Im więcej ograniczonych kontaktów, tym mniejsza szansa, że będziemy mówili o milionach zachorowań - przekonywał na antenie TVN24 Wojciech Andrusiewicz, rzecznik resortu zdrowia. Mówiąc o nowych obostrzeniach, które mają być we wtorek ogłoszone przez premiera i ministra zdrowia, ocenił, że "będą na tyle ostre, żebyśmy się nie kontaktowali społecznie".
W naszym kraju potwierdzono do wtorkowego poranka 2132 przypadki zakażenia koronawirusem, 31 osób zmarło. Jeszcze tego dnia rząd zamierza ogłosić nowe rygory sanitarne w związku z epidemią.
"Wszystko, co się stanie w najbliższych dniach zależy od nas samych"
Rzecznik prasowy Ministerstwa Zdrowia Wojciech Andrusiewicz w TVN24 zapytany, jakich nowych restrykcji możemy się spodziewać, odpowiedział, że nie będzie wyprzedzał komunikatów premiera Mateusza Morawieckiego i ministra zdrowia Łukasza Szumowskiego.
- Na pewno ma to służyć ograniczeniu naszych kontaktów społecznych, żebyśmy mogli spokojnie patrzeć w przyszłość. Analizy i dane mówią o tym, że im więcej ograniczonych kontaktów, tym mniejsza szansa, że będziemy mówili o milionach zachorowań. Jeżeli ograniczymy kontakty o dwie trzecie, to będziemy mówić o tysiącach, a nie o milionach (zachorowań - przyp. red.). To jest bardzo ważne - podkreślił.
Andrusiewicz ocenił, że "na pewno te obostrzenia będą na tyle ostre, żebyśmy się nie kontaktowali społecznie". Zaznaczył przy tym, że będą one "możliwe do zniesienia". - Abyśmy mogli na co dzień prowadzić nasze życie, wyjść do sklepu, zaopatrzyć się w produkty, które są nam niezbędne do życia i w razie potrzeby zaopiekować się najbliższymi, którzy tego wymagają - wyjaśnił.
- Wszystko, co się stanie w najbliższych dniach zależy od nas samych - mówił dalej. - Jeżeli kontakty społeczne zmniejszymy o 50 procent, to nie zmieni za wiele. Jeżeli ograniczymy te kontakty minimum o dwie trzecie, jeszcze lepiej o 90 procent, to wówczas realnie możemy mówić o dużym spadku liczby zachorowań. Wtedy będziemy mogli mówić o tysiącach chorych w perspektywie najbliższych miesięcy, a nie o milionach. - wyjaśnił.
Rzecznik zwrócił uwagę, że resort ma przygotowane scenariusze zarówno co do zmniejszenia kontaktów do 50 procent, jak i 90 procent. - Proszę mi uwierzyć, różnica jest drastyczna - przekonywał.
Raport tvn24.pl: Koronawirus - najważniejsze informacje
Co z szybkimi testami?
Rzecznik MZ pytany w porannym paśmie TVN24 o szybkie testy przesiewowe do wykrywania koronawirusa odparł, że "szybkie testowanie już się odbywa". - Przed tygodniem przetestowaliśmy już cztery tysiące osób w szpitalach zakaźnych. Teraz do tych szpitali poszło 50 tysięcy szybkich testów - poinformował.
Zaznaczył, że ministerstwo nie raportuje tych testów w codziennych statystykach. - Nie raportujemy w przeciwieństwie do innych państw (...) Dlaczego nie raportujemy? Otóż te testy nie są pełnowartościowe. To nie są testy takiej wartości, jak testy genetyczne, wykrywające wirusa - tłumaczył. Dodał, że przy takich testach wynik pozytywny informuje o zakażeniu, jednak wynik negatywny nie stanowi w stu procentach o wykluczeniu choroby.
Źródło: TVN24
Źródło zdjęcia głównego: PAP/Adam Warżawa