Przepełnione szpitale robią wszystko, żeby nie przyjmować pacjentów. Wobec braku miejsc w placówkach ratownicy są bezsilni. Wszystkim puszczają nerwy. Wojewoda milczy, Ministerstwo Zdrowia, które początkowo zrzucało winę na dyspozytorów pogotowia, teraz nie zabiera głosu. Na tvn24.pl publikujemy kolejne nagrania z karetek pogotowia. Wyłania się z nich coraz bardziej dramatyczny obraz walki pracowników ochrony zdrowia, nie tylko z koronawirusem.
Nagrania z korespondencji pomiędzy załogami karetek, dyspozytorami pogotowia i szpitalnymi oddziałami ratunkowymi publikujemy w portalu tvn24.pl od dwóch tygodni. W rozmowach słychać, że ratownicy jeżdżą między szpitalami i próbują bezskutecznie przekazać pacjentów. Nierzadko czekają przez wiele godzin w kolejkach na szpitalnych podjazdach.
W kolejnych nagraniach, pochodzących z czwartku 22 października, słyszymy ekipy warszawskiego pogotowia. Pierwsza rozmowa dotyczy próby umieszczenia pacjenta w szpitalu im. Orłowskiego w Warszawie. To placówka, która już pojawiała się w naszych artykułach dotyczących problemów z miejscami na SOR-ach.
"Będą wychodziły takie kwiatki"
To było pierwsze nagranie, które opublikowaliśmy. Pochodzi z 14 października. Słyszymy, że dyspozytorka przekazuje załodze karetki decyzję Wojewódzkiego Koordynatora Ratownictwa Medycznego. Sprawa dotyczy chorego pacjenta, który nie został przyjęty na SOR-ach w czterech kolejnych szpitalach. Ostatecznie załoga ma jechać do szpitala, w którym była jako pierwszym. Dyspozytorka przekazuje informację z wyraźnym przekąsem: "Z uśmiechem na twarzy i z dumą proszę jechać do szpitala im. prof. Orłowskiego. Czerniakowska 231. Decyzją wojewody mazowieckiego szpital musi przyjąć pacjenta".
- Nie jestem w stanie określić w tej chwili, co było przyczyną takiego zachowania, bo nie wiem, jakiego pacjenta, z jakim schorzeniem, przywieziono. To jest szpital, który ma konkretne profile - tak sprawę skomentował wtedy dla TVN24 dyrektor szpitala przy Czerniakowskiej Leszek Stanisław Kliś. I dodał, że jego zdaniem problemem jest koordynacja działań. - Mnie się wydaje, że dalej nie możemy uzyskać koordynacji pracy między pogotowiem a szpitalami. Brakuje tego i uważam, że jeśli się tego nie naprawi, to zawsze będą wychodziły takie kwiatki - stwierdził Kliś i zapowiedział wyjaśnienie sprawy.
"Widzisz tam jakieś wolne łóżko?"
Tymczasem z nagrań, które dziś publikujemy na tvn24.pl wynika, że w czwartek 22 października doszło do kolejnego spięcia na linii pogotowie - szpital. Nagranie, którym dysponujemy, rozpoczęło się o godz. 21:37, ale z kontekstu wynika, że rozmowa trwała już wcześniej.
"A pytanie techniczne. Widzisz tam jakieś wolne łóżko?" - pyta dyspozytor.
"No nie widać, bo oni nas tam nie wpuszczają do środka, tylko tutaj przy okienku gadają. A wszystkie drzwi są pozamykane. Jak zresztą zawsze" - odpowiada ratownik.
"Mariusz wysoki jesteś, przez okno zajrzyj" - gorzko żartuje jego kolega. Ale ratownikowi, który stoi przed szpitalem im. Orłowskiego nie jest do śmiechu. "Wiesz, ja już nie mam siły się kłócić z tym (tu pada nazwisko lekarza - red.). Kazał nam zabierać dupę w troki i wyjeżdżać stąd. I tyle. Nie interesuje go pacjent" - irytuje się.
Ale dyspozytor nie odpuszcza: "Zostajesz na ten moment na miejscu. Nie wozimy pacjentów na oddziały, tylko do izby przyjęć. Koordynator kazał zostawić. Najwyżej zostanie zadysponowana policja". Z relacji ratownika wynika, że groźba policyjnej interwencji nie zrobiła na lekarzu wrażenia. "Stwierdził, że 'możecie sobie wzywać policję, możecie sobie robić, co chcecie, możecie sobie dzwonić nawet do papieża'. SOR nie przyjmuje pacjenta, bo szpital jest zamknięty decyzją wojewody" - relacjonuje ratownik. Rozmowa kończy się o godz. 23:20.
Zapytaliśmy szpital im. Orłowskiego o tę sytuację. Nie dostaliśmy odpowiedzi. Od dyrektora warszawskiego pogotowia Karola Bielskiego dowiedzieliśmy się, że pacjent nie został przyjęty na SOR przy ul. Czerniakowskiej mimo interwencji Wojewódzkiego Koordynatora Ratownictwa Medycznego. Przewieziono go do szpitala na ul. Barskiej.
20 października na antenie TVN24 rzecznik Ministerstwa Zdrowia twierdził, że problemy z przyjmowaniem pacjentów do szpitali wynikają z braku kontaktów między dyspozytorami a koordynatorami wojewódzkimi.
Zapytaliśmy biuro komunikacji MZ, jak w takim razie skomentuje sytuację, w której pacjenta nie udało się przekazać do szpitala nawet po interwencji koordynatora. Od wtorku czekamy na odpowiedź.
Podobne pytanie zadaliśmy rzeczniczce wojewody mazowieckiego, któremu podlega WKRM. Również nie dostaliśmy odpowiedzi.
"Szpital usiłuje udawać jednoimienny"
Inne nagranie, do którego dotarliśmy, dotyczy szpitala kolejowego w Pruszkowie. Również pochodzi z 22 października. Załoga karetki dostaje polecenie przewiezienia pacjenta z problemami z sercem właśnie do Pruszkowa. Ale dyspozytor od razu ostrzega ratowników: "Jeszcze jedna informacja. Szpital usiłuje udawać szpital jednoimienny. Nie ma na to żadnego dokumentu. Przyjmuje normalnie pacjentów z miasta”.
Co to znaczy, że szpital "udaje jednoimienny"? - Szpital kolejowy przez kilka dni wykorzystywał sytuację, że wojewoda 20 października wydał decyzję o przekształceniu go w placówkę covidową [czyli dla pacjentów zakażonych koronawirusem]. Ale decyzja obowiązywała dopiero od 23 października. Przez te trzy dni nie chcieli przyjmować pacjentów na SOR pod pretekstem przygotowywania się do przekształcenia - opowiada anonimowo jeden z pracowników pogotowia.
Jego słowa pokrywają się ze stanowiskiem, które w czwartek tvn24.pl przesłał dyrektor medyczny szpitala kolejowego Łukasz Olendrzyński: "Zgodnie z postanowieniem Ministra Zdrowia z dnia 20.10.2020r. na Szpital Kolejowy została narzucona konieczność wydzielenia z dniem 23. 10. 2020 r. 145 łóżek dla pacjentów z potwierdzeniem SARS-CoV-2, w tym 10 łóżek intensywnej opieki medycznej".
Problem wynika z obłożenia SOR-ów
Dlaczego karetki muszą krążyć między szpitalami w poszukiwaniu miejsc lub czekać w wielogodzinnych kolejkach na podjazdach? Jak rozwiązać problem braku miejsc w placówkach?
W rozmowie z tvn24.pl prof. Andrzej Fal ze szpitala MSWiA i Wydziału Medycznego UKSW tłumaczył, że problem wynika z obłożenia SOR-ów, które działają na granicy wydolności. - Niewątpliwe jest to, że brakuje sprawczego koordynatora ruchu pacjentów. Koordynatora, który ma pełną, rzetelną wiedzę o rzeczywistych wolnych zasobach, czyli łóżkach, respiratorach, liczbie oczekujących oraz władzę decyzyjną. Dzwoni i mówi "proszę nie dyskutować a wykonać". Wtedy się skończy ten problem - uważa prof. Andrzej Fal.
Źródło: tvn24.pl
Źródło zdjęcia głównego: Artur Węgrzynowicz / tvnwarszawa.pl