Liczba zakażeń koronawirusem spada. Martwi natomiast wciąż duża liczba zgonów. W czwartek z powodu COVID-19 zmarło 250 osób, a od początku pandemii 72 tysiące Polaków. Według badaczy z Uniwersytetu Waszyngtońskiego i ich nowego raportu ofiar w Polsce może być dwa razy więcej. Materiał magazynu "Polska i Świat".
Liczba zakażeń systematycznie spada i wszystko wskazuje na to, że trzecią falę pandemii mamy już za sobą, ale jest coś, co nie przestaje niepokoić lekarzy. - Te liczby zgonów wciąż przerażają, a życzymy sobie, żeby ta liczba przede wszystkim opadła - mówi Tomasz Karauda, lekarz oddziału chorób płuc Uniwersyteckiego Szpitala Klinicznego w Łodzi.
Od wielu tygodni zgony z powodu COVID-19 liczymy w setkach. Ostatnie dane Ministerstwa Zdrowia mówią o śmierci kolejnych 250 osób. To ciągle ma być pokłosie szczytu trzeciej fali zakażeń. - Na oddziałach mamy pacjentów, którzy przyszli do nas jeszcze w marcu albo na początku kwietnia. To oznacza, że wiele osób toczy walkę wielotygodniową - podkreśla Tomasz Karauda.
Wiadomo, że nie wszystkim uda się tę walkę wygrać. - W szpitalach w Polsce jest około 10 tysięcy pacjentów. 10 procent z nich może stracić życie, dlatego że właśnie taka jest mniej więcej umieralność szpitalna - zwraca uwagę ekspert Naczelnej Rady Lekarskiej ds. COVID-19 dr Paweł Grzesiowski.
Ci w najcięższym stanie, podłączeni do respiratorów, wśród których umieralność jest dużo wyższa, to teraz ponad 1300 osób. Musimy spodziewać się jeszcze przez jakiś czas dużej liczby zgonów, mimo wyraźnie spadającej liczby zakażeń - mówią lekarze. - Mamy szansę na powrót do stanu kontroli epidemii, natomiast zgony, zajętość łóżek z respiratorem, PIMS u dzieci – to jest konsekwencja fali wiosennej. I żebyśmy zeszli z tych wartości w dół, potrzebujemy jeszcze dwóch, trzech tygodni - ocenia dr Aneta Afelt z Interdyscyplinarnego Centrum Modelowania Matematycznego i Komputerowego UW.
- Oczekiwałbym, że ta liczba zgonów powinna wyraźnie zmaleć, poniżej stu przypadków dziennie - przewiduje dr Paweł Grzesiowski. Od początku pandemii z powodu choroby COVID-19 zmarło ponad 72 tysiące Polaków - według oficjalnych danych, które podaje Ministerstwo Zdrowia.
"To jest dużo więcej niż liczby raportowane"
Ale według badaczy z Uniwersytetu Waszyngtońskiego i ich nowego raportu takich zgonów może być w Polsce nawet 153 tysiące. - Według szacunków tego instytutu na świecie można już mówić o 6,9 miliona zgonów, czyli to jest dużo więcej niż liczby raportowane - zwraca uwagę epidemiolog prof. Maria Gańczak z Europejskiego Towarzystwa Zdrowia Publicznego.
Wszystko przez to, że w Polsce - tak samo jak w większości krajów na świecie - zgony raportuje się jako covidowe tylko wtedy, kiedy pacjent miał pozytywny wynik testu na koronawirusa. - A przecież część osób w ogóle nie zgłasza się do lekarza albo zgłasza się już w bardzo ciężkim stanie, ale minęło tyle czasu od zakażenia, że test wychodzi negatywny - mówi dr Aneta Afelt.
Naukowcy brali pod uwagę zgony z różnych przyczyn sprzed pandemii i sprawdzali, jak zmieniały się te liczby od marca ubiegłego roku. Polska - na liście instytutu - znalazła się na 11. miejscu, jeżeli chodzi o liczbę szacowanych zgonów z powodu COVID-19. - Proszę zauważyć, w jakim jesteśmy towarzystwie, jakie kraje nas wyprzedzają: to są kraje bardzo ludne. To są Stany Zjednoczone, to są Indie, to jest Brazylia, Meksyk, Rosja - podkreśla prof. Maria Gańczak.
Szacunkowe 153 tysiące zgonów, o których mówi raport, to liczba mieszkańców na przykład Bytomia albo całego warszawskiego Ursynowa.
Źródło: TVN24
Źródło zdjęcia głównego: Shutterstock