OGLĄDAJ TVN24 W INTERNECIE NA TVN24 GO >>>
KORONAWIRUS - NAJWAŻNIEJSZE INFORMACJE. RAPORT TVN24.PL >>>
- Nasz szpital przeżywa podobne trudności, jak wszystkie szpitale w naszym kraju. To niestety jest sytuacja, której należy się obawiać i można ją przewidzieć, że istotnym problemem będzie rozprzestrzenianie się wirusa w szpitalach, i to nie w tych przeznaczonych na hospitalizację pacjentów już zakażonych, ale w tych, które maja się zajmować innymi chorymi - powiedział profesor Zbigniew Gaciong, który pracuje w szpitalu przy Banacha w Warszawie.
Lekarz, który sam przebywa obecnie na kwarantannie po kontakcie z osoba zakażoną, dodał, że "jest to problem, którego uniknąć jest bardzo, bardzo trudno".
Zbliża się "eksplozja" zakażonych
Gość programu "Wstajesz i Wiesz" wspomniał o regule, opracowanej przez epidemiologów z King’s College w Londynie. Zgodnie z nią co pięć dni liczba wykrytych zakażeń podwaja się. - Jeżeli popatrzymy na nasz kraj, to my jeszcze jesteśmy na takim rozwoju epidemii, gdzie nie widać efektów podjętych środków zapobiegawczych. Trzymając się tej reguły, dwa tysiące (osób zakażonych - przyp. red.) powinniśmy osiągnąć mniej więcej dziś albo jutro - przewidywał profesor w poniedziałek rano.
W poniedziałek po południu Ministerstwo Zdrowia podało, że w Polsce potwierdzono łącznie 1984 przypadki koronawirusa.
KORONAWIRUS W POLSCE. ZOBACZ MAPĘ ZAKAŻEŃ >>>
Gaciong podkreślił, że należy wziąć pod uwagę także "czynnik zbyt małej ilości badań". - Prawie na pewno większość osób zakażonych o tym nie wie, gdyż nie jesteśmy w stanie, my jako opieka medyczna, wykonać odpowiedniej liczby testów - stwierdził.
Jego zdaniem, "w ciągu tygodni, może trochę dłużej", należy spodziewać się "eksplozji", a więc "nagłego pojawienia się dużej liczby chorych, wymagających pobytu w oddziałach intensywnej opieki medycznej". - To największa obawa i największy problem, jakiego należy oczekiwać - podkreślił.
"Na epidemię tego wymiaru nikt nie jest przygotowany"
Profesor zauważył, że w większości szpitali dostępność do środków indywidualnej ochrony jest niedostateczna. Przypomniał, że Fundacja TVN, przy współpracy z Amazonem, przeznaczyła ponad dwa miliony złotych na badania diagnostyczne oraz zakup środków indywidualnej ochrony.
- Problem z tym, że te środki są trudno dostępne. Niestety dostawcy bezwzględnie to wykorzystują i ceny najprostszych środków, takich jak maseczki, wzrastają dziesięciokrotnie - zauważył Gaciong.
Dodał jednocześnie, że "na epidemię tego wymiaru nikt nie jest przygotowany". - Mamy przykłady z innych krajów - wskazał.
Chińska strategia kontra europejska
Profesor opisał dwie strategie w walce z pandemią.
Pierwsza to strategia chińska, która miała na celu całkowitą izolację. - Jeśli wierzyć danym z Chin, to ta strategia w końcu odnosi efekty, gdyż Chińczycy raportują drastyczny spadek nowych zakażeń - zauważył.
- Strategia przyjęta przez kraje Europy, co jest też uwarunkowane czynnikami politycznymi, kulturalnymi i innymi, to strategia ograniczenia zasięgu epidemii tak, aby opóźnić i rozciągnąć w czasie szczyt (epidemii - red.) - wyjaśnił ekspert. Jak sprecyzował, chodzi o to, aby "fala pacjentów w najcięższym stanie została rozłożona w czasie, tak abyśmy mogli ich obsłużyć".
- Na razie ta fala jest przed nami i musimy być do niej bardzo dobrze przygotowani, wykorzystując wszelkie możliwe środki. Tu jest konieczna pomoc wszystkich, to nie jest tylko zadanie opieki medycznej - przekonywał. Zaapelował o pomoc do potencjalnych pacjentów, aby "stosowali się do zasad". Zwrócił w tym miejscu uwagę, że w niedzielę warszawski Las Kabacki był pełen ludzi, co jest sprzeczne z zaleceniami władz.
- Także ci, którzy mogą się podzielić z innymi, czymkolwiek, jedzeniem, pieniędzmi, środkami indywidualnej ochrony - to też jest pomoc, która naprawdę się przyda i może ratować życia ludzkie - powiedział.
"Nie jesteśmy w stanie zapewnić członom komisji wyborczych odpowiedniej ochrony"
Gaciong skomentował także poniedziałkową wypowiedź wiceministra nauki i szkolnictwa wyższego profesora Wojciecha Maksymowicza. W programie "Jeden na jeden" w TVN24 stwierdził on, że choć "bardzo dobrze byłoby przeprowadzić wybory 10 maja", to "przyroda tutaj rządzi". - Nie mam żadnych wątpliwości niestety, że w ogóle kłótnie dotyczą czegoś, co w ogóle nie będzie miało miejsca, nie ma żadnej możliwości (żeby wybory się odbyły - red.) ze względów właśnie przyrodniczych - przekonywał.
- Mamy doświadczenia z wyborów samorządowych we Francji, gdzie niestety liczba osób zakażonych poprzez kontakty w komisjach wyborczych uległa zwiększeniu. Na pewno nie jesteśmy w stanie zapewnić członkom komisji wyborczych odpowiedniej ochrony - ocenił Zbigniew Gaciong.
Wspomniał o liście napisanym przez prof. Jacka Jassema, wybitnego onkologa, który prosi środowisko naukowe o poparcie idei opóźnienia wyborów.
- Przeprowadzenie wyborów w terminie 10 maja sprawi, że liczba głosujących będzie niewielka. Idea wyborów, idea powszechności, umożliwienia każdemu zabrania głosu, niestety nie zostanie zrealizowana - przekonywał Gaciong.
Autorka/Autor: momo/b
Źródło: TVN24