Czy to prawda, że przez głębokie wciągniecie powietrza i wstrzymanie oddechu na 10 sekund możemy sami sprawdzić, czy mamy koronawirusa? Czy wirus może się utrzymywać na zamrożonych produktach? Na wasze pytania odpowiadał w programie "Koronawirus. Raport" dr hab. Ernest Kuchar.
W Polsce obowiązuje stan zagrożenia epidemicznego. Zamknięto szkoły, kina, teatry, baseny i galerie handlowe. Zakazano zgromadzeń powyżej 50 osób. Wznowiono kontrolę na granicach, a Polacy wracający zza granicy muszą poddać się dwutygodniowej kwarantannie w domach.
Na wątpliwości internautów dotyczące kwestii lekarskich związanym z rozprzestrzenianiem się koronawirusa odpowiadał we wtorek w programie "Koronawirus. Raport" w TVN24 dr hab. Ernest Kuchar, specjalista chorób zakaźnych.
Czy wirusy mogą znajdować się w powietrzu wydychanym przez osobę zakażoną, nie mającą jeszcze objawów?
Kuchar: Mogą, ale ważniejsze jest pytanie, czy można się nimi zarazić – czy osoba, która bezobjawowo wydala wirusy, stanowi zagrożenie dla otoczenia? Z dotychczasowych doświadczeń z koronawirusem wiemy, że najbardziej zaraźliwi są chorzy objawowi. Rzadko kiedy dochodzi do zakażenia od osoby bezobjawowej. Ryzyko zakażenia zależy od podatności osoby, która ulega zakażeniu, ale też od ilości wirusa. W przypadku każdej choroby zakaźnej istnieje tak zwana dawka zakażająca – jeden wirus do zakażenia nie wystarczy. Nie należy wpadać w paranoję – nam chodzi o to, żeby to ryzyko było małe, więc wszystkie czynności, które zmniejszają ryzyko, sprawiają że jest mniejsza szansa na przekazanie zakażenia. Jeżeli wirusów wydychanych przez osobę bezobjawową jest mało, to ryzyko zakażenia jest również małe. Jeżeli będziemy w odległości jednego metra lub więcej, to prawdopodobnie do zakażenia nie dojdzie.
Czy to prawda, że przez głębokie wciągniecie powietrza i wstrzymanie oddechu na 10 sekund możemy sami sprawdzić, czy nie mamy koronawirusa?
Kuchar: To byłoby zbyt piękne, żeby było prawdziwe. Po co stać w kolejce i robić testy, które kosztują kilkaset złotych i są wykonywane wielkim nakładem pracy przez diagnostów laboratoryjnych? To jest bzdura – nie wierzmy w takie androny.
Mój tata choruje na astmę, a mama na hashimoto. Jakie są powikłania koronawirusa u osób z tymi chorobami?
Kuchar: Najbardziej groźne są przewlekłe choroby układu oddechowego – właśnie astma, a zwłaszcza leczona sterydami, ponieważ wiadomo z doświadczeń chińskich, że osoby, które były leczone sterydami w trakcie zakażenia koronawirusowego, chorowały ciężej. Tata bez wątpienia należy do grupy ryzyka i należy go izolować – sprawić wszystko, co możliwe, żeby nie uległ zakażeniu.
Jeżeli chodzi o hashimoto to jest to choroba, która stała się powszechna. Szacuję, że jedna trzecia, a może nawet połowa dorosłych Polek, ma rozpoznaną tę chorobę, więc tutaj ryzyko związane z zakażeniem koronawirusem nie jest istotnie większe.
Czy prawdą jest, że koronawirus w pierwszej kolejności "osadza" się w gardle i może przeżyć tam do czterech dni?
Kuchar: Jest to częściowa prawda. Wrotami zakażenia koronawirusem są błony śluzowe górnego odcinka układu oddechowego: nosa, gardła czy jamy ustnej, ale też przewód pokarmowy i spojówki. Skóra, która jest wielowarstwowa, jest na koronawirusa odporna. Mało prawdopodobne, że wirus siedzi w gardle przez cztery dni, bo wiemy, że okres wylęgania, który upływa od wtargnięcia drobnoustroju do wystąpienia pierwszych objawów, wynosi od dwóch do czternastu dni – z definicji więc koronawirus nie może w gardle odpoczywać cztery dni, żeby wywołać później zakażenie. Ta informacja nie jest nam do niczego potrzebna – wszystko jedno, czy wirus wtargnie przez spojówki, przez nos, gardło czy przez przewód pokarmowy, skoro efekt i tak jest ten sam.
Czy koronawirus może się utrzymywać na zamrożonych produktach? Czy zamrożony, a potem odmrożony chleb jest bezpieczny?
Kuchar: Raczej nie. Należałoby zacząć od dyskusji, czy wirusa można dezaktywować, czyli sprawić, żeby stał się dla nas niegroźny. Wirusy tym szybciej ulegają dezaktywacji, im jest wyższa temperatura i wyższa wilgotność. Na to ma też wpływ rodzaj powierzchni oraz PH. Na powierzchniach gładkich w dobrych warunkach, w chłodzie, wirus może przetrwać do dziewięciu dni. Natomiast po wyschnięciu w temperaturze pokojowej przeżyje kilka godzin. W temperaturze 56 stopni Celsjusza ginie w ciągu 15 minut. Wypranie bielizny w 60 stopniach Celsjusza na pewno koronawirusa zabija. Jeśli chodzi o żywność przechowywaną w lodówce – to nie ma takich doniesień. Zakażamy się przede wszystkim od chorych, ewentualnie za pośrednictwem brudnych rąk. Nikt nie mówi o mrożonej żywności, więc jest to nieprawdopodobne.
Czy jest możliwość sprawdzenia, czy przeszłam zakażenie i mój organizm wyprodukował przeciwciała?
Kuchar: Na tym etapie nie, ponieważ podstawową techniką wykrywania wirusa jest wykrywanie materiału genetycznego koronawirusa metodą PCR. Wykrywamy wirusa, a nie wykrywamy przeciwciał. Natomiast pani pyta o diagnostykę serologiczną, czyli stwierdzanie swoistych przeciwciał przeciwko wirusowi, które będą dowodziły kontaktu z nim. Mam nadzieję, że takie testy wejdą w życie, ale to jest inny rodzaj testów niż te, którymi obecnie dysponujemy.
Czy osoby z chorobami tarczycy, te zdiagnozowane i z podejrzeniem są w grupie szczególnego ryzyka przy zakażeniu koronawirusem?
Kuchar: Żadna choroba człowieka nie wzmacnia, ale też choroby są różnego kalibru. Choroby, które uszkadzają odporność w znacznym stopniu, na pewno będą predysponowały do ciężkiego przebiegu zakażenia koronawirusem oraz rozwoju powikłań. Choroby układu oddechowego również będą predysponowały do ciężkiego przebiegu. Natomiast choroby tarczycy prawdopodobnie istotnie ryzyka nie zwiększają.
Czy chorując na refluks oraz mając duszności powodowane nerwicą lub inną chorobę psychosomatyczną, jestem w grupie ryzyka?
Kuchar: Jeżeli, to w minimalnym stopniu. Ja bym dolegliwości psychosomatycznych czy refluksu nie demonizował. Najważniejszy problem to choroby układu oddechowego, cukrzyca i choroby, które same w sobie z powodu leczenia, które jest konieczne w ich przypadku, prowadzą do upośledzenia odporności.
Nasz czteromiesięczny syn miał mieć obowiązkowe szczepienia. Zostały odwołane. Czy krztusiec i odra są mniej niebezpieczne niż koronawirus?
Kuchar: Dla dzieci są nie tylko bardziej niebezpieczne, ale są też dużo większym realnym zagrożeniem. Obecnie mamy w Polsce dwieście kilkadziesiąt zakażeń koronawirusem. Jednocześnie w poprzednich latach odnotowywano ponad tysiąc zachorowań na krztusiec czy na odrę. Niemowlęta stanowią grupę ryzyka ciężkiego przebiegu krztuśca i odry. Bez wątpienia jest to bardziej realne zagrożenie niż koronawirus, który dla małych dzieci wydaje się być mało groźny. Wydaje się, bo nie wszystko jeszcze wiemy. Szczepienia są ważne i należy je przeprowadzać, natomiast jest takie zalecenie, żeby na czas dwóch tygodni wstrzymać się z odwiedzinami w przychodni. Jeżeli natomiast są warunki w przychodni – możliwość uniknięcia czekania w kolejce, dziecko jest zdrowe, to nie ma przeszkód, żeby szczepienie kontynuować.
Czy w trakcie trwania kwarantanny w domu wolnostojącym można wychodzić do własnego ogrodu?
Kuchar: Jeżeli jest to nasz ogród – ogrodzony – to uważam, że jest to przedłużenie domu, więc jak najbardziej można. Celem kwarantanny jest ograniczenie kontaktu z innymi ludźmi, a nie z ogrodem czy mieszkaniem. Jeżeli wyjście do ogrodu nie grozi kontaktem z innymi ludźmi, to oczywiście można. Natomiast jeśli warunki izolacji są spełnione, to należy uznać, że również w ogrodzie izolacji można się poddawać.
Źródło: TVN24
Źródło zdjęcia głównego: TVN24