Pracownicy szpitala wojewódzkiego w Łomży nie będą mogli pracować w innych placówkach. W ten sposób pełniący obowiązki dyrektora szpitala chce ograniczyć ryzyko rozprzestrzeniania się koronawirusa.
Technik radioterapii ze szpitala wojewódzkiego w Łomży, który pełni funkcję jednoimiennego szpitala zakaźnego w województwie podlaskim, jest zakażony koronawirusem. W związku z tym sanepid skierował na kwarantannę domową 10 osób ze szpitalnego personelu, które mogły mieć kontakt z zakażonym.
Po szczegółowej analizie danych dwóm osobom cofnięto kwarantannę, ale brak ośmiu osób (to technicy radiologii i pielęgniarki pracowni kardiologii inwazyjnej), to dla szpitala i tak odczuwalna strata. Przez braki kadrowe łomżyńska placówka nie będzie w stanie przeprowadzić nocą tomografii komputerowej.
Wymazy od ośmiu osób zostały pobrane w poniedziałek rano, na wyniki trzeba jeszcze poczekać.
Deklaracja
Jak przekazał Jacek Roleder, p.o. dyrektor szpitala w Łomży, technik prawdopodobnie zakaził się podczas jednego z dyżurów w Szpitalu Bielańskim w Warszawie. Łącznie pracował aż w trzech placówkach. Oprócz dwóch już wymienionych, również w szpitalu w Grajewie, który czasowo musiał przez to zamknąć swoje dwa oddziały - kardiologiczny i chorób wewnętrznych.
Dyrektor nie chce dopuścić więcej do sytuacji, kiedy jego pracownik przynosi wirusa z innego szpitala. Dlatego w swoim zaprowadza nowe porządki.
- Pracownicy będą musieli się zdeklarować, że pracują tylko w naszym szpitalu, tak, by nie przenosić między szpitalami ewentualnie ryzyka zakażenia. Pewnie pod koniec tygodnia zgłoszę już taką definitywną liczbę osób, które będą potrzebne do zapewnienia ciągłości pracy szpitala - mówi p.o. dyrektor.
"Fala pomocy płynie cały czas"
W łomżyńskiej placówce hospitalizowanych jest sześć osób chorych na COVID-19. Roleder zapewnia, że szpital jest gotowy na przyjęcie większej liczby pacjentów. Deficytu sprzętu na razie nie ma, ale też się nie przelewa, dlatego placówka niezmiennie przyjmuje przedmioty ochrony osobistej takie jak maseczki, przyłbice czy rękawice.
- Cały czas jesteśmy obdarowywani przez ludzi. Fala pomocy dla szpitala płynie cały czas. Dostaliśmy nawet dwa samochody. Personel zrozumiał, że nie jest sam w tej walce, to bardzo podniosło morale - mówi Jacek Roleder.
Pełniący obowiązki dyrektora poprosił wojewodę o uzupełnienie braków kadrowych w szpitalu. Czeka na odpowiedź.
Źródło: TVN24 Wrocław
Źródło zdjęcia głównego: TVN24