.
Odpowiadając na dalsze pytania rzecznik rządu zwrócił uwagę, że jednym z głównych tematów jest kwestia obowiązku szczepień "co do osób, które idą do szpitala, chcą odwiedzić osoby w szpitalu, aby nie stwarzały ryzyka dla tych, którzy są z mniejszą odpornością, mają inne choroby". - To jest faktycznie rzecz, która jest dyskutowana mocno - mówił.
Źródło: TVN24, PAP
Źródło zdjęcia głównego: TVN24