SOR-y są robione w garażach przyszpitalnych. Znajoma pani doktor mówiła mi, że karetka już stoi tak długo przed szpitalem, że muszą podawać wężykiem tlen - mówił w "Faktach po Faktach" Paweł Reszka z tygodnika "Polityka". Autor książki "Stan krytyczny", opowiadającej o walce personelu ochrony zdrowia z epidemią COVID-19, ocenił, że "medycy już gonią resztkami sił" i wspomniał dramatyczne obrazy, których był świadkiem. Andrzej Stankiewicz z Onetu ocenił zaś, że "pewna beztroska, jaka panowała przez miesiące wakacyjne, doprowadziła do tego, co w tej chwili mamy".
Ministerstwo Zdrowia potwierdziło w niedzielę 17 171 nowych przypadków zakażenia koronawirusem w Polsce. Resort przekazał także informację o śmierci 152 osób, u których stwierdzono infekcję SARS-CoV-2. Łącznie w Polsce zakażenie potwierdzono u blisko 380 tysięcy osób.
"Często jestem na SOR-ach. To, co widzę, zaczyna przerażać"
Paweł Reszka z tygodnika "Polityka" i Andrzej Stankiewicz z Onetu mówili w "Faktach po Faktach" w TVN24 o sytuacji epidemicznej w kraju i kondycji systemu ochrony zdrowia.
Publicysta "Polityki" uznał, że darem od losu było to, że w Polsce "mieliśmy dwie fale uderzenia wirusa - atak wiosenny i atak jesienny". - Między nimi było kilka miesięcy przerwy i rzeczywiście można było zrobić wiele albo przynajmniej spróbować zrobić coś, żeby się przygotować. Natomiast to wygląda teraz dramatycznie - ocenił.
Reszka, który niedawno wydał książkę o kulisach walki personelu medycznego z epidemią pod tytułem "Stan krytyczny", opowiadał o sytuacjach, których był świadkiem podczas zbierania materiałów.
- Często jestem na SOR-ach, na oddziałach zakaźnych. To, co widzę, zaczyna przerażać. SOR-y są robione w garażach przyszpitalnych. Znajoma pani doktor mówiła mi, że karetka już stoi tak długo przed szpitalem, że oni muszą podawać wężykiem tlen. W kartce kończy się tlen, a nie mają jak przyjąć pacjenta, bo nie mają gdzie go położyć - wyliczał.
Jak ocenił Reszka, "medycy już gonią resztkami sił". - Ostatnio doktor z SOR-u, kolega, dzwonił do mnie i mówił, że zwłoki leżały na sali, bo nie było nikogo, kto mógłby te zwłoki wywieźć - relacjonował. I podsumował: - Nie wygląda to najlepiej.
"Wywołano takie wrażenie, że już jest po wszystkim, a nie było po wszystkim"
Stankiewicz zwrócił uwagę, że od wiosny wzrosty liczby zainfekowanych "były cały czas". - Mimo to władza ze względów politycznych - dlatego, że chciała przeprowadzić wybory prezydenckie - doprowadziła do uśpienia nastrojów i wczesnym latem w maju, czerwcu i w lipcu najbardziej, zaczęło się otwieranie (różnych sektorów życia społecznego - red.) właściwie bez żadnej kontroli - mówił dziennikarz.
- Nie sprawdziliśmy, jak się koronawirus przenosi. Czy się przenosi przez szkoły, czy się nie przenosi. Czy się przenosi przez sklepy, czy się nie przenosi. Zaczęliśmy wszystko otwierać - kontynuował.
Jego zdaniem "wywołano takie wrażenie, że już jest po wszystkim, a nie było po wszystkim". - Pewna beztroska, jaka panowała przez miesiące wakacyjne, doprowadziła do tego, co w tej chwili mamy - uznał.
- Zarzucam rządowi, że zmarnował pół roku. Ponieważ w marcu to uderzenie było o wiele lżejsze niż na zachodzie Europy, to myśmy dostali pewien kredyt czasu, którego kompletnie nie wykorzystaliśmy - dodał Stankiewicz.
"Taki obrazek zapamiętam na zawsze"
Goście "Faktów po Faktach" odnieśli się także do pojawiających się głosów negujących pandemię.
- Ja niedawno trzymałem za rękę człowieka, który umierał na COVID. To był starszy człowiek - wspominał Reszka. Jak mówił dziennikarz, "to jest tak, że jak brakuje powietrza, to człowiek się robi nerwowy, wpada w panikę". - Więc ten pacjent ściskał mnie mocno za rękę - opowiadał.
- Widziałem jego przerażone oczy. To był pacjent wiekowy, który nie do końca wiedział, co się dzieje. Byłem ubrany w kombinezon, przyłbicę. Nie widział moich oczu. Po prostu się bał, a ja widziałem, że jest mu coraz ciężej i że to już długo nie potrwa. Taki obrazek zapamiętam na zawsze - mówił dalej.
Podkreślił, że to jest jego "przekaz dla tych, którzy nie wierzą w koronawirusa". - Obyście się nie musieli przekonać, jak wygląda śmierć z powodu tego wirusa - dodał Reszka.
Stankiewicz mówił zaś, że "mógłby być złośliwy i powiedzieć, że zaleca tym wszystkim wizytę w takich miejscach, w jakich Paweł (Reszka – red.) bywa albo w DPS-ach". - Ale nie będę złośliwy, bo ja chcę odłożyć to kompletnie na bok - mówił.
Uznał, że ludzie, którzy nie wierzą w epidemię, "nie mają na szczęście decydującego znaczenia". - Dla mnie kluczowe jest to, żeby władza zrozumiała, jak bardzo poważna jest sytuacja i żeby starała się nadrobić to, co straciła przez ostatni czas - powiedział dziennikarz.
Źródło: TVN24
Źródło zdjęcia głównego: TVN24