Ważne jest, żeby osoba, która jest zakażona, zabezpieczyła się w pulsoksymetr, żeby lekarz rodzinny dzwoniąc do takiego pacjenta, wiedział w jakim aktualnie jest stanie, nawet jeżeli subiektywnie nie odczuwa duszności - powiedział we "Wstajesz i wiesz" w TVN24 doktor Tomasz Karauda z oddziału chorób płuc Szpitala Uniwersyteckiego im. Norberta Barlickiego w Łodzi.
Minister zdrowia Adam Niedzielski mówił w zeszłym tygodniu, że w ramach programu Domowej Opieki Medycznej wysłałano 230 tysięcy pulsoksymetrów, ale przesyłanie wyników podjęło jedynie ponad 30 tysięcy osób, czyli 10-15 procent tych, którzy je otrzymali.
O stosowaniu pulsoksymetru mówił w TVN24 doktor Tomasz Karauda. - W pierwszej fazie, kiedy spada saturacja, czyli natlenowanie krwi, to nawet tego nie odczuwamy jeszcze w postaci duszności. Dopiero, gdy schodzi poniżej 90 procent, zaczynamy to odczuwać i to najczęściej przy wysiłku - powiedział.
Dodał, że "dlatego tak ważne jest, żeby osoba, która jest zakażona zabezpieczyła się w taki pulsoksymetr, żeby lekarz rodzinny dzwoniąc do takiego pacjenta, wiedział w jakim aktualnie jest stanie, nawet jeżeli subiektywnie nie odczuwa duszności".
- Żeby otrzymać pulsoksymetr trzeba go zakupić, albo zgłosić się na wykonanie testu. I tu mamy ogromny problem, bo trzy czwarte pacjentów, którzy przyjeżdżają do szpitala, najczęściej nie mają w ogóle wykonanego testu w kierunku obecności koronawirusa, mimo że objawy mają od pięciu, sześciu, siedmiu dni - zaznaczył Karauda.
Dodał, że "wtedy pozbawiamy się możliwości otrzymania pulsoksymetru, pozbawiamy się bardzo często możliwości monitorowania przez lekarza".
Jak mówił doktor Karauda, często ten moment pogorszenia stanu zdrowia jest tym, kiedy "dostajemy pacjenta za późno". - Apeluję do nas wszystkich, żebyśmy w momencie, kiedy mamy infekcję, zadzwonili do lekarza, a lekarz w pierwszej kolejności musi wykluczyć infekcję SARS-CoV-2 - powiedział.
"To jest niebezpieczne"
Doktor Karauda podkreślał, że każdy organizm reaguje inaczej. - Część z nas, w związku z tym, że czuje się w miarę dobrze, jeszcze nie jest aż tak duszno, aż tak bardzo w klatce piersiowej nie boli, ubezpieczamy się w sprzęty pod postacią koncentratora tlenu, czy mówimy sobie: nie pojadę do szpitala, bo jeszcze mnie zakażą, a przecież już jesteśmy niejednokrotnie zakażeni i odwlekamy ten moment zgłoszenia się do szpitala, a to jest niebezpieczne. Pamiętajmy, że duszno nam może być z powodu COVID-19 oczywiście i zostajemy pod tlenem w domu i wydaje nam się, że przejdziemy bezpiecznie, ale jeżeli duszno nam jest z powodu niewydolności serca, albo zatorowości płucnej (...), możemy zostać w domu z tlenem, a i tak zapłacimy za to zdrowiem lub życiem - wyjaśnił.
Pytany, jaki poziom w przypadku używania pulsoksymetru jest alarmowy, powiedział, że norma jest w granicach wartości 94-99. Powiedział, że gdy saturacja spada poniżej wartości 94 należy dzwonić do lekarza.
Źródło: TVN24
Źródło zdjęcia głównego: meteo