"W ciągu 51 dni od urodzenia widziałam swojego syna dwa razy. To jest po prostu wręcz nieludzkie"

Dzieci przebywające w szpitalu mają utrudniony kontakt ze swoimi rodzicami
Rodzice apelują do ministra zdrowia
Źródło: TVN24

Łzy matek i ojców - to dramat całych rodzin związany z rozłąką przez pandemię. Niektóre rodziny zostały rozdzielone na długie tygodnie, a nawet miesiące. Czy takie obostrzenia faktycznie są w pełni uzasadnione? Materiał magazynu "Polska i Świat".

Marta nie widziała swojej Alicji przez siedem tygodni. Przyznaje, że dopiero niedawno poczuła, że jest mamą. - Ala się urodziła w całkiem niezłym stanie, ale trafiła od razu na oddział intensywnej terapii do inkubatora. Spędziła w szpitalu trzy miesiące. Byłyśmy razem przez połowę tego czasu, ale przez półtora miesiąca był już całkowity zakaz odwiedzin – opowiada. Uważa, że to wręcz nienaturalne, że matka może nie mieć dostępu do dziecka. – Bardzo się bałam, że nie nawiążemy więzi, że coś jej się stanie – dodaje.

- To już było ponad moje siły. Nic już nie może być gorszego - mówi Michalina. Kiedy Antoś leżał w szpitalu, nie mogła go odwiedzić. – Na 10 minut nawet nie mogę do niego zajrzeć, tylko spojrzeć, jak się on ma, jak wygląda? – dziwi się. Informację o śmierci dziecka otrzymała przez telefon. - Nie mogłam się z nim pożegnać. Zostało mi to odebrane, nie miałam możliwości dotknąć. Dopiero 27 marca go zobaczyłam w trumnie - wspomina.

- W ciągu 51 dni od urodzenia widziałam swojego syna dwa razy – mówi Paulina. Opuszczenie szpitala bez dziecka, jak twierdzi, jest jedną z największych tragedii matek. – To jest po prostu wręcz nieludzkie. Człowiek rodzi dziecko i nie może go przytulić, nie może być przy nim. To jest niewyobrażalne – podkreśla. Kobieta wspomina, że najgorsze były wieczory. – Nie ma na to słów. Można urodzić dziecko i nie być przy nim? – dodaje.

OGLĄDAJ TVN24 W INTERNECIE

Matki oderwane od nowonarodzonych dzieci

Rodzice pozbawieni kontaktu z dziećmi

- Stoję przy inkubatorze i próbuję jeszcze na nią popatrzeć – mówi Dorota Darmosz-Bartol. Ten widok to najważniejsze minuty w ciągu całej doby. Każdego dnia malutka Ala walczy o życie. Urodziła się pod koniec sierpnia, w 26. tygodniu ciąży. Od niemal samego początku, przez niemal całą dobę, w szpitalu jest sama. - Z rana dzwonię do koordynatora i wtedy się dowiaduję, czy jest dla mnie miejsce wolne – tłumaczy Darmosz-Bartol.

Jeżeli miejsce się znajdzie, mama może być przy córce, ale tylko przez 30 minut. Ojciec widział dziewczynkę jedynie dwa razy. – To było 10 minut, gdzie z wrażenia, widząc maleństwo 800 gramów, popłakałem się – przyznaje Paweł Bartol.

Taka jest decyzja dyrekcji szpitala w Poznaniu, ale też w wielu innych placówkach w Polsce, które w obawie przed koronawirusem zamykają drzwi przed rodzicami.

- Słyszymy o Poznaniu, Szczecinie, Lublinie, o Krakowie, o mniejszych i większych miejscowościach – mówi Iwona Adamska z fundacji "Rodzić po Ludzku". Czasami to całkowity zakaz odwiedzin.

Mama bliźniaków w mediach społecznościowych opowiada, że wchodzi tylko przez drzwi główne, wrzuca mleko do lodówki i wychodzi. Dzięki znajomej pielęgniarce na oddziale ma jakiekolwiek zdjęcia dzieci. "Nie wiem czy płaczą, czy dobrze się czują, czy tęsknią. A tęsknią na pewno. Chłopcy przez całą ciążę byli razem w moim brzuchu, po porodzie zostali rozdzieleni, a potem oddzieleni ode mnie” – zwraca uwagę. Kobieta ze strachu przed reakcją ze strony szpitala nie podaje nawet, w jakiej miejscowości leżą chłopcy. W obronie ich praw staje fundacja "Rodzić po Ludzku".

Dzieci przebywające w szpitalu mają utrudniony kontakt ze swoimi rodzicami
Dzieci przebywające w szpitalu mają utrudniony kontakt ze swoimi rodzicami
Źródło: TVN24

Fundacja apeluje do ministra zdrowia

- Panie ministrze, prosimy umożliwić stały kontakt dziecka z przynajmniej jednym rodzicem opiekunem na wszystkich oddziałach szpitalnych – apeluje do Adama Niedzielskiego przedstawicielka fundacji Iwona Adamska. Fundacja chce, by dyrekcja żadnego szpitala nie mogła wydać decyzji o zakazie odwiedzin tych najmłodszych, aby sytuacja w całym kraju była regulowana odgórnie. Petycja w obronie noworodków trafiła do Ministerstwa Zdrowia.

Rozłąka, jak podkreślają eksperci, ani dziecku, ani rodzicowi nie pomaga. – Było takie badanie, że dzieci nieprzytulane częściej chorowały czy częściej umierały. Zaczyna czuć się bezpiecznie tylko wtedy, gdy obok jest opiekun, a tym opiekunem jest matka, której zapach dziecko czuje, której skórę dziecko czuje – tłumaczy psycholog Magdalena Chorzewska.

Żadna aparatura ani najlepsi specjaliści nie są w stanie zastąpić miłości - apelują rodzice. - Pielęgniarki zauważały, że kiedy jesteśmy, podnoszą się parametry życiowe dziecka. Dałem palec córce, ona zaciskała rączkę i saturacja zwiększała się z 89-90 do 94-97 – zwraca uwagę Paweł Bartol.

- Rodzic, zgodnie z ustawą o prawach pacjenta i Rzeczniku Praw Pacjenta, ma prawo zajmować się swoim dzieckiem przez całą dobę, co gwarantuje mu także Europejska Karta Praw Dziecka – mówi Iwona Adamska. Pod petycją do ministerstwa podpisało się ponad 112 tysięcy obywateli. Jednak stanowisko resortu od marca pozostaje niezmienne - czytamy w poniedziałkowej wiadomości przesłanej redakcji "Polski i Świata".

"(…) w przypadku wystąpienia zagrożenia epidemicznego, korzystanie z praw pacjenta, w tym również prawa do dodatkowej opieki pielęgnacyjnej może zostać ograniczone (…)" – informuje ministerstwo. Decyzję o izolacji, jeśli to konieczne, może podejmować dyrektor szpitala.

Czytaj także: