Polska podlega tak naprawdę w tej chwili przesuniętemu w czasie o pół roku uderzeniu tej samej pierwszej fali epidemii - powiedział w TVN24 immunolog, ekspert w dziedzinie terapii zakażeń doktor Paweł Grzesiowski. - Spodziewamy się 20, może nawet 30 tysięcy zachorowań, jeżeli chodzi o szczyt w Polsce - dodał. Zaznaczył jednak, że nie jest tego pewny, ponieważ "zaczynają działać ograniczenia". - Jeżeli to zadziała, to oczywiście spłaszczymy ten wykres zachorowań szybciej - ocenił.
Ministerstwo Zdrowia poinformowało w niedzielę o 8536 nowych przypadkach zakażenia koronawirusem. To drugi najwyższy bilans od początku pandemii. Resort przekazał też informację o śmierci 49 osób, u których stwierdzono infekcję SARS-CoV-2. Łącznie w Polsce koronawirusa potwierdzono u 175 766 osób, spośród których 3573 zmarły.
Najwyższy bilans potwierdzonych przypadków pochodzi z soboty, kiedy poinformowano o 9622 zakażeniach.
Dr Grzesiowski: Polska podlega w tej chwili przesuniętemu w czasie o pół roku uderzeniu tej samej fali epidemii
Immunolog, ekspert w dziedzinie terapii zakażeń doktor Paweł Grzesiowski mówił na antenie TVN24, że "to, co w tej chwili widzimy to lawina przypadków, która ruszyła w lipcu i stopniowo nabierała prędkości, a w tej chwili jej czoło to jest te 8, 9 czy 10 tysięcy przypadków dziennie". - Spodziewamy się, że tych przypadków będzie jeszcze więcej - przyznał.
Zwrócił uwagę, że "Polska (…) była tak samo zaatakowana pierwszym uderzeniem na początku marca". Podkreślił, że bardzo szybko po wykryciu pierwszego przypadku zakażenia wprowadzone zostały obostrzenia. - To spowodowało, że ta pierwsza fala została zatrzymana na poziomie tych kilkuset przypadków dziennie - wyjaśniał.
- Te kilkaset przypadków dziennie praktycznie utrzymywały się do lipca. W lipcu, gdy już wszystkie ograniczenia były zdjęte, kiedy można było swobodnie się poruszać i kontaktować, zaczęła ta fala powracać. Tak że to nie jest drugie uderzenie czy druga fala, tylko Polska podlega tak naprawdę w tej chwili przesuniętemu w czasie o pół roku uderzeniu tej samej pierwszej fali epidemii - ocenił dr Grzesiowski.
Jak uznał, "można by powiedzieć, że cofamy się do marca i przeżywamy dokładnie teraz ten sam scenariusz, który udało nam się w marcu zmienić poprzez lockdown".
- Jeżeli spojrzymy na doświadczenia krajów, którym nie udało się poprzez lockdown skutecznie zatrzymać pierwszej fali, to czeka nas od mniej więcej połowy sierpnia trzymiesięczny okres wysokiej fali zachorowań - kontynuował immunolog. Jego zdaniem "to, co w tej chwili widzimy, to jeszcze na pewno nie jest szczyt". - Czeka nas ten szczyt pewnie za około 7-10 dni, w zależności, jak szybko zadziałają te nowe ograniczenia - dodał.
"Spodziewamy się 20, może nawet 30 tysięcy zachorowań, jeżeli chodzi o szczyt"
Grzesiowski pytany o szacunkową ocenę, ile infekcji może przynieść szczyt zachorowań, odparł, że "byłby bardzo nierozważny, gdyby podał jakąkolwiek konkretną cyfrę".
Zwrócił uwagę, że w ciągu mniej więcej ostatnich dwóch tygodni "mamy podwojenie dziennej liczby przypadków co 5, 7 dni". - Czyli spodziewamy się 20, może nawet 30 tysięcy zachorowań, jeżeli chodzi o szczyt w Polsce. Nie jestem tutaj absolutnie pewny tego, co w tej chwili mówię, dlatego że zaczynają działać ograniczenia. Jeżeli społeczeństwo przejmie się tymi ograniczeniami, jeżeli to zadziała, to oczywiście spłaszczymy ten wykres zachorowań szybciej - kontynuował.
Zwrócił także uwagę, że wirus SARS-CoV-2 "przez tydzień wylęga się w organizmie". - Ci, co są już dziś zarażeni, niestety okażą się chorzy dopiero za tydzień. Dlatego nie oczekuję, że przyszły tydzień to będą już spadki, raczej będzie się to utrzymywało w tendencji rosnącej - mówił dr Grzesiowski.
"W tym tempie nie jesteśmy w stanie zapewnić wszystkim na czas opieki"
- To, co jest dla nas jest najbardziej dramatyczne, to jest szybki wzrost liczby hospitalizacji - podkreślił ekspert w dziedzinie terapii zakażeń. Zwrócił uwagę, że "ostatni tydzień spowodował podwojenie przypadków pacjentów w szpitalach z czterech tysięcy na osiem".
Jak mówił dr Paweł Grzesiowski, "tak samo stało się niestety z respiratorami". - Czyli liczba osób w krytycznym stanie wzrosła z 300 na 600 w ciągu ostatniego tygodnia. W tym tempie nie jesteśmy w stanie zapewnić wszystkim na czas opieki - ocenił.
Źródło: TVN24
Źródło zdjęcia głównego: TVN24