Ja rozumiem cele doraźne, żeby dzieci szły do szkoły, ale dla mnie ważne są cele długofalowe. Cel długofalowy to jest to, żeby dzieciaki mogły się uczyć normalnie od września – powiedział w "Faktach po Faktach" w TVN24 doktor nauk farmaceutycznych Leszek Borkowski. Profesor nauk medycznych Miłosz Parczewski przekonywał, że dzieci powinny wrócić do szkoły, choć przyznał, że "dochodzi do infekcji w grupie dzieci". Doktor habilitowana nauk medycznych Agnieszka Mastalerz-Migas zauważyła, że "otwieranie szkół jest stopniowe", a "do 29 maja jest jeszcze dosyć dużo czasu".
Rząd przedstawił w środę plan odmrażania gospodarki na kolejny miesiąc. Zakłada on między innymi, że w maju do funkcjonowania wrócą restauracje, hotele i galerie, a wszyscy uczniowie wrócą do nauki w trybie stacjonarnym.
O luzowaniu obostrzeń, zwłaszcza dotyczących szkół. mówili w czwartkowych "Faktach po Faktach" doktor nauk farmaceutycznych Leszek Borkowski ze Szpitala Wolskiego w Warszawie, były prezes Urzędu Rejestracji Produktów Leczniczych, Wyrobów Medycznych i Produktów Biobójczych; profesor nauk medycznych Miłosz Parczewski z Pomorskiego Uniwersytetu Medycznego, konsultant wojewódzki w dziedzinie chorób zakaźnych; doktor habilitowana nauk medycznych Agnieszka Mastalerz-Migas, konsultant krajowa medycyny rodzinnej.
"Nie testujemy dzieci"
Doktor Leszek Borkowski zadeklarował, że "jest przeciwnikiem, żeby dzieci poszły na parę tygodni do szkoły, bo dzieciaki są ‘cudownym’ wektorem roznoszenia SARS-CoV-2 i nie tylko".
Zauważył, że "nie testujemy dzieci i nie wiemy, czy dzieciak ze szkoły przynosi do domu SARS-CoV-2 dla babci, dziadka, mamy, taty, brata".
- Są w życiu cele doraźne. Ja rozumiem cele doraźne, żeby dzieci szły do szkoły, ale ich nie popieram, bo dla mnie ważne są cele długofalowe. Cel długofalowy to jest to, żeby dzieciaki mogły się uczyć normalnie od września – wyjaśnił swoje stanowisko.
Zauważył, że dzieci nie są szczepione. Pytany, kiedy to się stanie, odpowiedział, że wtedy, kiedy Europejska Agencja Leków da zielone światło. Dodał, iż "jest wyjątek, że minister zdrowia w oparciu o konsultacje z szefem urzędu rejestracji (Produktów Leczniczych, Wyrobów Medycznych i Produktów Biobójczych – red.) na przykład w Polsce może wcześniej podjąć decyzję o szczepieniu dzieci".
"Dzieci powinny wrócić do szkoły"
W ocenie profesora Miłosza Parczewskiego z Pomorskiego Uniwersytetu Medycznego, konsultanta wojewódzkiego w dziedzinie chorób zakaźnych, dzieci powinny wrócić do szkoły. Przyznał, że dochodzi do infekcji w grupie dzieci, ale, jak dodał, "zaczynamy od klas I-III, więc mamy trochę czasu, żeby przeanalizować tę sytuację".
Powiedział, że "gdyby sytuacja się dynamicznie zmieniała, w pewnych regionach byłoby gorzej, a w pewnych lepiej, to też można pilotażowo puścić do szkół dzieci starsze w tych województwach, gdzie jest najlepsza sytuacja epidemiologiczna".
Parczewski przyznał, że część nauczycieli pozostaje niezaszczepionych, ale dodał, że "większość miała możliwość szczepienia". - W tej chwili szczepienia są otwarte też dla właściwie prawie wszystkich roczników. Szczepimy bardzo wiele osób dziennie, między 200 a 300 tysięcy, wiec można te szczepienia jeszcze w miarę szybko uzupełnić u tych osób, które jeszcze nie otrzymały z jakiegoś powodu pierwszej dawki – dodał.
Jego zdaniem powinniśmy popierać powrót dzieci do szkół, ale "tak jak było to wielokrotnie powiedziane – z ostrożnością, z analizą sytuacji epidemiologicznej".
"Do 29 maja jest jeszcze dosyć dużo czasu"
Doktor habilitowana Agnieszka Mastalerz-Migas, kierownik Katedry i Zakładu Medycyny Rodzinnej na Uniwersytecie Medycznym we Wrocławiu, która jest jednocześnie konsultantem krajowym w dziedzinie medycyny rodzinnej, a także członkinią Rady Medycznej przy premierze Mateuszu Morawieckim zauważyła, że to otwieranie szkół jest stopniowe.
- Do 29 maja (kiedy wszyscy uczniowie mają powrócić do nauki stacjonarnej – red.) jest jeszcze dosyć dużo czasu, więc tutaj pytanie, jaką będziemy mieć sytuację epidemiologiczną. Ona może być dużo lepsza, niż jest dzisiaj – mówiła.
Podkreśliła, że "oczywiście przy otwieraniu szkół trzeba zachować duży reżim sanitarny".
Mastalerz-Migas zaznaczyła jednak, że "jeżeli sytuacja epidemiczna pogorszy się, to jest jeszcze czas na zmianę decyzji, bo one nie są jeszcze sztywno wpisane w rozporządzenie".
Jak mówiła, "trzeba też w pozytywnych aspektach popatrzeć na otwarcie szkół w sytuacji, kiedy szkoły powyżej trzeciej klasy są zamknięte od pół roku".
- Może to też jest dobry czas przed wakacjami, żeby dzieci troszkę oswoić ze sobą – dodała.
Przyznała, iż "żyje w przekonaniu, że sytuacja pod koniec maja, jeśli chodzi o epidemię, będzie lepsza, niż jest obecnie i te szkoły będą mogły być otwarte bezpiecznie".
Źródło: TVN24
Źródło zdjęcia głównego: TVN24