Maski założyliśmy sobie na oczy, a nie na nos i na usta, nie widzimy wirusa, udajemy, że go nie ma, rozluźnienie jest zupełne - powiedział w TVN24 doktor Michał Sutkowski, prezes Warszawskich Lekarzy Rodzinnych, komentując liczbę nowych zakażeń w sobotę. 584 zakażenia to druga najwyższa liczba potwierdzonych jednego dnia przypadków od początku pandemii w Polsce. - To wirus rozdaje karty. Wirus z nami gra w kasynie w rosyjską ruletkę. My o tym wirusie niewiele wiemy. Nie mamy narzędzi sprawczych poza tymi, które powinniśmy egzekwować społecznie, mianowicie: dystans, maseczki, higiena - zaznaczył.
Ministerstwo Zdrowia poinformowało w sobotę o 584 nowych, potwierdzonych przypadkach zakażenia koronawirusem SARS-CoV-2 oraz o śmierci kolejnych dziewięciu osób. Od początku pandemii tylko raz zdarzyło się, żeby liczba infekcji odnotowanych jednego dnia w naszym kraju była wyższa - 8 czerwca Ministerstwo Zdrowia poinformowało o 599 zakażeniach.
Łącznie w Polsce od początku epidemii potwierdzono infekcję u 42 622 osób, spośród których 1664 zmarły.
"Maski założyliśmy sobie na oczy, a nie na nos i na usta"
Dr Michał Sutkowski, prezes Warszawskich Lekarzy Rodzinnych powiedział w TVN24, że on i wszyscy eksperci od dwóch miesięcy mówili o tym, że tak będzie. - Maski założyliśmy sobie na oczy, nie widzimy wirusa, udajemy, że go nie ma, a nie na nos i na usta. Nie słuchamy potrzebnych komunikatów, nie słuchamy się w ogóle, rozluźnienie jest zupełne - mówił.
- Jeżeli kogokolwiek słuchamy, to albo siebie, a to jest zwykle zły sposób, albo tych wszystkich internetowych trolli, pokracznych cyberidiotów, którzy nam mówią, że pandemii nie ma. Wychodzą rzeczy, które przewidywaliśmy, że wyjdą. Wychodzą wiece wyborcze bez masek, wychodzą wesela, wychodzą imprezy techno zakrapiane na katamaranie - wymieniał.
Przyznał, że "współczuje tylko tym wszystkim, którzy zarazili się bez swojej winy". - Tym wszystkim, którzy zarazili się w pracy, bo inaczej nie mogą na chleb zarobić i muszą do tej pracy chodzić jak górnicy. Współczuję tym wszystkim służbom, służbie zdrowia, policji, wojsku, tym wszystkim, którzy pracują i w tym momencie są narażeni na rzecz zdrowia publicznego - podkreślał.
- Chciałbym powiedzieć: ogarnijmy się. To jest ostatni moment. Po wakacjach będzie gorzej, bo nas wirus ogarnia - apelował.
"To wirus rozdaje karty. Wirus z nami gra w kasynie w rosyjską ruletkę"
Dr Sutkowski powiedział, że te dane "należy czytać troszkę jak biologię i medycynę". - My sobie chcielibyśmy poukładać, że to jest pierwsza fala, to jest druga fala, może jakaś jeszcze trzecia fala, a któż to wie? - mówił.
- To wirus rozdaje karty. Wirus z nami gra w kasynie w rosyjską ruletkę. On jest krupierem. My to powtarzamy od kilku miesięcy. My o tym wirusie niewiele wiemy. Nie mamy narzędzi sprawczych poza tymi, o których doskonale wiemy, które powinniśmy egzekwować społecznie, mianowicie: dystans, maseczki, higiena. Nie mamy szczepionki, nie mamy lekarstwa, a zatem nie mamy możliwości innej walki. Walczymy tak jak walczono w średniowieczu, nowocześniejszymi narzędziami, ale podobnie. Musimy stosować te metody, bo to jest najlepszy sposób na uniknięcie problemu - komentował.
- Ja widziałem już wielu herosów, którzy udawali, że oni nie zachorują. I im dedykuję umierających ludzi, duszących się OIOM-ach, SOR-ach. Ten obrazek powinien mieć każdy z nas. Nas tylko przekonuje niestety strach i kary. Z przykrością to mówię. Nie chciałbym, żebyśmy tak społecznie się zachowywali. Tylko te dwie rzeczy: strach i kary będą determinowały nasze właściwe postawy w pandemii - ocenił.
Jak powiedział, teraz, gdy nie ma szczepionki, musimy się pilnować, ale jak "będzie szczepionka, też będziemy musieli się pilnować, bo wszystkich nas od razu nie zaszczepią". - Proszę zobaczyć, jaki jest potężny hejt wobec szczepień w ogóle. Nie szczepimy się, bo "nie", a powinniśmy się szczepić, bo "tak", już odpowiadając wprost. My musimy powszechne mieć szczepienia albo powszechną odporność. Ale powszechna odporność, całkowite rozluźnienie, wiąże się niestety z bardzo dużą liczbą zgonów i zachorowań od razu - powiedział dr Sutkowski.
"Maskę się nosi, ale pod brodą, pani w sklepie przyłbicę ma, ale uniesioną"
O wzrost zakażeń w Polsce i na świecie pytana była w TVN24 także ordynator w Wojewódzkim Szpitalu Zakaźnym w Warszawie doktor Grażyna Cholewińska-Szymańska.
Jak wskazała, "to, co się dzieje w Polsce i na świecie, czyli ten wzrost, jest pokłosiem poluzowania restrykcji, które wprowadzono na początku epidemii". - Luzowanie trzeba wprowadzać, bo nie da się żyć dłużej w ograniczeniu, natomiast trzeba zwracać uwagę, że ludzie przestali się kontrolować - mówiła ekspertka ds. chorób zakaźnych.
- Maskę się nosi, ale pod brodą, pani w sklepie przyłbicę ma, ale uniesioną, a po ulicach chodzą ludzie w ogóle bez masek - zwróciła uwagę.
Według doktor, "cały świat przygotowuje się na drugą falę, czyli na pik pierwszej fali pandemii". - Na razie wiadomo, że środków ochrony osobistej dla służb w naszym kraju jest wystarczająco dużo - zapewniła.
- Jeżeli mówimy o jakichś brakach, to bardziej o testach i sposobie identyfikacji ludzi zakażonych. Trzeba będzie włączyć na jesieni inne służby medyczne, być może zaangażować lekarzy pierwszego kontaktu, bo pacjent z objawami w pierwszej kolejności właśnie tam się uda - powiedziała.
Źródło: TVN24
Źródło zdjęcia głównego: Shutterstoc