To tragedie, które czasem trudno wyrazić jakimikolwiek słowami - tak o zgonach pacjentów z powodu COVID-19 mówił w TVN24 profesor Andrzej Matyja, prezes Naczelnej Rady Lekarskiej. Jego zdaniem nadmiarowa liczba zgonów "to efekt wieloletnich zaniedbań w ochronie zdrowia".
Według danych Światowej Organizacji Zdrowia z ostatniego tygodnia (od 12 do 18 kwietnia), najwięcej zgonów osób chorych na COVID-19 w Europie (3611) zanotowano w Polsce. Ze wcześniejszych danych Eurostatu wynika, że odsetek nadmiarowych zgonów w czasie pandemii w porównaniu z latami 2016-2019 wyniósł w naszym kraju 23,5 procent.
Dlaczego jesteśmy w czołówce tak niechlubnego rankingu? - To świadczy o (braku) wydolności naszego systemu ochrony zdrowia. To efekt wieloletnich zaniedbań w ochronie zdrowia. Te efekty unaoczniła pandemia, obnażyła wszystkie wady - tłumaczył na antenie TVN24 profesor Andrzej Matyja, prezes Naczelnej Rady Lekarskiej, który komentował te dane.
- Polski system ochrony zdrowia od wielu lat boryka się z ogromnym niedofinansowaniem, ogromnymi brakami kadrowymi i błędami, chaosem organizacyjnym - ocenił profesor Matyja.
Zauważył, że "w większości krajów OECD odsetek dorosłych, którzy pracują w instytucjach związaną z ochroną zdrowia to około 12-15 procent społeczeństwa". Podał, że w Norwegii jest to ponad 20 procent, a w Polsce - sześć procent. - Te liczby świadczą o tym, jak ogromne są zaniedbania polskiego systemu ochrony zdrowia. Efekty mamy takie, że są efektami tragicznymi - skomentował.
CZYTAJ NA KONKRET24: Nadmiarowe zgony w 2020 roku: Polska przoduje w Unii Europejskiej
"Wiele czynników ma wpływ na to, że efekt leczenia jest tragiczny"
Profesor Matyja zwrócił uwagę, że na COVID-19 umierają coraz młodsze osoby. - Oni powinni funkcjonować, cieszyć się życiem, a pandemia doprowadziła do tego, że my nie dajemy rady (ich uratować - red.) - powiedział lekarz. Dodał, że na obłożenie opieki zdrowia składa się także między innymi późne zgłaszanie się pacjentów do lekarza. - Wiele czynników ma wpływ na to, że efekt leczenia jest tragiczny. My to bardzo przeżywamy. Przeżywają to pielęgniarki, lekarze - przyznał.
- Czasami w ciągu jednego dyżuru musimy stwierdzić zgon kilku naszych pacjentów, z którymi przed południem był kontakt, a w nocy musieliśmy ich pożegnać. To tragedie, które czasem trudno wyrazić jakimikolwiek słowami - mówił. Jego zdaniem, "gdyby nie zaangażowanie całego personelu medycznego, to tych tragedii ludzkich byłoby zdecydowanie więcej".
Jak mówił, oprócz zaniedbań wpływ na kondycję systemu ochrony zdrowia mają także zarobki. - Jest konieczna regulacja, by wreszcie zarobki były jasne, czytelne, ale także i przyzwoite. Polskiemu specjaliście proponuje się wzrost wynagrodzenia o 0,29 procent. Nie dla lekarza, ale dla każdego człowieka w naszym kraju, taka podwyżka jest nieodpowiedzialna - ocenił.
Matyja: regionalizacja obostrzeń jest dobrą polityką
Profesor pytany o aktualną sytuację epidemiczną w Polsce przyznał, że jest optymistą w tej sprawie. - Pokłosiem zmniejszającej się liczby nowych zakażeń będzie liczba hospitalizacji, a w końcu i zgonów, bo krzywa jest od zachorowania do przejścia (choroby) lub zgonu. To trwa trzy tygodnie, w związku z czym my w tej chwili mamy szczyt najgorszej opcji, czyli zgonów pacjentów - tłumaczył.
Mówiąc o decyzjach rządu w sprawie obostrzeń, zauważył, że "opcja nieradykalnego znoszenia obostrzeń może spowodować to, że będziemy bardziej czujni". - Opcjonalność i regionalność to dobra polityka znoszenia obostrzeń - ocenił. Zauważył przy tym, że społeczeństwo jest już zmęczone restrykcjami.
- Musimy umieć znaleźć złoty środek, bo żadne obostrzenia nie pomogą, kiedy będzie taki, a nie inny opór w stosunku do tych obostrzeń naszego społeczeństwa - powiedział.
Źródło: TVN24