Są takie regiony, powiaty, gdzie nie powinniśmy w tej chwili się zbyt mocno przemieszczać, nie powinniśmy się gromadzić. Powinniśmy znów zrobić lokalny mikrolockdown, po to, żeby wygasić aktywność wirusa - powiedział na antenie TVN24 lekarz Paweł Grzesiowski, specjalista do spraw profilaktyki zakażeń.
Ministerstwo Zdrowia poinformowało w sobotę o 584 nowych, potwierdzonych przypadkach zakażenia koronawirusem oraz o śmierci kolejnych dziewięciu osób. Od początku pandemii tylko raz zdarzyło się, żeby liczba infekcji odnotowanych jednego dnia w naszym kraju była wyższa - 8 czerwca Ministerstwo Zdrowia poinformowało o 599 zakażeniach.
Łącznie w Polsce od początku epidemii potwierdzono infekcję u 42 622 osób, spośród których 1664 zmarły.
Do niepokojących danych na antenie TVN24 odniósł się dr Paweł Grzesiowski. - Musimy zdać sobie sprawę z tego, że od trzech miesięcy sytuacja się prawie nie zmieniła. W ostatnich dwóch tygodniach widzimy narastanie liczby przypadków i nie jest to wyłącznie powód powstania ogniska w kolejnych kopalniach – powiedział i dał przykład innych regionów: województwa mazowieckiego czy małopolskiego.
"Widzimy efekty tego, co wydarzyło się dwa tygodnie temu"
Grzesiowski zwrócił uwagę, że osoby, u których teraz potwierdzono koronawirusa, musiały się zakazić minimum tydzień temu. - Widzimy efekty tego, co wydarzyło się dwa tygodnie temu. Pamiętajmy, że okres wylęgania tej choroby to jest siedem dni, więc ten wyraźny wzrost zachorowań jest skutkiem zarażeń, które nastąpiły co najmniej siedem, dziesięć , a nawet czternaście dni temu – stwierdził.
Z czego to wynika? – To jest i rozluźnienie wakacyjne, bo jak cofniemy się o dwa tygodnie, to mieliśmy połowę mniej zakażeń – wskazał.
Jego zdaniem, część osób zakaziła się na wakacyjnych wyjazdach, inni na wakacyjnych imprezach, a jeszcze inne przypadki to efekt zakażeń w szpitalach czy zakładach pracy.
- Ta epidemia tak przebiega, nie jest równomiernie rozłożona w całym kraju, czy na całym świecie, można powiedzieć, że wirus rzuca się na nowe środowisko, w którym są podatne osoby i zaraża wiele osób blisko siebie żyjących, a następnie przez te osoby jest przenoszony dalej – opisał.
"Powinniśmy znów zrobić lokalny mikrolockdown"
- Dla mnie jest to moment na to, żeby bardzo poważnie zastanowić się nad zarządzaniem falą epidemiczną w nowoczesny sposób, a więc w sposób świadomy, przede wszystkim regionalny, nie ogólnopolski, skupiony na bardzo konkretnych wskaźnikach - ocenił.
CZYTAJ TAKŻE: Te restrykcje nadal obowiązują. Przedstawiamy listę >>>
Jego zdaniem epidemią trzeba zarządzać "lokalnie". – Władze lokalne, czy to wojewódzkie czy powiatowe, powinny otrzymać jasne wytyczne, w którym momencie wprowadzać ograniczenie mobilności, kiedy można wydać zezwolenie na imprezę, a kiedy nie, kiedy należy się wstrzymać z organizacją wesel, czy dużych imprez kulturalnych. Bo cały kraj ma dziś odblokowane te możliwości, a są takie regiony, powiaty, gdzie nie powinniśmy w tej chwili się zbyt mocno przemieszczać, nie powinniśmy się gromadzić. Powinniśmy znów zrobić lokalny mikrolockdown, po to, żeby wygasić aktywność wirusa. Wystarczy dwutygodniowa przerwa w funkcjonowaniu niektórych obiektów, aby wygasić aktywność wirusa na danym terenie – stwierdził.
Co z testami?
Lekarz został zapytany o testy na obecność koronawirusa. Czy powinniśmy robić ich więcej, wszystkim? Jednak w opinii Grzesiowskiego "nie tędy droga".
- Ta droga ma sens wtedy, kiedy mamy jasne epidemiologiczne podstawy do badania. Pamiętajmy, że badanie na chybił trafił daje szanse wykrycia kogoś raz na tysiąc, raz na kilka tysięcy. Trzeba wykonać kilka tysięcy testów, żeby wykryć jedną osobę - powiedział.
Jego zdaniem powinno się badać te osoby, które faktycznie miały kontakt z zakażonymi oraz osoby z objawami.
- Ten wirus jest bardzo groźny, ale bardzo łatwo się przed nim obronić. To jest paradoks, ale naprawdę wystarczy maseczka filtrująca, dezynfekcja rąk i zachowanie dystansu. Te trzy elementy redukują o 80 procent ryzyko zakażenia. My nie zarażamy się na ulicy czy na przystanku autobusowym. My zarazimy się, jak będziemy kilka godzin w zamkniętym pomieszczeniu, twarzą w twarz z osoba zakażoną, nawet bezobjawowo – stwierdził.
Źródło: TVN24