Koronawirus nie omija młodych, silnych i wysportowanych. Przed zakażeniem byli aktywni, teraz walczą z powikłaniami. W szpitalach średnia wieku pacjentów jest coraz niższa. Materiał magazynu "Polska i Świat".
Norbert Banaszek kiedyś był w stanie przejechać 80 kilometrów na rowerze, dzisiaj dla 28-latka wyzwaniem jest pokonanie jednego piętra po schodach. - Z każdym kolejnym schodkiem sytuacja robi się coraz gorsza, zaczyna mi spadać saturacja, zaczyna mi brakować tlenu, pojawia się bardzo szybki oddech i poczucie, że zbliżają się duszności – mówi Norbert Banaszek.
To efekt COVID-19, choroby, która w marcu rozwinęła się na tyle, że musiał szukać pomocy w szpitalu. W tym czasie jego organizm nie mógł już funkcjonować bez dodatkowego tlenu. - Nie byłem wytrzymać poza łóżkiem dłużej niż 20-30 sekund. Każda czynność - wyjście do łazienki czy podejście do zlewu, żeby sobie ręce umyć, była nie lada wyzwaniem, bo w momencie, kiedy ten czas upływał i zaczynało mi brakować tlenu, zaczynałem się dusić – dodaje Norbert Banaszek. W szpitalu spędził 19 dni.
"Tych płuc już praktycznie nie było"
29-letni Mateusz Rambacher z powodu ciężkiego przebiegu COVID-19 wciąż porusza się o kulach. - Płuca miałem bardzo zajęte, to w najgorszym momencie było 90 procent zajętych płuc. Czyli, jak twierdzili lekarze, płuc już praktycznie nie było – mówi.
Przed chorobą też był aktywny, nie miał chorób współistniejących, jeździł na nartach, biegał. Zakaził się w listopadzie, a choroba przebiegła piorunująco. - Praktycznie z dnia na dzień dostałem 40 stopni gorączki, wymioty, złe samopoczucie. Nie miałem możliwości wstania z łóżka, by przejść z jednego pomieszczenia do drugiego. Więc ten początek był dość agresywny – przyznaje.
W kilku szpitalach lekarze walczyli o jego życie i zdrowie przez cztery miesiące. Podłączyli go do respiratora, potem do ECMO. - Dzień przed świętami Bożego Narodzenia serce dwukrotnie się zatrzymało. Z tego, co wiem, jedno z tych zatrzymań było groźne, bo leżałem wtedy na brzuchu – opowiada mężczyzna.
Pacjentów w stosunkowo młodym wieku w oddziałach covidowych jest coraz więcej, a szpitale raportują, że wciąż spada średni wiek covidowych pacjentów. - Na naszym odcinku respiratorowym w szpitalu tymczasowym średnia wieku dla pacjentów to jest 53 lata i mamy aż sześciu pacjentów w wieku trzydziestu kilku lat – mówi rzeczniczka Szpitala Uniwersyteckiego w Zielonej Górze Sylwia Malcher-Nowak.
"Wcześniej osiągają niewydolność oddechową"
W szpitalu tymczasowym w Kielcach najmłodszy hospitalizowany pacjent miał 23 lata. Trzecia fala przyzwyczaiła pracujący tu personel do o wiele młodszych pacjentów niż jesienią. - Pacjenci po trzydzieści kilka, czterdzieści lat to codzienność. Oni stanowią 40 procent wszystkich pacjentów hospitalizowanych – mówi kierownik Świętokrzyskiego Szpitala Tymczasowego dr n. med. Michał Zabojszcz.
Pacjenci wymagają intensywnej tlenoterapii, a ich stan potrafi się szybko pogorszyć. - Mamy inną dynamikę choroby. Ci pacjenci wcześniej osiągają niewydolność oddechową - dodaje Zabojszcz.
Norbert Banaszek i Mateusz Rambacher walczą teraz o powrót do pełni zdrowia. Przed nimi jeszcze długie tygodnie rehabilitacji. - Rehabilitanci mocno walczą o to, aby w miarę szybko odzyskać sprawność fizyczną. Mam nadzieję, że jeszcze w tym roku będę śmigał bez dwóch kul – stwierdza pan Mateusz.
Źródło: TVN24