Sanepid wciąż poszukuje pasażerów 13 kursów, jakie niedługo przed śmiercią wykonał zakażony koronawirusem kierowca PKS Grójec. Jeździł głównie na trasach między Białobrzegami a Warszawą, przez okoliczne wsie. Autobusem często dojeżdżali uczniowie do miejscowych szkół. Reporter "Czarno na białym" Cyprian Jopek dotarł do pasażerów i sprawdził, jak wyglądają takie poszukiwania. Wniosek: niestety wirus roznosi się szybciej niż informacja.
To krótka historia o tym, jak roznosi się wirus i informacja o zagrożeniu. Goszczyn to niewielka miejscowość pomiędzy Grójcem a Białobrzegami. Znajduje się w niej przystanek, który był jednym z punktów, przy którym zatrzymywał się autobus prowadzony przez zakażonego koronawirusem. To z tego miejsca 11 marca o godzinie 6.40 wyjechał 43-letni kierowca lokalnego PKS.
"Dużo młodzieży z naszej miejscowości po prostu dojeżdżało tym autobusem do szkoły"
Jeden z kolejnych przystanków był we wsi Rykały. - Dużo młodzieży z naszej miejscowości po prostu dojeżdżało tym autobusem do szkoły - mówi mieszkanka wsi.
Tam wsiedli do niego uczniowie, jadący do szkoły w pobliskich Białobrzegach. Rozmawiamy z rodziną, której członkowie byli pasażerami kursu. Chcąc chronić wizerunek rozmówczyni, nasze nagranie poddaliśmy anonimizacji.
Jak mówi kobieta, jej córka jechała autobusem 11 marca, a informacja o zagrożeniu dotarła do rodziny 17 marca. Przyznaje, że pomiędzy tymi dniami mieli oni kontakt z innymi osobami. - Ja do pracy jeździłam, mąż do pracy, gości u nas nie było. Tyle, że do sklepu chodziliśmy. Mieliśmy kontakt z niektórymi osobami - mówi mieszkanka wsi. Twierdzi, że te osoby nie poddały się kwarantannie. Trafiła na nią tylko rodzina pasażerki PKS.
Informacja z artykułów w internecie
Źródłem informacji dla rodziny były internetowe artykuły opublikowane 17 marca - za komunikatem sanepidu - dzień po tym, jak kierowca otrzymał pozytywny wynik testu na obecność koronawirusa. Przekazała im je znajoma.
- Koleżanka była w pracy, ja to akurat wyczytałam w internecie i jej powiedziałam - mówi kobieta. Przyznaje, że informacja rozchodziła się początkowo pocztą pantoflową. - Koleżanka sama zadzwoniła do sanepidu, bo podali komunikat, żeby pasażerowie z tego autobusu sami się zgłaszali - dodaje.
Rodzina nie miała objawów zakażenia, ale nie miała także przeprowadzonego testu na obecność koronawirusa w organizmie. A chorobę można przejść bezobjawowo. - Pytała nas pani, czy coś nam dolega, coś nam jest. Powiedziałam że nie. Pani mówiła, żeby w domku siedzieć - relacjonuje wizytę w sanepidzie kobieta.
Rodziny na kwarantannie
Rzecznik Ministerstwa Zdrowia Wojciech Andrusiewicz zauważa, że "identyfikacją osób, które mogły mieć kontakt z osobami zakażonymi, zajmują się stacje sanitarno-epidemiologiczne". - Stacje sanitarno-epidemiologiczne mogą poprosić o wsparcie oczywiście służby mundurowe, w tym policję - mówi.
Czy w tym przypadku lokalny sanepid korzystał z takiego wsparcia? Tego nie wiemy, bo nie uzyskaliśmy odpowiedzi na nasze pytania wysłane do jego rzecznika. Nie wiemy też, ilu dokładnie pasażerów zgłosiło, że jechało autobusem z zakażonym kierowcą, który niedługo później zmarł.
Od mieszkańców Rykał dowiedzieliśmy się, że kwarantannie poddały się rodziny z trzech innych pobliskich wsi, z których uczniowie dojeżdżali PKS-em do szkoły. Sanepid jednak poszukiwał pasażerów nie tylko tego jednego kursu, ale w sumie trzynastu, jakie zakażony kierowca wykonał między 9 a 11 marcem - przed tym, jak trafił do szpitala. Odbywał je na różnych trasach między Radomiem, Białobrzegami, Grójcem i Warszawą, a także wsiami Stara Błotnica i Zbrosza.
Jak się przekonaliśmy, nie wszyscy pasażerowie lokalnego PKS słyszeli o poszukiwaniach.
- Nie wiadomo, ilu ludzi zaraził. Ta epidemia jest okropna - mówi jedna z rozmówczyń reportera. Dodaje, że sama nie podróżowała żadnym z tych kursów. - Ja jeżdżę. (…) Słyszałam, że coś z jakimś kierowcą w szpitalu jest, ale więcej to nic nie wiem - dodaje inna.
"Pracownicy, którzy mieli kontakt z kierowcą zostali poddani kwarantannie"
Od przewoźnika otrzymaliśmy informację, że lista pracowników, mających kontakt z kierowcą, została przekazana do sanepidu. "Pracownicy, którzy mieli kontakt z kierowcą zostali poddani kwarantannie" - dodał PKS Grójec.
Z ogólnych informacji opublikowanych przez lokalny sanepid w Białobrzegach - nadzorujący tereny, gdzie mieszkał i jeździł zakażony kierowca - wynika, że do tej pory wykryto tam 122 przypadki zakażenia koronawirusem, a 595 osób poddano kwarantannie (stan na 5 kwietnia 2020 r.).
Źródło: TVN24
Źródło zdjęcia głównego: TVN24