Delikatna stabilizacja, która jest bardzo krucha i w każdej chwili może się załamać - tak o obecnym etapie epidemii mówił w "Rozmowie Piaseckiego" w TVN24 profesor Robert Flisiak. - To jest kwestia czasu, kiedy epidemia wygaśnie - ocenił. Jego zdaniem, "ewidentne zanikanie epidemii będzie w maju, być może pierwsze sygnały marzec - kwiecień". Dodał jednak, że obawia się, że odsetek osób, które się nie testują mimo objawów, "jest coraz większy. - I to jest bardzo źle - zaznaczył.
Ministerstwo Zdrowia poinformowało w środę o 15 362 nowych przypadkach zakażenia koronawirusem, przy ponad 48 tysiącach przeprowadzonych testów.
"Delikatna stabilizacja, która jest bardzo krucha i w każdej chwili może się załamać"
Profesor Robert Flisiak, prezes Polskiego Towarzystwa Epidemiologów i Lekarzy Chorób Zakaźnych, kierownik kliniki Chorób Zakaźnych i Hepatologii Uniwersytetu Medycznego w Białymstoku w "Rozmowie Piaseckiego" w TVN24 był pytany, na jakim etapie epidemii jesteśmy w tej chwili.
- Delikatna stabilizacja, która jest bardzo krucha i w każdej chwili może się załamać - ocenił. - Ja patrzę z optymizmem, bo to jest kwestia czasu, kiedy epidemia wygaśnie. Możemy się spierać kiedy i pod wpływem jakich czynników - mówił, dodając, że "to jest do przewidzenia, że wraz z nastaniem lata epidemia wygaśnie".
"Zanikanie epidemii będzie w maju, pierwsze sygnały marzec - kwiecień"
Jak mówił, znaczenie będzie miało "najpierw przechorowanie większej części populacji", a dokładniej "kontakt z wirusem i w efekcie nabycie odporności, a w drugiej kolejności zacznie coraz większe znaczenie mieć zaszczepienie społeczeństwa".
- Uczymy się w cyklu rocznym tej epidemii i wiemy, że spadki zaczęły się w maju. Oczywiście one były związane z restrykcjami, ale myślę, że w tym wypadku będzie to efekt tych dwóch czynników. No i nadejścia dłuższych dni, więcej ultrafioletu, wyższe temperatury - wymieniał.
- Wszystko się zbiegnie w maju i wtedy zaczniemy zapominać. To znaczy zaczniemy zapominać już wcześniej zapewne, natomiast takie ewidentne już zanikanie epidemii będzie w maju, być może pierwsze sygnały marzec - kwiecień - ocenił.
"Obawiam się, że ten odsetek jest coraz większy"
Profesor Flisiak zauważył, że "od początku było wiadomo", że podawana dzienna liczba przypadków "to nie jest pełna liczba ilustrująca liczbę osób zakażonych, a tym bardziej tych, które mogłyby być wykryte jako dodatnie". - Żeby nie wiem ile testów robić, to nie osiągniemy stu procentowej wykrywalności - ocenił.
Zapytany, na ile jest tak, że ludzie boją się pójść na test, bo boją się izolacji czy kwarantanny najbliższych i mamy dużą liczbę tych, którzy chorują, mają objawy, a nie są testowani, odparł: - Obawiam się, że ten odsetek jest coraz większy. I to jest bardzo źle, ponieważ kończy się to zbyt późnym zdiagnozowaniem, zbyt późnym trafieniem do szpitala, w efekcie zbyt późnym podjęciem leczenia.
"Jestem za tym, żeby testować masowo. Ale pod warunkiem, że mamy możliwość zrobienia czegokolwiek z tą wiedzą"
- Jestem za tym, żeby testować masowo. Ale pod warunkiem, że potem mamy możliwość zrobienia czegokolwiek z tą wiedzą, czyli że mamy możliwości organizacyjne, logistyczne do zabezpieczenia izolacji i kwarantanny dla tych wszystkich, którzy są albo wykryci albo z kontaktu - powiedział prof. Flisiak. Bo - jak dodał - masowe testowanie może być dużym wysiłkiem bez efektów końcowych.
- Pamiętajmy, że osoby, które są bezobjawowe, mają zwykle niski poziom wirusa. W związku z tym ich aktywność zakaźna jest stosunkowo niewielka. Wyjątkiem są osoby, które są w okresie mniej więcej do trzech dni przed wystąpieniem objawów. W tym okresie jest największa zakaźność i to odróżnia tego wirusa od wielu innych wirusów - to, że zakaźność jest najwyższa przed wystąpieniem objawów - wyjaśnił.
"Idealnym rozwiązaniem byłoby przetestowanie wszystkich w krótkim czasie"
Profesor Flisiak pytany, ile powinno być w Polsce testów dziennie, odpowiedział, że "idealnym rozwiązaniem teoretycznie byłoby przetestowanie wszystkich w krótkim czasie". - Przykład Słowacji pokazał, że jest to możliwe, ale w tym momencie zderzamy się z realiami. Czy byli w stanie wyizolować tych wszystkich ludzi? Czy są w stanie kontrolować, że oni przebywają na izolacji? Czy są w stanie wychwycić wszystkie kontakty, które te tysiące osób miało? Wątpię - zauważył.
Ocenił, że 30 tysięcy testów dziennych to za mało. - Każda większa liczba będzie lepsza - dodał.
"Ja bym przede wszystkim nie podejmował już teraz decyzji o feriach"
Premier Mateusz Morawiecki poinformował w sobotę, że najbliższe ferie będą skumulowane w jednym okresie między początkiem stycznia (4 stycznia) a 17-18 stycznia.
Profesor Flisiak, odnosząc się do tej decyzji, powiedział, że "przede wszystkim chyba by nie podejmował już teraz decyzji o feriach". - Sytuacja jest tak dynamiczna, że można było chyba z tym poczekać, ale to jest moja prywatna opinia - dodał.
- Chyba już decyzja została podjęta, aczkolwiek to już wielokrotnie się sprawdzało, że nie zawsze te decyzje są ostateczne, ponieważ zawsze można je złagodzić. Pamiętajmy, że zawsze łatwiej jest złagodzić niż w odwrotną stronę, czyli zaostrzyć - mówił.
Jego zdaniem, "nie jest dobrym pomysłem zagęszczanie ludzi w jednym czasie". - Gdybyśmy mieli idealne społeczeństwo, że skoro zalecono, to pojedzie tylko w określonym terminie, a w innym nie będzie wyruszało w świat, to faktycznie takie rozwiązanie by było dobre, ale wiemy, że życie jest życiem, a Polak jest utalentowany w kombinowaniu. W związku z tym obawiam się, że i tak to nam się rozłoży w czasie, a nie ma nic gorszego jak prawo, które demoralizuje. A prawo, które demoralizuje to takie, którego nie można wyegzekwować - skomentował.
Źródło: TVN24
Źródło zdjęcia głównego: TVN24