W świecie fizycznym ludzie w związku z pandemią COVID-19 zachowują zasady higieny, natomiast w świecie cyfrowym nie zdajemy sobie z tego zupełnie sprawy i rozprzestrzeniamy fake newsy - twierdzi analityczka trendów, wpływowa blogerka Natalia Hatalska w rozmowie z Piotrem Jaconiem.
Rozważając scenariusze na "po pandemii", Natalia Hatalska, analityczka trendów z Infuture.Institute, w rozmowie z Piotrem Jaconiem wskazała na ryzyko zwiększenia kontroli ze strony spółek technologicznych. – Jak sobie spojrzymy na świat, na nierówności społeczne, to widzimy, że po stronie najbogatszych firm są spółki technologiczne. I to są te spółki, które na pandemii najbardziej zyskują – zauważyła Hatalska. – Przenosimy całe życie do internetu - podkreśliła.
- Tak naprawdę mamy do czynienia z dwiema epidemiami. Z pandemią, która dzieje się w świecie fizycznym, i tak zwaną infodemią, która dzieje się w świecie online. W świecie fizycznym zachowujemy wszystkie zasady higieny. Natomiast w świecie cyfrowym nie zdajemy sobie z tego zupełnie sprawy i rozprzestrzeniamy fake newsy – stwierdziła.
"Niepokój, strach i nieprawdziwe informacje"
Analityczka trendów, blogerka i pisarka podkreśliła, że na przykład Facebook nie potrafi poradzić sobie z grupami będącymi "źródłem zarażeń fake newsami". – Powstają specjalne grupy, gdzie ludzie idą, szukając jakichś informacji, a dostają niepokój, strach i nieprawdziwe informacje – dodała. Zdaniem Hatalskiej nieprawdziwe informacje rozprzestrzeniają osoby, do których powinno się mieć zaufanie. Do takiej sytuacji doszło na przykład wtedy, gdy francuski minister zdrowia powtórzył informacje na temat negatywnego działania ibuprofenu na osoby zakażone koronawirusem, choć była to niepotwierdzona hipoteza.
- Tracimy wtedy zaufanie. Nie wiemy, komu możemy ufać, skoro te informacje się rozprzestrzeniają i sami je wrzucamy na swoje profile – stwierdziła Natalia Hatalska.
Podzieliła się obserwacją, że ludzie coraz rzadziej zaczynają stosować się do obostrzeń i zasad bezpieczeństwa. – Wynika to z tego, że ludzie żyją "tu i teraz", czyli nie są w stanie prognozować przyszłości zdecydowanie dalej – stwierdziła. Wspomniała o badaniu, w którym Polacy odpowiadali na pytanie, co jako pierwsze zrobiliby po zakończeniu epidemii. – Na pierwszym miejscu jest pójście do fryzjera i kosmetyczki - stwierdziła.
Źródło: TVN24